ROZDZIAŁ 20.

811 41 4
                                    

Zamrugała dwukrotnie, ale książę tego nie ujrzał, bowiem już zdołał się oddalić.

A więc nadszedł już ten czas. Spodziewała się, że minie o wiele więcej pełni zanim książę zdoła ją prawidłowo wytrenować i nauczyć jak używać daru, który posiadała. Na to też liczyła, bo im dłużej była zakładniczką, tym lepiej mogła zrealizować swój plan. Nikt nie zauważyłby, że przyczyną stopniowego łagodnienia jej temperamentu jest chęć zemsty. Nawet by o tym nie pomyśleli, bo byliby zbyt pochłonięci radowaniem się, że wreszcie stała się nieuciążliwa. W szczególności książę.

Hadrian Aschenbrenner w końcu mógłby chełpić się, że zdołał stłamsić krnąbrny charakter Svetlany. Przez wiele pełni i nowi chodziłby dumny jak paw, zadowolony z siebie, że nareszcie udało mu się zawładnąć nad swoją znienawidzoną zakładniczką.

Okazanie śmiertelniczce zaufania i włączenie jej do grona lojalnych istot, do których następca tronu był przywiązany, nie byłoby niczym szokującym, bo nie dałaby im powodu, aby widzieli w niej wroga.

Jeśli jej oprawca faktycznie znalazł szybszy sposób na przegonienie Ciemności jej początkowy plan odniesie porażkę. Tego było pewna. Wszyscy tutaj raczej nią gardzili. Przywracając słońce Zoyry nie będą jej już więcej potrzebować, więc albo ją zabiją albo zostanie ich niewolnicą. Tym razem taką prawdziwą, z kajdanami i brakiem praw.

Odrobinę żałowała, że nie zaczęła udawać uległej porwanej już wcześniej, bo gdyby to zrobiła, może teraz nie musiałaby improwizować.

Rzuciła czarną sukienkę na łóżko. Skoro jej fortel skazany był na klęskę, może udawanie chęci pomocy nie miało już większego sensu? Może mogłaby zniweczyć ich jedyną szansę na lepszą przyszłość?

Spojrzała na fotel znajdujący się koło wejścia do komnaty łaziennej. Nóż, który leżał pod obiciem nie był szczególnie ostry, ale na pewno udałoby się jej wbić go we własne serce.

Ale śmiertelnicy... Nie mogła się przyczynić do ich śmierci. W prawdzie była w stanie z zimną krwią i mrocznym uśmiechem zabić Zoyry, a także może Youdanian, ale nie potrafiła przyczynić się do śmierci niewinnych ludzi.

Nie wiedziała, co powinna zrobić. Wszystkie jej pomysły zdawały się całkowicie bezsensowne i zawsze kończyły się dla niej źle.

Mogłaby zabić księcia i jego oddział, ale spodziewała się, że Hadrian Aschenbrenner upewnił się, aby w ramach jego nieoczekiwanej śmierci, zginęli wszyscy napotkani śmiertelnicy.

Musiała im pomóc. Nie było innego wyjścia. Może dopisałoby jej szczęście i nieśmiertelni potrzebowaliby jej dłużej niż Svetlana się tego spodziewała? Wtedy znowu mogłaby zacząć udawać i jej plan ponownie nabrałby sensu. Tak, to wydawało się nawet rozsądne. Wiedziała, co zrobić.

Nie pomagaj im! To oni mnie zabili! Jesteś zdrajczynią! Usłyszała w głowie cichy głos, nalężący do jej brata. Wysoki dźwięk ranił jej uszy. Powoli zaczęły napływać do niej wyrzuty sumienia. Czemu nagle teraz?

Jej serce przyspieszyło. Zaczęło bić w tempie, które sprawiało, że w klatce piersiowej odczuwała okropny ból. Miała wrażenie, jakby powietrze z tego pomieszczenia całkowicie zniknęło. Nie mogła zaczerpnąć tchu.

Niespodziewane gorąco rozeszło się po jej ciele. Żyły i oczy zmieniły swój kolor na złoty.

— N-nie — załkała bezsilnie. — Nie teraz, proszę.

Ta przeklęta moc dosłownie paliła jej wnętrze. Miała wrażenie jakby ktoś przykładał do jej skóry rozżarzone do czerwoności węgle. Próbowała nie krzyczeć, bo nie mogła pozwolić, aby Zoyry to usłyszeli. Otwierała usta, ale z jej gardła nie uleciał nawet najmniejszy dźwięk.

Niewolnica SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz