Księga VI

868 58 37
                                    

Nie rozumiała, dlaczego zostawili ciało Lotty. Powinni je od razu pochować, a tymczasem leżało na zimnej i brudnej podłodze więzienia, w którym zamknięto Andrellę. Dziewczyna przez długie godziny wpatrywała się w opiekunkę, łudząc się, że wkrótce wybudzi się z koszmaru, a kobieta będzie żyła. Niestety upragniona pobudka nie nadchodziła. W końcu zrezygnowała z nadziei na cud i zajęła się przemyśleniami. Nie wiedziała, jak długo każą jej tam siedzieć, a gadanie do trupa wydawało jej się co najmniej dziwne. Dusza już dawno odeszła w zaświaty, więc nie chciała, aby ktoś nieproszony ją słyszał.

W głowie kłębiło jej się tysiące myśli, począwszy od wyklinania cara, a kończąc na próbie modlitwy do bogów. Liczyła na to, że któryś z nich wspomoże w uwolnieniu jej ludzi. Jednak fakt zamordowania dwóch garcian bez wyrzutów sumienia skutecznie przekreślał szanse na wsparcie z ich strony. Z trudem skupiła się na przyziemnych sprawach. Tym razem ukochani bogowie nie mogli pomóc, więc czym prędzej musiała coś wymyślić. W zastraszającym tempie traciła wszystko, co kochała, dlatego nie mogła pozwolić, aby liczba ofiar się powiększyła. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to zawarcie sojuszu. Tylko na jakich warunkach? Była pewna, że Melias nie pozwoli im tak po prostu odejść.

— Wstawaj! — Usłyszała wyrywający ją z zamyślenia głos.

Uniosła otępiały wzrok na dwójkę jegomościów o wyniosłych spojrzeniach. Ledwo ich zobaczyła, a już się zirytowała. Kim niby byli, by tak na nią patrzeć?! Starszy górował nad młodszym o niemal dwie głowy. Obaj ubrani byli w garcianskie mundury, o ile tak można było nazwać czarne szaty ze złotymi klamrami i wielkim symbolem na piersi, z którym miała już okazję się zapoznać. Ich strój różnił się od tego, jaki widziała dotychczas. Prawdopodobnie wynikało to ze stopnia wojskowego lub pełnionej funkcji. Zachowaniem przypominali księdza, który kiedyś przybył na wyspę i nazwał mieszkańców poganami. Nie patrzyli jej w oczy, jakby bali się, że rzuci na nich urok. Ta myśl rozśmieszyła Andrellę, więc uśmiechnęła się krzywo.

— Egzekucja? — prychnęła zjadliwym tonem.

— Cesarz chce cię widzieć — oznajmił młodszy.

Westchnąwszy, wstała i się przeciągnęła. Po godzinach spędzonych w jednej pozycji skostniała, a odsłonięte przez koszulę i luźne spodnie części ciała przybrały niepokojąco siny odcień. Było cholernie zimno. Strażnik podszedł, po czym uklęknął. Skoro tak bardzo jej się bali, że aż musieli przykuć ją łańcuchami, to, dlaczego zbliżali się do niej bez jakiejkolwiek broni? Może był to kolejny test... Szczęk otwieranego zamku zwrócił uwagę Andrelli na klęczącego przed nią chłopaka. Kiedy miał zamiar się podnieść, poruszyła dłońmi i sugestywnie kiwnęła dłonią na złote obręcze. I tak nie miała zamiaru walczyć, więc mogliby ją uwolnić. Jak zwykle jej oczekiwania względem „uprzejmości" garcian okazały się dalekie od rzeczywistości. Mężczyzna bez słowa schował plik kluczy do kieszeni togi i szybko — jakby bał się, że go zabije — dołączył do kompana.

— Nie pozwólmy mu więc długo czekać.

Otworzyli przed nią drzwi, a sami stanęli za jej plecami. Trzymali dystans. Czuła się, jakby wcale nie była więźniem. Miała wrażenie, że to ona prowadziła ich przez ciemne korytarze. Każdemu kroku towarzyszył szczęk łańcuchów. Zewsząd otaczał ją kamienny mur przeplatany co kilka metrów różnego rodzaju drzwiami. Gdy po raz drugi minęła tą samą rozbitą lampę, zrozumiała, że coś było nie tak. Jak już wcześniej zauważyła, strażnicy nie posiadali broni, co zważywszy na jej czyny, było skrajnie nieodpowiedzialne. Nie pilnowali dziewczyny, a wręcz puszczali ją wolno. Do tego dochodził jeszcze brak jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. W normalnej sytuacji popychaliby, szarpali i pewnie nie zawahaliby się uderzyć, gdyby sprawiała problemy. Zatrzymała się, przez co jeden z nich na nią wpadł. Tak jak się spodziewała, odskoczył od niej jak poparzony, po czym uniósł dłonie i je skrzyżował.

Przeklęte Cesarstwo | Tom 1 | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz