3. Z rąk do rąk

9.4K 175 9
                                    

Zwinęłam się w kłębek po tym, jak sprowadzono mnie z powrotem do ciemnego pomieszczenia. Czułam się upokorzona, chociaż w przeciągu ostatnich dni nie było to dla mnie nowe uczucie. Ciężko było mi się do tego przyzwyczaić. O ile w ogóle można przyzwyczaić się do takich rzeczy.

Śmiechy, dogryzanie, bicie. Żadna z wymienionych nie może jednak równać się z dotykiem. Obrzydliwym dotykiem, który czułam na swoich udach, brzuchu czy piersiach. Zapewne będzie mnie to prześladować w koszmarach.

Nie mogłam mieć pewności, że człowiek do którego przyjdzie mi trafić będzie lepszy, ale w duchu się o to modliłam. Bo tylko tyle mi teraz pozostało.

Oparłam głowę o zimną, gładką ścianę. Tak bardzo chciałam wrócić do swojego domu i rodziny. Na pewno się zastanawiają, co się ze mną stało. Cóż, na to pytanie sama nie byłabym w stanie precyzyjnie odpowiedzieć.

Nie wiem, czy było to spowodowane silnymi emocjami czy wyczerpaniem, ale udało mi się usnąć. Nawet chłód przestał mi przeszkadzać.

Sen nie trwał jednak długo, bo już chwilę później do pokoju wtargnęły jakieś osoby. Odruchowo zaczęłam kręcić głową, chcąc wyłapać z której strony dokładniej dobiegają ich zbliżające się kroki.

Niespodziewanie czyjeś palce złapały ostro mój podbródek i odgięły go w bok. Nie mogłam się w żaden sposób bronić, bo w dalszym ciągu ręce pozostawały unieruchomione.

- Dobry wybór. Przysięgam, że to jedna z lepszych, jakie kiedykolwiek mieliśmy. - Powiedział z dumą nieznajomy.

Rozpoznawałam ten głos. Nie wiem w jakiej sytuacji, ale musiałam go już gdzieś usłyszeć.

- Jeśli chcesz się przyjrzeć lepiej - kontynuował - to możemy zrobić tak...

Całe ciało napięło się w jednym momencie, gdy poczułam jego oślizgłe palce, majstrujące coś przy guzikach mojej koszuli. Zacisnęłam mocno zęby. Nawet, jeśli niewiele byłam w stanie zrobić, to musiałam się jakoś bronić.

Zamachnęłam się głową na tyle, ile pozwalała mi niewielka odległość od ściany. Szczęście chyba nie odwróciło się ode mnie całkowicie, bo celując zupełnie na oślep udało mi się czołem trafić mężczyznę prosto w nos. Minęła chwila, gdy doszło do niego, co takiego odważyłam się zrobić.

- Ty mała kurwo. - Wycedził przez zaciśniętą szczękę.

Głuchy plask w policzek sprawił, że runęłam w bok, całym ciężarem przyciskając już i tak bolące ramię.

Skóra zapiekła nieprzyjemnie w miejscu, w którym jego ręka zetknęła się z moją twarzą. Ale mimo bólu nie pożałowałam swojego czynu. Już wolałabym być bita, niż rozbierana.

- Opanuj się. Teraz należy do mnie, więc nie waż się podnosić na nią ręki. - Odezwał się drugi z obecnych.

Jego niski, głęboki głos wywołał u mnie gęsią skórkę. Już zaczynam się go bać.

Chociaż muszę przyznać, że trochę mi ulżyło. Mam ogromną nadzieję, że przynajmniej on będzie dla mnie bardziej ludzki. Może nawet zwróci mi wolność?

Ciekawiło mnie bardzo, jak wyglądał. Miałam wielką ochotę podpatrzeć, ale w dalszym ciągu nikt nie zamierzał ściągać mi z oczu opaski.

Bez pomocy rąk bardzo trudno było mi się podnieść z powrotem do pozycji siedzącej, więc po kolejnej nieudanej próbie dałam za wygraną. Czekałam cierpliwie, aż ktoś pomoże mi oderwać twarz od ewidentnie brudnej podłogi.

Mężczyzna, którego uderzyłam puścił pod nosem rozmaitą wiązankę przekleństw, po czym na chwilę oddalił się na drugi koniec pokoju. Usłyszałam tylko jak odsuwa i zasuwa jedną z szuflad.

- Będziesz miał jakieś trzy, może cztery godziny zanim się obudzi. - Rzucił beznamiętnie. - Mogę jej dać podwójną dawkę, ale nie mam pewności, czy się wtedy nie przekręci.

Zamarłam. Co on chciał mi zrobić?

- Nie, nie trzeba. Jedna wystarczy.

Poczułam dotyk na szyi, kiedy jego dłoń musnęła mnie szybko kilka razy w tę i z powrotem, rozgarniając rozsypane wszędzie włosy.

- C-co robisz? - Zapytałam pospiesznie.

- Zamknij się, bo nie trafię.

Momentalnie znieruchomiałam, mając przed oczami wizję ewentualnego kalectwa, wywołanego paraliżem.

Nagły ból przeszył moją szyję na wylot. Skrzywiłam się mocno, starając się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, ale było to naprawdę ciężkie.

- Załatwione. Przeniesiesz ją sam czy zawołać chłopaków?

- Poradzę sobie, dzięki.

Poczułam się senna. Gdzieś w oddali słyszałam jeszcze strzępki rozmowy, ale nie byłam w stanie nic z tego zrozumieć. Wszystko traciło swoje znaczenie. Mimo usilnych starań nie mogłam przezwyciężyć ochoty by zamknąć powieki i poddać się nagłemu zmęczeniu, które otuliło moje ciało niczym ciepły kocyk.

UlegnijOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz