„wielki dzień- liga mistrzów"

142 9 6
                                    

-Okej chłopaki plan jest prosty. Gramy najlepiej jak umiemy i lecimy po zwycięstwo.- powiedział Zidane głosząc swoją mowę jak zwykle przed każdym treningiem.

Do ręki wzięłam swój notes oraz długopis, i tak jak zwykle zaczęłam sprawdzać czy wszyscy są „Obecni".

-Cristiano Ronaldo.- wyczytałam w końcu Portugalskiego zawodnika, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
Jednak chłopaka wśród wszystkich nie było.
Jak już wiecie ja się strasznie szybko denerwuje więc tak i było tym razem.

-Ktoś widział Ronaldo w szatni?- zapytał trener zawodników.
Wszyscy pokręcili przecząco głowami.

-Mówiłem mu że jeżeli spóźni się dzisiaj na trening nie wystawie go w składzie meczowym!

-Trenerze nie denerwuj się tak już jestem.- powiedział Cristiano wchodząc zdyszany z wielkim bukietem kwiatów w ręce.
Później podszedł do mnie całując mnie w policzek, i podarował mi kwiaty.

-Jesteś debilem.- odparłam nie kryjąc uśmiechu który mimo złości na Portugalczyka pojawił się na mojej twarzy.

-Dobra Cristiano, reszta, 10 okrążeń w koło Boiska. Ruchy!- krzyknął trener i jak na postrzał wszyscy zaczęli biegać. A ja wzięłam się za wypełnianie papierków.

~*~
Stres zjadał mnie z każdej możliwej strony.
Ostatnimi czasy miałam na prawdę złe wspomnienia z boiskami, i meczami, ale nie ma co przez to zamykać się na świat. Zwłaszcza gdy twój chłopak jest najpopularniejszym piłkarzem na świecie.

-Dasz sobie radę dobrze o tym wiesz.- powiedziałam ściskając chłopaka za ręce.
Wiem że denerwuje się tym meczem zapewne bardziej niż on ale to już nie moja wina.

-Wiem. A ty przestań się stresować bo to szkodzi i tobie i dzieciom.- odparł głaszcząc moją dłoń swoim kciukiem.

-Ja po prostu boje się że stanie się coś złego tak jak podczas meczu z PSG...- powiedziałam spoglądając głęboko w jego oczy.
Chciałam żeby już było po wszystkim, żebym mogła już przytulić go w naszym domu, gratulując zagranego świetnie meczu.

-Georgi, posłuchaj mnie. Wiem że tamten mecz przyniósł nam wiele strachu, ale obiecuje Ci że teraz nic się nie stanie. W końcu to ty jesteś ratowniczką.- powiedział uśmiechając się szeroko.
Odwzajemniłam jego uśmiech, po czym delikatnie musnęłam jego usta.
Chłopak złapał mnie w talii pogłębiając nasz pocałunek.

-Ronaldo.- krzyknął Zidane kierując się w stronę Portugalczyka.
Momentalnie się od siebie oderwaliśmy, a ja schowałam twarz czerwoną jak burak w koszulce Ronaldo.

-Tak trenerze?

-Ustawiamy się. Za moment wychodzimy.- odparł prowadząc nas w stronę tunelu którym wychodzili zawodnicy.
Trzymałam rękę Cristiano tak mocno jak tylko mogłam.
Za moment on miał wejść na murawę i zagrać najważniejszy w tym sezonie mecz, a ja stresuje sie jakby szedł na wojnę.
Spokojnie Geo, wdech i wydech. Da radę.

-Wiem że pewnie chętnie została byś ze mną, ale nie wiem czy tak chętnie weszła byś na murawę jako zawodnik.- powiedział Ronaldo wybudzając mnie z przemyśleń.
Momentalnie się ocknęłam słysząc jak reszta osób odpowiedzialnych na oprawę meczu zawołała mnie żebym udała się na swoje miejsce.

-Idę, pa.- krzyknęłam szybko kierując się w stronę wyjścia.

-Kocham Cię!- krzyknął jeszcze Cris na pożegnanie, na co ja strasznie się zarumieniłam słysząc dźwięk podekscytowania jego kolegów.
Wzięłam po drodze torbę medyczną i udałam się w specjalnie wyznaczone dla Ratowników miejsce.

