8. Rozmiar ma znaczenie

68 8 71
                                    

Kwiecień, cztery lata temu

Ira znowu czuł się nabity w butelkę przez Bjørna. Raz udało mu się uniknąć publicznego wystąpienia, ale tym razem musiał stać obok niego, nie odzywać się i wyglądać dostojnie, jak określił to Bjørn.

Szedł więc za nim wyprostowany niczym struna, wbity w smoking ozdobiony herbem i patrzył gdzieś przed siebie ponad ludźmi idącymi przed nimi. Gdy dotarli do gospodarzy przyjęcia, Ira ukłonił się jak Bjørn, rzucił tę samą grzecznościową formułę przywitalną i stanął za nim, czekając. Nie słuchał, o czym rozmawiali. Docierały do niego zaledwie pojedyncze słowa z tej kurtuazyjnej, nic nieznaczącej rozmowy o niczym.

Tak, o niczym też trzeba było umieć rozmawiać.

Gdy Bjørn odwrócił się w jego stronę, Ira dostrzegł jego zniesmaczoną minę i usłyszał, jak szeptał sam do siebie:
— Żebym się musiał kelnerce kłaniać.

Ira przeniósł wzrok na jasnowłosą kobietę w eleganckiej sukni. Gdy ich spojrzenia się spotkały, kobieta przełknęła ślinę i zacisnęła dłonie na ramionach nastoletniej córki stojącej przed nią.

Ira poszedł za ojcem.

Potem był wystawny obiad. Ku zaskoczeniu Iry nie siedział obok Bjørna, ale na drugim końcu długiego stołu między dzieciakami. Miał dwadzieścia dwa lata, a posadzono go z małolatami, na przeciwko pyzatej córki „kelnerki”. Dziewczyna gapiła się na niego bez najmniejszego skrępowania. Po stronie stołu, przy którym siedział Ira, było też kilku innych młodzieńców, ale Ira zdecydowanie był najstarszy.

Niewiele zjadł i prawie się nie odzywał, po tym jak ogólne zdziwienie wywołał fakt, że nie chodził do szkoły wojskowej pomimo rodzinnej tradycji. Okazało się też, że dziewiętnastoletni chłopak siedzący po prawej wiedział więcej na temat przodków Iry niż on sam. Może dlatego, że Irze nigdy nie imponowało arystokratyczne pochodzenie Bjørna, którego przodek stracił podobno prawo nazywania się królem i poddał się ojcu Halfdana Czarnego.

— Na temat twojej rodziny krążą przerażające legendy. Nie obraź się, ale posądza się was o szaleństwo, brutalność, sadyzm… — stwierdził chłopak siedzący po prawej. Zrobił to ot tak, krojąc kawałek mięsa.

— To nie są legendy, tylko prawda, i zapomniałeś o kanibalizmie — odparł Ira, patrząc, jak tamten zatrzymuje się w chwili, w której miał włożyć odkrojony kawałek mięsa do ust. To, o co posądzał jego przodków, na dobrą sprawę było cechą większości ludzi sprawujących władzę. Wystarczyło zagłębić się w historię, by znaleźć na to dowody.

Dzieciaki popatrzyły na Irę z fascynacją w oczach, a pyzata nastolatka zamiast jeść gapiła się na niego, sprawiając, że czuł się coraz mniej komfortowo. To nie był efekt, który chciał osiągnąć.

— Podasz mi sól? — poprosiła, tak zwyczajnie, jakby siedzieli w McDonald's, a nie na obiedzie wydanym przez norweskiego księcia koronnego.

Kompletnie nie rozumiał, po co jej ta sól. Wszystko było idealnie doprawione. Niemniej podniósł ozdobną solniczkę i wyciągnął ją w stronę dziewczyny.

— Masz tatuaż! — Podekscytowała się i, zapominając o etykiecie, złapała go za nadgarstek, by podciągnąć mankiet koszuli.

Kiedy usta twoje: ZdradzonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz