23

604 22 20
                                    


Londyn 

czerwiec 2033

Harry Styles

And then he'd say, that nothing can go wrong when you're in love, what can go wrong?

Nowa płyta New Direction dudni w uszach każdego kto przyszedł na naszą parapetówę. Zostaliśmy zasypani tyloma prezentami, że prawie torowały wejście do domu. Przyszli najbliżsi- Freddie, Gemma, Henry, Lottie, Mitch, Eleanor- ale również znajomi większej sławy. 

Obsługa chodzi po gościach z kieliszkami Moeta i przystawkami. Doszukuję się wszędzie wzrokiem Louisa, jakoś pól godziny temu oddalił się z Eleanor i od tamtego czasu nie słyszę jego śmiechu ani nie czuję jego koszulki przesiąkniętej dymem papierosowym. I szczerze? Czuję się odrobinę samotny, mimo, że wiele osób mnie zagaduje, proponuje kolejki i zaprasza na taras do tańca. 

"H?" 

Gemma wytrąca mnie z zamyślenia, subtelnie owijając palce wokół mojego nadgarstka. Posyłam jej krótki uśmiech.

"Nie wyglądasz jakbyś się dobrze bawił." komentuje półszeptem. Proponuje swojego drinka i chociaż nie powinienem pić,  wlewam w siebie cały pozostały alkohol. 

Gemma robi swoją sztandarową minę, gdy jest o mnie zatroskana. Popycha mnie w ustronne miejsce pod schodami.

"Co jest? Nie próbuj mnie zbyć. Jesteś moim bratem, wiem, kiedy coś jest nie tak."

"Po prostu nie wiem gdzie poszedł." mówię przygaszony. "Tylko tyle."

"A czemu tak kurczowo chcesz się go trzymać?" 

I to, to jest dobre pytanie

"Bo nie wiem co planuje." odzywam się bez większego namysłu. Potrząsam głową, jakby wykonanie tej czynności miało cofnąć słowa. "W sensie, tej niedzieli byliśmy w restauracji i wyznał mi, że chciałby zacząć koncertować? Zabrzmiało to jakby chciał znowu się zdystansować, a teraz go tu nie ma obok i-"

Gemma potakuje w zrozumieniu.

"Boisz się."

"To idiotyczne." mówię, a mój głos drży z emocji. "Reaguję przesadnie, muszę... muszę się uspokoić."

"Nie, dobrze, że o tym mówisz. Dodatkowo powinien wiedzieć jak się teraz czujesz. Chodź, poszukamy go."

Wychodzimy na zewnątrz, lampki rozwieszone nad naszymi głowami rozświetlają drogę na całe podwórze. Zrywa się lekki wiatr, drzewa wokół nas i trawa szaleją w różne strony, na co większość gości udaje się do środka. Właśnie wtedy zauważam Louisa, ze zmarszczonymi oczami, zakrywającego się bluzą. Idzie w towarzystwie Eleanor, aktywnie coś jej tłumacząc. 

Nasze spojrzenia się krzyżują. Louis natychmiast zbacza w moim kierunku.

"Jak tam, kochanie?"  zagaduje i zabiera ze stolika butelkę piwa. "Jak się czujesz?"

"Dobrze." odpowiadam, ale Louis tego nie kupuje. Bierze mnie za rękę, prowadzi przez cały dom do jedynego niedostępnego pokoju dla innych czyli sypialni.  Po drodze wita się z nowymi przybyszami, posyłając im słodki uśmiech, jednak, gdy zostajemy sami, cały wyraz Louisa się zmienia na bardziej zmęczony. 

Happier than everWhere stories live. Discover now