𝟰: avengers tower

4 0 0
                                    

– Wiesz w ogóle co się tutaj dzieje? – spytał po dłuższym czasie wędrówki. Towarzysząca mu dziewczyna zacisnęła jedynie zęby, przyśpieszając kroku i ciągnąc go jeszcze szybciej. Ostrożnie przemieszczała się pomiędzy przeszkodami, uważając by Spider-Manowi włos z głowy nie spadł. Miała wrażenie, że Tony Stark w każdym innym wypadku urwałby jej głowę. Wędrowali już około dwie godziny, ukrywając się przed dwiema grupami szaleńców oraz jeszcze gorszymi zamieszkami, podczas których walczyli ostatni żywi ludzie w tym mieście, zwycięzcy spowici ogniem. Na nich jednak czerń nie napierała, co było dość dziwnym zjawiskiem. Tak jakby otaczająca ich powłoka była myśląca? Peter zastanawiał się też gdzie tak właściwie się znajdują. W tej ciemności traciło się poczucie orientacji a tyle, że powoli przestawał wierzyć w szybkie i bezproblemowe osiągnięcie celu. Z każdą minutą coraz ciężej było złapać oddech. – Domyślam się, że odpowiedź brzmi tak. Teraz muszę jedynie dowiedzieć się czemu nie chcesz mi powiedzieć.

– Bo później już cię nie uciągnę. Wbijesz się w ziemię i będziesz chciał zdechnąć, byleby nie widzieć końca naszej cywilizacji, który zbliża się wielkimi krokami. I nie chce mi się powtarzać dwa razy tego samego, gdy do celu mamy tak niewiele. – Przewrócił oczami, ignorując jej wypowiedź. Nie mogło być tak źle, prawda? Wiele przeciwności losu upewniło go w tym, że z każdej sytuacji było wyjście. Z niej także musiało być. Nawet nie zauważył, gdy wkroczyli do Avengers Tower. Dopiero gdy korytarz rozświetlił się ciemnoczerwonymi światłami, zdał sobie sprawę z tego, gdzie się znajdują. Jego serce zamarło na widok awaryjnych świateł tego miejsca. Dopiero teraz w pełni zdał sobie sprawę z tego, że świat który znał, właśnie się kończył. Czy był po nim jakiś następny? Serce zaczęło mu szybciej bić, gdy dziewczyna puściła jego rękę, a później wspólnie weszli do windy.

W salonie siedzieli już wszyscy Avengersi, oglądając na wielkim telewizorze to, co działo się na świecie. Spojrzeli na dwójkę nastolatków. Tony od razu podbiegł do chłopaka, mocno go do siebie przygarniając. Romanoff nerwowo sprawdzała coś na komputerze, Steve patrzył się prosto w ciemność, a Clint chodził nerwowo wkoło, usiłując się do kogoś dodzwonić, prawdopodobnie do swojej rodziny. Wszyscy byli poddenerwowani i podminowani.

– Wiesz co się tu dzieje? My nie możemy się połączyć z jakąś satelitą ani niczym innym, przez co globalna sieć padła... – spytał blady jak ściana miliarder, a Spider-Man pokręcił głową, odwracając się w stronę towarzyszącej mu dziewczyny. – A ty? Kim jesteś?

– Kimś kto wie, gdzie w tej chwili się znajdujemy. A znajdujemy się w czarnej dupie bez wyjścia. Dosłownie.

Blask Gwiazd • AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz