Rozdział 9

207 17 2
                                    

Mecze qudditcha nigdy za bardzo nie interesowały Bryce, więc ból głowy i ogólne osłabienie okazał się idealną wymówką by opuścić mecz. Bryce siedział w swoim dormitorium i czytała książkę, którą kiedyś wzięła się z biblioteczki swojej matki chrzestnej, Alfy Mar. Alfa często pożyczała jej książki, a dziewczyna nawet nie musiała się pytać czy może sobie wziąć. Alfa zawsze jej oddawała.

Zaczynało jej się powoli nudzić. Była sama w dormitorium, a czytanie poezji już trochę ją znużyło. Wstała z łóżka i ubrała na stopy papcie. Od rana się nie przebrała. Cały czas chodziła w czarnych spodniach dresowych i czarnej bluzie. Zeszła do pokoju wspólnego, który był psuty, co nie zdziwiło ślizgonki. Wszyscy byli przejęci meczem. Bryce usiadła na kanapie, przykrywając się zielonym kocem, który leżał na oparciu krzesła. Wróciła do czytania tomiku poezji. Na początkowej stronie widniał napis własność RAB, Bryce nie widziała co to znaczy i nigdy nie spytała Alfy.

Słysząc kroki podniosła wzrok, mając nadzieję, że to jej przyjaciele, a mecz już się skończył. Do środka wszedł Draco Malfoy. Wyglądał jeszcze bladziej niż zwykle, a pod jego oczami były widoczne sińce. Wyglądał jakby w ogół nie spał w nocy.

- Ty nie na meczu? - zapytała, a blondyn spojrzał na nią.

- Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż granie w qudditcha - powiedział, a Bryce prychnęła - A ty czemu nie jesteś na meczu?

- Nie czuje się najlepiej. Wolałam nie ryzykować - powiedziała - Ty też nie wyglądasz najlepiej. Ty śpisz w ogóle?

- Mam problemy ze snem - powiedział wahając się lekko - Nie śpię całe noce.

- Może idź do pani Pomfrey. Da ci coś na to - zaproponowała.

- Nie potrzebuje - powiedział ostro - Muszę iść.

Draco zniknął w dormitorium, a Bryce wróciła do czytania. Głowa pulsowała jej coraz większym bólem. Odłożyła książkę na stolik i zamknęła oczy masując sobie skronie. Słysząc hałas Bryce otworzyła oczu. Ślizgoni weszli do środka. W tłumie uczniów zauważyła Theodore'a, Brooke i Sarę.

- Po waszych minach sądzę, że przegrali - powiedział Bryce, a Theodore westchnął ciężko.

- Ten pieprzony Potter złapał znicza - powiedział Theo, a w jego głosie dało się usłyszeć złość.

- Wiesz czemu Draco nie grał? - zapytała Bryce, a Theo spojrzał na nią zdziwiony.

- Nie. Pytałem się go kilka razy, ale nic nie powiedział - powiedział Theo - Jest jakiś niespokojny ostatnio. Dziwnie się zachowuje. Jedno słowo i potrafi się na ciebie wkurzyć i wydrzeć.

- Zauważyła. Rozmawiałam z nim przez chwilę - powiedziała Bryce.

- Przynajmniej się odezwał do ciebie - powiedział Theo - Zaczyna mnie wkurzać jego zachowanie. Myślałem, że się przyjaźnimy, a on się zachowuje jak skończony dupek.

- To Draco - powiedziała Brooke - On jest trochę dupkiem.

- Gdzie się podział Blaise? - zapytała Bryce.

- Jak tu szliśmy był w szatni. Hesta na niego czeka - powiedział Theo.

Hesta i Blaise po krótkiej chwili weszli do pokoju wspólnego i usiedli na kanapie. Blaise był widocznie w nie humorze, a Hesta przez cały czas, który spędziła w pokoju wspólnym próbowała go pocieszyć i rozbawić. Blaise w końcu poszedł do dormitorium nie żegnając się nawet z Hestą.

- Aż tak się przeją tym meczem? - zapytała Hesta.

- Obawiam się, że tu nie chodzi o mecz - powiedział Theo.

- Jest wkurzony odkąd dałam mu list. Był chyba od jego mamy - powiedziała cicho Sara.

- Jaki list? - zapytał Theo - Nic mi nie powiedział.

- O co chodzi z jego mamą? - zapytała Hesta - Czemu nic nie wiem?

- Wiesz, kochanie. Lepiej jak on ci sam kiedyś powie. Ja też nie wiem wszystkiego - powiedział Theo - Bardzo nie lubi tego tematu. Jeśli chcesz go zapytać to musisz być bardzo delikatna.

- Prawie zapomniałam! - krzyknęła Brooke wstając pospiesznie z fotela - Miałam zobaczyć się z Griffinem. Do zobaczenia później!

- Znowu ten Griffin - powiedział Theo, kiedy Brooke wyszła z pokoju wspólnego - Nie widzi, że on jest nie dla niej. Zasługuje na kogoś lepszego, a nie takiego kogoś.

- Nasz Theo jest zazdrosny - powiedziała Hesta z lekkim uśmiechem.

- Ja po prostu twierdzę, że on nie jest dla niej - powiedział.

- Wiemy, kochanie - powiedziała Bryce - Przyznaj, że jesteś w niej zauroczony.

- To jest moja Brooke - powiedział bardziej do siebie niż do nich - Wiecie ile walczyłem z tym, żeby powiedzieć sobie, że mogę się w niej kochać? Cały czas sądziłem, że nie potrafię się zakochać ani kochać. Bałem się, że jestem taki sam jak mój ojciec. On nie kochał mojej mamy. Bałem się, że ja też nigdy nikogo nie pokocham.

- Theo. Chodź tu do mnie, kochanie - powiedziała wyciągając ręce. Chłopak przytulił się Bryce.

Dziewczyna zawsze doceniała wyznania Theo. Chłopak rzadko, kiedy się żalił albo chodził smutny. Widziała, że uczucia do Brooke trochę go niszczą. Chciałby jej powiedzieć, ale oni oboje nie są znani z długich związków. Raczej z tych krótkich i przelotnych. Theo z nikim nie był dłużej niż dwa miesiące i pierwszy raz poczuł coś więcej. Pierwszy raz poczuł miłość i nie chciał niczego zepsuć.

Bryce nigdy nie doświadczyła miłości. Rodzice nie okazywali jej prawie w ogóle miłości. Zawsze byli zajęci kłótniami. Bryce pamięta jak spytała Alfę czy jej rodzice się kochają, a ona sama nie widziała co ma odpowiedzieć.

- Miłość jest ciężka, kochanie - powiedziała spokojnie gładząc kciukiem jej dłoń - Kiedyś sama się przekonasz.

- A ty kochałaś kogoś? - zapytała, a Alfa uśmiechnęła się lekko, a w jej oczach pojawiły się łzy.

- Kochałam. Tylko, że ta miłość nigdy nie minęła - powiedziała spokojnie.

- To dlaczego z nim nie jesteś? - zapytała.

- Los planował dla niego coś innego - powiedziała.

- I nie jesteś zła?

- Nie. Tylko tęsknię. Myślę o nim każdego dnia i tak już będzie aż do końca.

Maniery Ślizgona | Draco Malfoy Where stories live. Discover now