Same geny

271 9 5
                                    

Święta święta święta, wzdychałam. Dziś jest 23 grudnia. Dzień przed świętami których nienawidzę, czemu? Pewnie się spytacie. A to dla tego, że gdy byłam mała mój ojciec zbyt hucznie je obchodził, zapraszał wujka z którym razem imprezowali do jasnego ranka. Nic dziwnego by w tym nie było, ale gdy mój ojciec choć trochę się zdenerwował wyżywał się na mojej matce. Krzyczał na nią a czasami nawet bił, do takiego stanu, że nie mogła się podnieść. Mała ja tylko patrzyłam bojąc się ojca, że też mi coś zrobi. Z reszta nie wracajmy do tego. Te święta miałam w planach spędzić z Evan'em i jego rodzina. Nie miałam zamiaru wracać do domu szczególnie po tym incydencie z moim ojcem. Nie ma co dłużej gadać.

———————

Patrzyłam przez lekko oszronioną szybę samolotu, Marcin obok spał opierając się o moje ramie ze zmęczenia. Nie miałam ochoty ucinać se drzemki razem z nim więc robiłam cokolwiek co przyszło mi do głowy. Cieszyłam się gdy Stewardesa ogłosiła lądowanie, ale musiałam jeszcze do budzić kolegę obok który niezłe poleciał w sen. Kilka szturchnięć a jego oczy zaczęły się otwierać.
-Marcin dobrze, że już wstałeś lon dujemy-powiedziałam dobudzając chłopaka.

-Co? Co się dzieje?-wyjąkał zaspany.

-Zara lądujemy, obudź się już-

-Okej, okej-wydusił zaczynajac się rozbudzać.

————————-

Wysiedliśmy ze samolotu gdzie stał Evan z kwiatem w ręku rozglądający się po pomieszczeniu. Na mojej twarzy odrazu pojawił się uśmiech widząc nieśmiałego chłopka.

-Potrzymaj to-rozkazałam do Marcina idącego za mną. Kolega zrobił co powiedziałam a ja mogłam pobiec czym prędzej w ramiona chłopaka.

-Evan!!!-krzyknęłam na całe lotnisko, z prędkością światła przytulając się do mężczyzny.

-Lilianna.-wydusił. Słychać było po jego głosie, że był on szczęśliwy na mój widok.-Dobrze cię widzieć Lili.-

-Lili?-Zdziwiłam się na te słowa.

-No wiesz nudziłem się, i tak se wymyśliłem ksywkę-wyjaśnił biorąc mój kosmyk włosów zakładając za ucho.

-Tęskniłam fest za tobą-

-Ja za tobą tez piękna-odpowiedział uśmiechając się nie urywając przy tym kontaktu wzrokowego.

-Chodźmy już-wtrącił się Marcin z walizkami.

-Masz racje-odpowiedziałam i razem poszliśmy do auta Evana.

__________________

Dojechaliśmy do kawalerki Marcina gdzie się rozpakowaliśmy. Uznałam, że zatrzymam się tam na chwile do póki mój konflikt z ojcem nie ucichnie.

-Ah powrót na stare dobre śmieci- wydusił Marcin otwierając drzwi do mini salonu połączonego z kuchnia.

-Nie chciałabyś u mnie spać?-zasugerował Evan.

-Kochanie, nie martw się u Marcina będę bezpieczna. Zobacz jak tu przytulnie-uznałam gładząc chłopaka po poliku.

-Wiesz, że lepiej bym się czuł z tobą u boku-

-Już się tak nie martw, wszystko będzie dobrze-

-No dobra-parsknął Marcin przerywając nam miłosne rozmówki. -Koniec tej miłości czas się wypakować.-

-Masz racje, widzimy się później narazie-pożegnalna chłopaka buziakiem spuszczając go z oczu. Poszłam do salony gdzie się wypakowałam do małej szafki w rogu.

Bad Romance-Evan Peters 18+Where stories live. Discover now