ROZDZIAŁ 19.

603 39 6
                                    

Szedł przez las jego posiadłości, nie zwracając uwagi zupełnie na nic. Musiał jak najszybciej dostać się do Podziemnej Komnaty.

Znalazł się przy ukrytym wejściu, ale zatrzymał się, dostrzegając przed sobą znajomą sylwetkę.

— Ronanie — zwrócił się do niego surowo. — Co tutaj robisz?

Zoyra podskoczył na piętach, całkowicie wystraszony. Gwałtownie odwrócił się w kierunku następcy tronu.

— Książę! Co za niespodzianka! — Brzmiał nerwowo i mówił zbyt szybko, co nie umknęło uwadze bruneta. Rozejrzał się wokoło, stukając stopą w ziemię. — Chciałem...

Nie zdążył dokończyć, bowiem ziemia koło nich rozsunęła się, układając się w tunel prowadzący do ukrytej sali.

Zmarszczył brwi.

— Oby Ronan już na nas czekał, bo jeśli jeszcze go tam nie będzie to zabije tego pieprzonego durnia.

Rozpoznał głos tej kobiety. Była to jego podwładna, Zaahirah.

Dźwięki robiły się coraz wyraźniejsze. Zbliżały się.

— Przymknij się, dziewczyno — warknęła Soyaka.

— We dwie bądźcie cicho — poleciła Oya.

— Nie będziesz mi rozkazywać.

— A ja nie będę cicho! — krzyknęła krótkowłosa. — Książę może wrócić w każdej chwili, a gdy zobaczy, co z nią zrobiłyśmy to nas wszystkie po kolei... — Zamilkła.

Trzy Zoyry wyszły z ciemnego tunelu, razem trzymając półprzytomną, zakrwawioną i posiniaczoną ludzką dziewczynę.

Miał ochotę rozszarpać swoim wojowniczkom ich pieprzone gardła za to, że doprowadziły jego śmiertelniczkę do takiego stanu.

— Co wy jej kurwa zrobiłyście?

Wszyscy szeroko otworzyli usta.

— To ona zaczęła! — Zoyra Ognia uniosła ręce w obronnym geście, puszczając ciało brunetki.

Nieśmiertelne kobiety straciły równowagę. Ciało Svetlany Raikovej z hukiem wylądowało na twardej ziemi.

Cała była pokryta świeżymi ranami. Jej nos najprawdopodobniej był złamany w dwóch miejscach, a noga i ręka zwichnięte.

Ból jaki odczuwała był nie do opisania. Przez niego nie potrafiła utrzymać przytomności i jej oczy co chwilę otwierały się, a potem nagle zamykały.

Ostatni raz czuła się tak okropnie na plantacji, w której była niewolnicą. Nie potrafiła wyrzucić z pamięci wspomnienia pierwszego biczowania. Wątpiła, że kiedyś o nim zapomni.

W koszmarach dalej słyszała odgłos strzelającego drutu, raniącego jej plecy, wnętrza ud i żebra. Dalej czuła zapach zgnilizny oraz kurzu, towarzyszące jej w piwnicach do kar. Wciąż pamiętała o dwóch wyrządzonych przez nią masakrach, gdy próbowała się bronić. W snach widziała twarze swoich oprawców, których udusiła ich własnymi narzędziami tortur, co było pierwszym powodem, dla którego zamknęli ją w trumnie pod ziemią.

Teraz czuła się podobnie. Wykończona, bezsilna i ledwo żywa. Powróciła jej przytomność, ale nie była w stanie otworzyć oczu. Przynajmniej jeszcze nie, bo było to zbyt bolesne.

Dopiero po chwili zorientowała się, że otacza ją ciepło czyjegoś ciała. Cudze dłonie podtrzymywały jej nogi, a także plecy. Ktoś niósł ją na rękach. Pragnęła uchylić powieki, ale nie miała do tego ani odrobiny siły.

Niewolnica SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz