22

224 15 17
                                    

~Miesiąc później~

Regulus leżał na łóżku w sypialni przykryty kołdrą. Głowa go bolała od dokuczającej mu migreny, a gorączka nie spadła. Przeklinał siebie za to, że dwa dni temu nie ubrał kurtki i postanowił w samym T-shircie wyjść na deszcz. Mimo, że był kwiecień, pogoda potrafiła się zmienić z dwudziestu stopni na dziesięć.
Chłopak podniósł się, chwycił kubek stojący na szafce nocnej i upił łyk, krzywiąc się. Leki były niedobre, ale wiedział, że trochę mu pomogą. Nie lubił chorować. Wypił kolejny łyk, po czym kolejny, aż w końcu opróżnił cały kubek i zasnął niespokojnym snem trawionym gorączką.

***

Black obudził się zlany potem. Śniło mu się coś tak prorąbanego, że nawet tego nie zapamiętał. Chłopak oddychał ciężko, powoli się uspokajając. Na chwilę zamknął oczy, po czym położył dłoń na gorącym czole. Do jego nosa dobiegł przykry, nieprzyjemny swąd spalenizny. Otworzył oczy i uniósł brwi. W powietrzu unosił się ewidentnie zapach dymu. Wstał z łóżka, wsunął stopy w grubych skarpetkach do kapci i powoli zbliżył się do drzwi, które nagle się otworzyły i stanęła w nich postać odziana na czarno. Twarz zakrywała srebrzysta maska. Regulus zaczął się cofać wystraszony. Postać weszła do pokoju, rozlewając przy okazji jakiś płyn z butelki, którą trzymała. Black po zapachu rozpoznał, że była to benzyna.

- K-kim jesteś? - spytał wystraszony. Postać spojrzała na niego, a chłopak poczuł na sobie jej mroczny wzrok.

- Nikim ważnym. - odparła postać. Jej głos był suchy i szorstki jak papier ścierny - Chociaż nie, jestem kimś ważnym. Kimś naprawdę bardzo ważnym. Moje nazwisko przejdzie do historii. - mężczyzna, bo takiej płci była owa postać, roześmiał się diabelskim śmiechem Lucyfera - Pomyśl, jak świat mi się odwdzięczy, gdy uratuję ciebie, młodego chłopaka z płonącego budynku. Wy, młodzi, jesteście przyszłością naszego narodu. - Regulusa niepokoił głos mężczyzny. Mówił tak swobodnie i beztrosko o rzeczach potwornych. Nie mniej, chłopak skądś kojarzył głos mężczyzny. Nie wiedział tylko, skąd - Pomyśl, jak naród zareaguje, gdy w podpalenie tego domu wrobię jednego z groźnych przestępców.

- Kim ty jesteś? - spytał odważniej Regulus, nieznacznie cofając się w stronę szafki nocnej, gdzie leżał jego telefon.

- Och, przecież mnie doskonale znasz, Black. - odpowiedział mężczyzna - Czyżbyś mnie nie poznawał? - chłopak lekko pokręcił głową. Mężczyzna zrzucił kaptur z głowy, po czym powoli zdjął maskę. Oczom Regulusa ukazała się blada, zmęczona, wychudła twarz, naznaczona bliznami. Czarne, przebiegłe, błyszczące oczy tonęły w szaleństwie, jednocześnie przybierając lekko nieobecny wyraz. Black, mimo, że nie widział tej twarzy od ponad dziesięciu lat, poznał ją.

- R-Rudolf Lestrange...? - wyszeptał zdziwiony, wpatrując się w mężczyznę przed sobą. Czyżby właśnie widział męża swojej kuzynki, który zginął dziesięć lat temu w pożarze Big Benu*? - A-ale przecież... przecież ty umarłeś... Jak to możliwe...

- Cóż Black, cuda się zdarzają. - odparł chłodno Lestrange - Kiedy Big Ben zaczął płonąć, rozpętała się panika. Jak wiesz, panika w takich sytuacjach zwykle znaczy śmierć. Ja i twój ojciec pracowaliśmy w jednym dziale. Podczas pożaru obaj byliśmy w części najbardziej narażonej na zawalenie się. Płonące deski w każdej chwili mogły nas przygnieść. Kiedy zaczęliśmy się wycofywać, potknąłem się i upadłem na ziemię. Wtedy jedna z desek spadła, przygniatając moją nogę. Błagałem twojego ojca, by mi pomógł, by mnie wyciągnął. Ale twój ojciec, słynny Orion Black nie miał odwagi naruszyć swojej jakże nieskazitelnej dumy. Jego zimne oczy, zimne jak jego lodowate serce, wpatrywały się we mnie z pogardą i politowaniem. - Regulus zwrócił uwagę na to, że głos Rudolfa stawał się coraz wyższy i drżący - Odwrócił się i uciekł. Uciekł jak tchórz, powtarzając wszystkim, że nie udało się mnie uratować. Mnie zostawił na łaskę Boga. Jak doskonale wiesz, jestem ateistą, nie wierzę w te bzdury. Jednak wtedy zacząłem się modlić, sam nie wiem dlaczego. Może mi już odbijało od dymu, może byłem tak przerażony, że nie zdawałem sobie z tego sprawy. I wtedy nagle dach się zawalił, płonące deski spadły prosto na mnie. Dlaczego przeżyłem? Szczęście, że deski były wygięte w łuki, przez co nie zawaliły się bezpośrednio na mnie, zostawiając trochę przestrzeni. Ale sytuacja również wtedy nie była bezpieczna. Uratował mnie młody chłopak, John Cortland, którego siostrę później zabił twój brat. - zachichotał cicho, jakby te słowa były dowcipem - John obiecał mi zachować moje ocalenie w tajemnicy, podając mnie za jego brata. Przez najbliższe osiem lat rehabilitowałem się w Ośrodku Leczenia dla Umysłowo Chorych św. Zenona**. Owszem, uznano mnie za chorego umysłowo. Długa historia... Po wyjściu z ośrodka świat był inny. Moja żona siedziała oskarżona o zabójstwa, brat wyjechał za granicę. Twój ojciec stał się niezwykle wpływowym politykiem. I nagle, pewnego pięknego dnia, zobaczyłem twojego brata z piękną dziewczyną. W głowie natychmiast zaświeciła mi się lampka - wiedziałem, jak mam się zemścić. Co, jeśli wrobiłbym twojego brata w morderstwo? Jako, że nosi on nazwisko Black, tak jak twój ojciec, nie tylko on zostanie upokorzony, Orion również. Czyż nie genialnie? Twój brat stałby się mordercą, a ojciec z wpływowego polityka zmieniłby się w wyrzutka społecznego. I tak się stało, nieprawdaż? - wybuchnął donośnym śmiechem.

✔️Nie zasługuję na twoją miłość | JEGULUS | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz