Księga XIX

520 43 4
                                    


Zanim zdołała choćby pisnąć, poczuła na ustach czyjąś rękę. Spanikowana otworzyła oczy, a nad sobą ujrzała lekko rozmazaną twarz mężczyzny o znajomych rysach. Dopiero co wybudziła się ze snu, więc dobrą chwilę zajęło jej rozpoznanie tej osoby. Był to ten sam człowiek, który jakiś czas temu chciał ją zabić pod pretekstem wykonania misji od kogoś, kogo nazwano Najwyższym. Złapała z nim kontakt wzrokowy, a kiedy zorientował się, że odzyskała przytomność, drugą dłoń zacisnął na jej nosie. Nie mogła oddychać. Szarpnęła się gwałtownie, ale był zaskakująco silny. Przycisnął jej głowę do poduszki, przez co miała wrażenie, jakby miażdżył jej twarz. Próbowała się podnieść, odepchnąć go. Paznokciami rozdrapała jego ramiona do krwi. Do oczu napłynęły jej łzy bezradności. Wyraźnie zniecierpliwiony zdecydował się na niej usiąść. Bez wahania wykorzystała moment, gdy stał na jednej nodze. Z całych sił uderzyła go w klatkę piersiową. Upadł z głośnym hukiem na podłogę. Łapczywie wdychała powietrze, otarła mokre policzki i choć czuła mocne zawroty głowy, wstała, a następnie zrobiła kilka kroków w stronę oprawcy.

— Kiepski z ciebie zabójca — wydyszała, łapiąc za stojący na szafce flakonik perfum.

Zamachnąwszy się, rozbiła buteleczkę o kant stołka. Nie zwracała uwagi na to, że stąpała po szkle bosymi stopami. Ból w ostatnim czasie dodawał jej sił i otrzeźwiał umysł, lecz nieprzyjemne szczypanie małych ranek wywołało na jej twarzy grymas. Zakonnikowi ciężko było podnieść się z podłogi, co nawet ją ucieszyło. Im mniej hałasu podczas zabijania go, tym lepiej. Obserwowała swoją przyszłą ofiarę i choć mogła załatwić to szybko, postanowiła odrobinę się nad nim popastwić. Uśmiechnęła się mimochodem, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie. Dlaczego tym razem nie wziął ze sobą pistoletu, skoro miał dostęp do takiej broni? Powolne uduszenie we śnie w porównaniu z jednym strzałem z broni palnej było fatalnym pomysłem na morderstwo. Co prawda było znacznie cichsze i mniej krwawe, ale skoro już raz mu się nie udało, mógł rozplanować to jakoś lepiej. Zrobiło jej się żal mężczyzny.

— Raz już cię pokonałam — powiedziała, a następnie jednym wprawnym ruchem wbiła kawałek naczynia w kostkę napastnika tak, aby przeciąć ścięgno. Zdusił w sobie krzyk, przez co zyskała pewność, że nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział o jego wizycie w jej komnacie. — Kim jest Najwyższy?

Dyszał ciężko. Wpatrywał się w nią z taką nienawiścią, jakby zmusiła go do zaatakowania siebie we śnie. Sam był sobie winien, więc nie miała skrupułów, by lekko okaleczyć niedoszłego zabójcę. Ukucnęła naprzeciwko zakonnika, po czym z zaskakującą delikatnością przesunęła palec w stronę flakonika. Nie chciała, żeby wykrwawił się zbyt szybko, więc nie wyciągnęła jeszcze narzędzi zbrodni. Poza tym, dopóki rana była czymś zatamowana, wypływało z niej mniej krwi. Skrzywiła się na samą myśl o sprzątaniu tego bałaganu, kiedy wyciągnie od niego jakieś przydatne informacje.

— Masz jeszcze trzy kończyny, w których mogę przeciąć ci żyły. A wiesz, co to oznacza? — spytała spokojnym tonem, jakby mówiła do dziecka. — Będziesz wykrwawiał się powoli, ale boleśnie. Zadbam o to, aby każda minuta dzieląca cię od śmierci była dla ciebie katorgą.

Odsunął się, widziała, jak drżał ze strachu, a pot spływał mu kroplami po twarzy. Jednak wciąż uparcie nie odpowiedział na zadane pytanie. Zirytowana westchnęła. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie doprowadziła nikogo do tego stanu. Ledwo co go drasnęła, ale miała wrażenie, jakby lada moment miał się rozpłakać i błagać ją o życie. Poczuła wtedy niespodziewaną satysfakcję. Gdyby się w tym zatraciła, miałaby cały świat u stóp. Na samą myśl, że właśnie tak czuł się Melias za każdym razem, gdy ją torturował, wzdrygnęła się z obrzydzeniem. W żadnym stopniu nie przypominała cara, więc dlaczego coś tak głupiego przyszło jej do głowy?

Przeklęte Cesarstwo | Tom 1 | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz