Okolice Nowego Jorku,
listopad 2032 rok
Harry Styles
When it gets cold, know sometimes and times I lose my home
"4 tydzień ciąży."
To pierwsze słowa jakie słyszę, gdy odbieram telefon od Camille. Momentalnie zaczyna kręcić mi się w głowie. Przytrzymując się blatu kuchennego, osuwam się na podłogę. Nie. nie. Nie.
"Przepraszam, Harry." Camille płacze do słuchawki. "Przepraszam. Powiedz coś."
Nie. Nie umiem nabrać oddechu, nie wiem co się dzieje. Rozłączam się w przypływie paniki i wybieram numer Louisa. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... nie odbiera. Staram się wyrównać oddech, ale czym bardziej się staram, tym bardziej się duszę. Moje ręce się trzęsą, boję się.
Kładę się na zimnej posadzce, skupiając na temperaturze podłogi zalewającej moje ciało.
Jeden wdech, dłuuugi wydech, jeden wdech, drugi wdech, trzeci i znowu nie umiem zatrzymać tego wiru. Rozpościeram dłonie na kafelkach, staram się znaleźć kotwicę w samym sobie w ciele, ale nawet jak już się uczepiam jakiegoś doznania, rozprasza mnie oddech i poczucie, że nie będzie lepiej.
Słyszę otwieranie drzwi, chociaż nie wiem ile czasu mija od rozpoczęcia ataku paniki. Wiem tylko, że umieram, nie ma już z tego wyjścia. Nagle ktoś klęka nade mną, przykłada rękę do mojej gołej klatki piersiowej w miejscu serca i mówi coś uspokajającym tonem głosu.
I wiem, że jest to Louis. Musi być Louis, tylko on wie jak mnie uspokoić.
"Jesteś bezpieczny, czujesz moją rękę? Skup się na niej. Harry. Skup się na ręce."
Ostatkami świadomości podnoszę ramię i zaciskam palce na jego dłoni. Powoli zaczynam łapać dłuższy wydech.
"Bardzo dobrze. Kochanie, jesteś bezpieczny, nic się nie dzieje. Wróć do mnie. Wróć do domu."
"Dom." udaje mi się wymówić. Zaciskam mocniej oczy. "Proszę."
Trwa to całe wieki, ale w którymś momencie otwieram oczy i widzę wyraźnie jego twarz. Moja dłoń zaciska z całej siły rękę Louisa do tego stopnia mocno, że cała jest czerwona. Oddycham spokojniej, rozluźniam się, kiedy już widzę, że doszedłem do punktu, w którym opanowałem atak.
"Jestem w domu." mówię, a Louis nachyla się do mnie i sam nabiera głęboki oddech.
"Wystraszyłeś mnie. Odebrałem telefon, słyszałem tylko jak upada ci on na ziemię i jak walczysz o oddech..." teraz Louis zaciska mocniej dłoń na moich palcach. Cały drży. Podnoszę się do pozycji siedzącej i uczepiam się na nim tak bardzo, jakby miał zaraz ulecieć w zapomnienie. Opada mu głowa na moje ramię, cicho łkając w mój sweter. "Co się stało?"
"Zaraz, proszę. Nie chcę przestawać cię tulić."
Wczuwam się w ten moment całym sobą. Niech mnie nie opuszcza.
"Nie musisz opowiadać, po prostu powiedz czy jest w ciąży." mówi beznamiętnie, nie przestając mnie przytulać.
"Jest." szepczę, załamującym się głosem. Louis potakuje, jakby spodziewał się tej odpowiedzi i wzmacnia nacisk rąk, by być jeszcze bliżej mnie. "Proszę, nie zostawiaj mnie."
Louis milczy, a mnie pochłania następna fala płaczu. Wtedy lekko się odsuwa i patrzy swoimi błękitnymi oczami prosto w moje. Prawdopobnie widzi w nich więcej bólu niż potrafi przyznać.
YOU ARE READING
Happier than ever
FanfictionNiespodziewana wiadomość od Liama doprowadza do reunionu One Direction. Co się stanie, gdy drogi Harry'ego i Louisa ponownie się przetną po 18 latach niewidzenia?