75. Nie chodziło o ciebie

1.5K 60 104
                                    


Ostrzeżenie: Rozdział, który zamierzasz przeczytać, zawiera opisy brutalnych scen. Treści mogą wywołać dyskomfort, zwłaszcza wśród osób wrażliwych, dlatego czytacie na własną odpowiedzialność!


Odcienie pomarańczy powoli pochłaniały błękit nieba. Z każdym kolejnym dniem słońce coraz dłużej utrzymywało się w górze. Pogoda robiła się przyjemniejsza, a sam chociaż wolałem chłód, miło było poczuć na skórze odrobinę ciepła. Przynajmniej, dopóki było znośnie.

Powinienem na zapas nacieszyć się umiarkowaną temperaturą, zanim sięgną nas letnie upały. Wtedy biuro i nowy dom, który stanie, jak tylko wyschnął fundamenty, będą jedynymi miejscami, w jakich postawię nogę.

Chwała Carrier'owi i postępowi techniki za klimatyzację.

A póki co siedziałem na fotelu pasażera w samochodzie Przemka, wystukując cicho rytm do piosenki Hayloft II, zespołu Mother Mother i pochłaniałem widok nieba, malującego się na przedniej szybie.

- To, co pamiętam, ma gorzki zapach żywicy i popiołu. – Nastąpiła kolej Przemka, by poprowadzić dalej naszą zabijającą nudę zabawę.

Wymyślona przez nas gra była czymś pokroju „to, co widzę", z tym, że opierała się nie na zmyśle wzroku, a wspólnie przeżytych chwilach.

- Poeta się znalazł – prychnąłem pod nosem. – Grill... Nie, ognisko w lesie – poprawiłem się i spróbowałem przytoczyć w pamięci wszystkie wypady do lasu ze znajomymi. Organizowaliśmy je zazwyczaj latem, zanim większość paczki nie zachorowała na popularne po przekroczeniu pewnego wieku schorzenie pod tytułem: „nie chce mi się".

- Jezioro... – zaczął drugą podpowiedź, a mi od razu zaświeciła się lampeczka.

- Noc spadających gwiazd u Eryka na działce. – Pstryknąłem palcami, zadowolony z dodatkowych punktów za refleks.

- Kurwa – skrzywił się, pół żartem, pół serio. – Niech ci będzie, chociaż bardziej chodziło mi o tę "pseudo-obławę" przy jeziorze. – Wykonał w powietrzu cudzysłów.

- I te jebane łabędzie, nie? – Rzuciłem mu rozbawione spojrzenie.

- Nawet mi nie przypominaj – wzdrygnął się. – To był strasznie głupi pomysł.

- Trochę – przyznałem. – Ale Natalka chciała pióro, to Kamilek debil stwierdził, że jej przyniesie.

- A kolejny mądry chciał mu pomóc – wypomniał i również na mnie zerknął.

- Chuj mógł się przynajmniej upewnić, że nie rusza młodych – burknąłem.

Widok kilku rosłych chłopów, spieprzających przed dwoma, nastroszonymi łabędziami, jakby od tego, kurwa, zależało ich życie, musiał być wręcz karykaturalny. Dostrzegałem ogromny plus, że miałem okazję dorastać i odpierdalać takie akcje w czasie, gdy nagrywanie wszystkiego telefonem nie było jak odruch bezwarunkowy. To dopiero byłby wstyd.

- Nie mów, że i tak byś nie poszedł – zadrwił Przemek.

- Dla Natalki? – Uśmiechnąłem się, mrużąc powieki. – Pewnie bym poszedł.

Ku utrapieniu rodziców, zawsze zaliczałem się do typów, co to mają skłonność do robienia głupich rzeczy i łakną wyzwań, nawet jeżeli stawka była niewielka, a zadanie pozbawione sensu. Do teraz mi to zostało.

- Dobra, dawaj dalej – ponaglił mnie.

Przegrzebując pamięć, w międzyczasie odpaliłem papierosa i uchyliłem delikatnie szybę. Głośny pęd powietrza zakłócił muzykę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 30 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

UlegnijWhere stories live. Discover now