„Zła decyzja"

271 11 1
                                    

-Naprawdę nie ma innego wolnego terminu?- pytałam lekarki spoglądając na kalendarz.
-Przykro mi. Taki sezon.- odparła kobieta.
-Niech mnie w takim razie pani zapisze.- odparłam zakrywając twarz dłońmi.
-Wtorek 17:00?- zapytała upewniając się
-Tak, wtorek 17.- odpowiedziałam wykreślając z kalendarza swoje badania.

Zawsze dbam o innych bardziej niż o siebie, i niestety dobrze wiem że to w przyszłości przyniesie złe skutki.
Mogę przecież jeszcze kilka dni poczekać ze swoimi badaniami prawda? Junior jest teraz w potrzebie a moim zadaniem jest pomóc.

Jest poniedziałek, 8:20, a ja już muszę się zbierać z łóżka ponieważ muszę zrobić małemu śniadanie.
Młody zerwał się z łóżka o godzinie 8:00 i pobiegł do swojego pokoju się przebrać, po czym wrócił mówiąc że idzie grać w piłkę na swoje małe boisko.
Pomachałam mu oczywiście głową na znak zgody, no ale to nie zmienia faktu że muszę już wstać.
Szybkie przebranie się, dzisiaj trochę inaczej, bo na dworze zrobiło się cieplej.

Zbiegłam na dół po schodach, ale gdy zobaczyłam ma dole Portugalczyka szybko zrezygnowałam z pomysłu robienia śniadania

Ops! Esta imagem não segue nossas diretrizes de conteúdo. Para continuar a publicação, tente removê-la ou carregar outra.

Zbiegłam na dół po schodach, ale gdy zobaczyłam ma dole Portugalczyka szybko zrezygnowałam z pomysłu robienia śniadania.
-Zapomniałaś wczoraj odebrać sushi, wziąłem za ciebie, masz w lodówce.- odparł nawet na mnie nie spoglądając.
-Dzięki.- odpowiedziałam zabierając je z lodówki, po czym szybko zmieniłam kierunek drogi wybierając się na górę.

Poszłam do małego chłopca który biegał po boisku kpiąc piłkę w swoim piłkarskim stroju.
-Dzień dobry Piłkarzyku, śniadanie.- odpowiedziałam kładąc przed nim talerz sushi.
-Wow, sama zrobiłaś?- zapytał pałaszując rolsy.
-Aż taka dobra nie jestem.- odparłam śmiejąc się.
Po skończonym posiłku wróciłam na dół i umyłam naczynia.
Okazało się że zwolniło się miejsce w przychodni dla Juniora na dzisiaj, więc nie musiałam odwoływać swoich badań. No ale już przepadło, jak to się mówi, klamka zapadła.

Wyszłam na taras siadając na leżaku, i wpatrując się w basen.
Zachowanie mężczyzny z rana nie dawało mi spokoju na ani chwile.
Może on jest po prostu wkurzony tym że wszyscy myślą że jesteśmy w związku?
Albo po prostu jest zmęczony? Ale to by nie tłumaczyło jego zachowania...
Z ciągłych myśli wyrwał mnie dzwoniący telefon. To matka Mężczyzny.
-Kochana moja witaj!- odpowiedziała z entuzjazmem kobieta.- Już nie długo zacznę chyba do Ciebie mówić synowa,
Ale żeby tak własnej matce nie powiedzieć...
Tego chłopa to ty wybrałaś średniego sobie.-
Powiedziała do słuchawki. Brzmiała na taką szczęśliwą że aż smutno mi było jej powiedzieć że nic nas nie łączy.
-Bardzo mi przykro pani Aveiro, ale mnie i Cristiano nie łączy żadna więź. To jakaś plotka która wyszła od mediów.- odparłam Spuszczając głowę w dół.
Kobieta odetchnęła do słuchawki milcząc przez chwilę.
-Bardzo szkoda naprawdę. Na tym zdjęciu, wyglądaliście na takich zakochanych w sobie że aż uwierzyłam.- odparła. Przykro mi było gdy sama to słyszałam, ponieważ sama widziałam te zdjęcia. Które tak wszystkim namieszały w głowie, rozpowszechniając jakieś wyrwane z dupy informacje.
-Przykro mi naprawdę, że musiała pani czytać te bzdury, no ale mnie i Cristiano raczej nic łączyć nie będzie.- odparłam smutno do słuchawki.
-Kochasz go prawda?- zapytała kobieta. Pytanie to sparaliżowało mnie po całości. Mój organizm zaczął wariować, a ja sama czułam, jakbym zaraz miała zwrócić sushi.
-Nie wiem o czym pani mówi.
-Wiem jak wygląda zakochana kobieta skarbie. Nie musisz się tłumaczyć.- odpowiedziała, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Naprawdę to nie tak. Lepiej niech pani sobie nie robi nadziei.- odparłam słysząc jak kobieta wzdycha z bezradności.
-Mogła byś przywieść mi dzisiaj Juniora na kilka dni? Stęskniłam się.- zapytała po chwili.
-Będę po 16.- odpowiedziałam żegnając się z kobietą.
Po chwili zobaczyłam idącego w swoją stronę bruneta, z przewieszoną torbą na ramieniu, i czapką z daszkiem na głowie, założoną na odwrót.
Miał na sobie strój Realu, co oznaczało że jedzie na trening.
-Jade na trening, pilnuj dziecka.- odparł bez żadnych emocji w głosie nawet na mnie nie spoglądając.
-Twoja mama zabiera go dzisiaj o 16.- odpowiedziałam nie patrząc w ogóle w jego kierunku.
Rzucił tylko szybkie „ok", po czym wsiadł i wyjechał.
Co za człowiek. Jeszcze wczoraj rzuca Ci się na szyje i sypia z tobą w jednym łóżku, a dzisiaj udaje jakby Cię nie znał.
A dlaczego mnie to tak Boli?
Bo zakochałam się w tym skurwielu.
Kocham Cristiano Ronaldo.

15:30
Wyszliśmy z przychodni.
Juniorowi zalecono antybiotyk żeby trochę wspomóc jego układ odpornościowy, i kilka witamin, które odrazu kupiliśmy.
W drodze do samochodu jeszcze złapało nas paparazzi z kamerami pytając o Cristiano, na co ja im odpowiedziałam że nic między nami nie ma.
Zgodnie z prawdą.
Po tym incydencie odwiozłam odrazu skierowaliśmy się do domu Babci Juniora.
Podróż minęła przyjemnie i w spokoju.
Chłopak chciał żebym przez głośniki puściła hymn Realu Madryt, ponieważ powiedział, że wtedy będzie się lepiej jechało.
Zaśmiałam się tylko puszczając to o co poprosił.
Po chwili zaparkowałam pod domem rodziny Aveiro.
Wysiadłam z samochodu biorąc chłopczyka na ręce.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam wchodząc do domu.
-Witaj skarbie.- odpowiedziała babcia chłopca przejmując Juniora z moich ramion.
Podałam jej walizkę którą mały ze sobą wziął i pomogłam zanieść wszystko na górę.
-Może zostaniesz chwile?- zapytała spoglądając na mnie.- Napijemy się herbaty?
-Z wielką przyjemnością.- odpowiedziałam jeszcze po drodze udając się do toalety.
Gdy stanęłam przed lustrem spojrzałam na swoją twarz.
Makijaż to był chyba wczorajszy. Dobrze że akurat miałam na sobie przeciw słoneczne okulary.
Zdjęłam je poprawiając makijaż.
Uznałam że wszystko wyglada okej, więc spakowałam torebkę z chęcią wyjścia, ale moje mroczki przed oczami powstrzymały mnie.
Kręciło mi się w głowie tak mocno że nie mogłam stać na nogach. Usiadłam na chwile na podłodze zamykając przy okazji oczy.
Uspokoiło się więc wstałam i wyszłam z łazienki powolnym krokiem.
Usiadłam przy stole naprzeciwko kobiety popijając ciepłą herbatą.
Matka Bruneta uważnie przyglądała się mi, jakby coś było nie tak.
-Skarbie wszystko w porządku?- zapytała z troską w głosie.
-Tak, dlaczego pani pyta?- zapytałam martwiąc się że zauważyła coś z tego co działo się w łazience. Ale to by nie miało sensu, drzwi były zamknięte.
-Troszeczkę zbladłaś.- odpowiedziała
-Mam tak naturalnie, zaraz przejdzie.- skłamałam.
Dopijając napój odniosłam filiżankę herbaty do kuchni wstawiając ją do zmywarki.
Wzięłam torebkę z zamiarem wyjścia z domu, lecz za nim to pobiegłam się pożegnać.
-Pa malutki. Słuchaj się babci.- odparłam całując chłopaka w główkę.
Stanęłam przed drzwiami gdy coś się stało.

Wszystkie dźwięki które docierały do mnie w tamtym momencie stawały się rozmazane i głuche.
Moje ręce zesztywniały nie mogłam nimi ruszyć.
Przed oczami pojawiła się ciemność, a moje nogi już dłużej nie potrafiły trzymać się podłogi.
Zemdlałam.

~She will help you~ Cristiano Ronaldo Onde histórias criam vida. Descubra agora