Już po chwili można było słyszeć krzyk, a dwie drużyny, BVB oraz Real wybiegły na murawę ustawiając się do hymnu Champions League.

~*~
Mecz do końca pierwszej połowy skończył się wynikiem 0:0, a piłkarze zeszli do szatni gdzie ja wstępu nie miałam, więc wiedziałam że spotkam się z Crisem dopiero po zawodach.
Gdy już miałam schodzić z boiska i udać się na przerwę coś a raczej ktoś przykuł moją uwagę.
Blond włosa szczupła sylwetka którą niestety znałam za dobrze.
Chcecie wiedzieć kto siedział w pierwszym rzędzie w koszulce z numerem 7 trzymając szalik Realu Madryt w ręku?
Clair.
Była asystentka mojego chłopaka.
Może przyszła tutaj na mecz?
Nie ma co się denerwować. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład mecz.

Z tymi myślami udałam się na przerwę.
Razem z personelem medycznym uzupełniliśmy torby z bandażami i wszystkim co potrzebne, a później pozwoliliśmy sobie na chwile przerwy.
Jednak z mojej głowy nadal nie uciekała blondynka, którą chwile temu widziałam.
Co jeżeli próbuje znowu wrócić do pracy dlatego przychodzi na mecz wykupując miejsce w pierwszym rzędzie?
Wolała bym żeby tak nie było...
A nie będę przecież rozmawiać z Cristiano na ten temat bo specjalnie dla mnie zwolnił ją z pracy, więc dlaczego miałby znowu ją przyjąć?
Nie ma co się zamartwiać.
Trzeba wrócić do pracy.

~*~
Druga połowa meczu to dopiero było coś.
Co chwila żółte kartki, kontuzje, i mnóstwo akcji na bramkę ze strony Realu.
No ale wynik nadal prezentował się 0:0.
Myśle że nikogo nie satysfakcjonował. Zwłaszcza Cristiano, który w nerwach krzyczał już nawet na swoich kolegów z drużyny.
Nie chciałam żeby mecz skończył się wygraną dla drużyny przeciwnej, ponieważ wiem jak Ronaldo poświęcał się przez ostatnie miesiące żeby grać w drużynie na meczu finałowym.

W końcu się doczekaliśmy.
W 65 minucie meczu Real Madryt zaczął prowadzić jednym golem strzelonym przez Sergio Ramosa co doprowadziło Królewskich do prowadzenia!
Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć i skakać z radości mając nadzieje na przynajmniej jeszcze jedną bramkę.
Za to ja w głębi duszy miałam nadzieje że ta bramka padnie od zawodnika z numerem 7.

~*~
Mijały minuty, i w końcu mecz dobiegł końca.
Real Madryt wygrał puchar, po raz 15 zdobywając mistrzostwo!
Na twarzach dosłownie każdego kibica można było zobaczyć uśmiech, a drużyna skakała z radości na środku boiska.
Poza Cristiano.
Ten próbował się cieszyć i nawet w kilku momentach starał się uśmiechać ale nie wychodziło mu to za dobrze.
Postanowiłam do niego podejść.

-Hej przystojniaku.- odparłam kucając obok niego.
Ten tylko spojrzał na mnie po czym spuścił swoją głowę spowrotem na murawę.

-Co się stało Cris, możesz mi powiedzieć?- zapytałam się chwytając go za rękę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Co się stało Cris, możesz mi powiedzieć?- zapytałam się chwytając go za rękę.
Podniósł na mnie wzrok a ja mogłam wtedy zobaczyć te zawiedzenie samym sobą.

-Jestem do bani. Wszystko zawaliłem.- odparł spoglądając na swoje korki, trochę zużyte po dzisiejszym meczu.

-Dlaczego w ogóle tak mówisz? Wygraliście!- starałam się podnieść go na duchu ale widać było że potrzebuje pobyć sam.

-Ale nie strzeliłem żadnej bramki.- powiedział wstając z boiska.
Z bólem serca ale stwierdziłam że potrzebuje on chwili dla siebie żeby wszystko przemyśleć, więc po rozdaniu nagród wróciliśmy oddzielnymi samochodami do domu.
Tyle że gdy ja zajechałam na posesje, jego jeszcze nie było..

~She will help you~ Cristiano Ronaldo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz