Las I Shoto

469 70 23
                                    

- Zostaw mnie! - krzyknąłem głośno i szarpiąc się, ale to na nic on wzmocnił swój uścisk do tego stopnia, że moja ręka aż zdrętwiała. Bolało mnie to okropnie, aż się popłakałem, ale to na nic — to boli!

-Ma boleć! Co ty myślałeś, że będę cię traktować jak księżniczkę? Jedziesz ze mną, musimy pogadać — szarpnął mnie za rękę, na co ostatni raz spojrzałem na Aizawe który uśmiechnął się do mnie, pokazując z palców broń i przykładając sobie do twarzy.

Przełknąłem głośno ślinę i idąc za nim, choć stawiałem opór, ale co to dla niego. Mógłby mnie jednym ciosem zmiażdżyć, ale nie poddawałem się tak szybko. Wcisnął mnie do auta siła tak, że cudem ochroniłem swój brzuch przed uderzeniem. Oddychałem głośno i czując pot, który ze mnie aż spływa ze stresu przed kolejnym poronieniem i stratą moich kochanych maluszków. Usiadłem normalnie, a kiedy zamknął drzwi, szybko wybiegłem z nich i biegnąc szybko, ale szybko mnie złapał za moją już i tak obolałą rękę zamykając drzwi na pilot tak, że nie mogłem wyjść. Otworzył je na sekundę, wsiadając i zamykając, by odpalić auto i ruszyć.

-Podchodzi to pod porwanie! Zgłoszę to na policję ty zwyrolu! - krzyknąłem głośno, chcąc otworzyć drzwi, ale na marne, bo były zamknięte. Jechał dość szybko, więc zapiąłem pas dla bezpieczeństwa swojego i dzieci.

-Zamknij się mała suko, nie obchodzi mnie to i tak ja wygram. Powinieneś pamiętać, że to ja tutaj rządzę i to ja zawsze dostaje to, co chce. Więc zamknij się, bo cię zabije — warknął, na co trochę się przestraszyłem, byłem przez chwilę cicho, ale ciekawość mnie zżerała, gdzie jedziemy. Czyżby dowiedział się, że jestem w ciąży i chce przeprowadzić aborcję? Nie to niemożliwe.

-Gdzie jedziemy? - spytałem, widząc coraz więcej lasu i krzewów i nagle zjechał w boczną uliczkę, wjeżdżając w jeszcze większy las i zatrzymując się nagle na łące. Spojrzał na mnie, wysiadając z auta i dość szybkim ruchem otworzył moje drzwi, siła mnie wyciągając.

-Jesteśmy na miejscu Izuku, możesz się pożegnać, bo masz do wyboru dwie opcje. Zabije cię tu i teraz a ja to zatuszuje lub zrobisz mi loda i dasz mi dupy i zapomnę o wszystkim. Wybieraj, masz pięć sekund.

-Upadłeś całkiem na mózg? Ty siebie słyszysz po tym wszystkim mam tak o rozłożyć przed tobą nogi? Zraniłeś mnie bardzo mocno i to twoja wina i ty masz czelność takie coś mówić? Za kogo ty mnie masz za jakąś dziwkę? - krzyknąłem, płacząc dość głośno i wręcz dławiąc się łzami.

Bakugou patrzył się ciągle na mnie i delikatna się trząsł, na co jeszcze bardziej chciało mi się płakać wiedząc, że ostatni raz mogę nabrać powietrze w płuca. Byłem na tyle zdeterminowany, by przystać na zrobieniu mu dobrze, ale koniec końcu zrezygnowałem, bo wole umrzeć niż takie coś odpieprzyć. Poza tym Mitsuki czuwa nad dziećmi i się nimi opiekuje, choć będę za nimi tęsknić i ból sprawia mi to, że nie będę w stanie zobaczyć dwójkę nowych dzieci.

-Czas minął, wybieraj — powiedział, ale zaraz się rozpłakał sam z siebie i trzęsąc się jeszcze bardziej i mierząc we mnie pistoletem, na co sam nie wiedziałem, co mam robić. Popchał mnie delikatnie tak, że upadłem na ziemię, cicho sapiąc z bólu i spoglądając na niego, jak coraz bardziej płaczę — proszę, uciekaj. Nie zatrzymuj się proszę o to, bo nie wiem jak długo dam radę.

-Jebany sukinsyn — krzyknął nagle Alfa, skacząc z gałęzi i od razu zasłaniając mnie sobą — nie pozwolę ci go skrzywdzić kolejny raz. Raz to zrobiłeś, ale teraz nie pozwolę, rozumiesz!

Oboje zaczęli się szarpać dość mocno, bijąc się nawzajem, na co widok był okropny, bo oboje byli już po kilku sekundach cali we krwi. Wstałem szybko i biegnąc ile tylko miałem sił w nogach, jak najdalej od nich nie chcąc tego widzieć. Dobrze wiedziałem, że ten Alfa to nikt inny jak Alfa z tamtego dnia, który mnie uratował, ale czy on mnie śledził?

Nie wiele myślałam przyśpieszyłem, nie wiem ile tak biegłem, ale na pewno wystarczająco by być jak najdalej. Oparłem się o drzewo, głośno płacząc z nerwów i ogromnego stresu przez to zdarzenie. Przecież to niemożliwe, że Bakugou płakał i wręcz błagał, bym uciekł, by on mi nie zrobił krzywdy. A co jeśli moja teoria o herbacie jest prawdziwa? Teraz nie czas na to, teraz muszę walczyć o życie, bo jeśli się okaże, że jednak tamten Alfa też okazy się zły i on pokonał Bakugou i teraz szuka mnie, by mnie zabić?

-Jesteś cały? - podskoczyłem, odwracając się i widząc Alfę całego zakrwawionego, który był kilka razy poszczelony. Był to ten sam, który wybił okno w gabinecie, spojrzałem dokładniej i mógłbym przysiąc, że to Shoto.

-Tak i dziękuję za pomoc nie wiem jak ci się odwdzięczę za to. Mam nadzieję, że jesteś w stanie zajść do szpitala? Pomogę ci zaraz zadzwonię po karetk...

-To słodkie, że tak się martwisz Izuku o mnie się nie martw, mnie się tak łatów nie pokona, bo jestem jak ze stali. Ten sukinsyn był silny. Nie powiem, że nie, ale w porę uciekł i mam nadzieję, że naprawdę jesteś cały i zdrowy. - powiedział i biorąc moje dłonie, na co spojrzałem na nie i moje serce na moment stanęło.

-Ja nie wieże Shoto, to naprawdę ty? - spytałem, widząc małą bliznę na ręce, która dokładnie pamiętam. Shinsou przez przypadek kiedyś jak był pijany to zgasił papierosa mu na ręce, a nie w popielniczce. - Nie ukrywaj się przede mną, tyle się znaliśmy.

-Nie chce byś mnie takiego widział Izuku jestem okropny — powiedział, ściągając kaptur a moje serce na moment stanęło. Rzeczywiście miał białe włosy i swoje turkusowe oko a z drugiej strony metalową czaszkę, jak i świecące szare oko. Przełknąłem ślinę i nie wiedząc, co powiedzieć — wiem, jestem okropny.

-To naprawdę ty tak bardzo tęskniłem — powiedziałem, wtulając się w niego, na co stał chwilę w szoku i zaraz sam mnie objął. - Jak ty przeżyłeś? Czemu się ukrywałeś? Odpowiedź mi proszę.

-Nie mogę powiedzieć Izuku, bo już i tak złamałem zasadę. Odprowadzę cię do domu spokojnie i zapomnij o mnie dobrze? Nie możesz nikomu mówić, że żyje dobra?

-Ale czemu?

-Nie chce cię stracić.

Do następnego :)

Niania II | BakuDeku • TodoDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz