9. Życie bywa niesprawiedliwe.

28 1 3
                                    

Dwanaście lat później...

– Kurwa, kurwa, kurwa nie! Nie zgadzam się słyszycie?! – ton którego użył mężczyzna był jak złamane serce, on nie zgadzał się z tym co mowią lekarze, nie mógł na to pozwolić.
To było za dużo na jego barki. Nigdy by się nie spodziewał takiego zakończenia.

On nie mógł Na to pozwolić. Mimo że wiedział, jak i tak będzie nie chciał dopuścić do siebie myśli, to nie mógł być koniec nie po tym co przeżyli razem.

On był przecież młody mógł jeszcze wiele osiągnąć i wiele wywalczyć, dlaczego świat jest tak nie uczciwy? Czemu nie mógł jak reszta ludzi na tym zjebany świecie być po prostu szczęśliwy? Jego szczęście zostaje mu odebrane w najgorszy możliwy sposób.

Jego malutki, jego poromyk nadziei, jego sens zostaje mu w tym momencie odebrane w nieuczciwy sposób. On nawet nie ma szans w tej walce. A to jest najgorsze bo choćby zaczął wyzywać i przeklinać samego Boga to nic nie da. On musiał to zaakceptować po prostu zaakceptować wszystko tak jak jest i tyle. Chociaż było to niezwykle ciężkie zadanie.

Patrzył na niego, był po podłączany do setek urządzeń których działania nie znał, wiedział że gdy jedna z tych maszyn się zepsuje on go straci na zawsze. Bez powrotnie bez względu jak bardzo by nie cierpiał.

Przychodził tu każdego dnia, nie było doby by nie obwiniał się za to wszystko chociaż to nie ja do końca jego wina.

Fakt mógł powiedzieć by jego ukochany, poszedł wcześniej do lekarza.

Mógł spędzać z nim więcej czasu, zamiast dopuścić do rozpadu małżeństwa.

Mógł dbać, kochać i chronić przed wszelkim złem.

Mógł go nie zostawić gdy pojawił się kolejny problem.

W sumie to co się działo było jego winą, to wszystko było tylko winą tego dupka który mógł, ale nie widział potrzeby. C0 było dziecinne i chore.

Złapał zimną dłoń i znów zaczął szlochać. Patrzył jak miłość jego życie umiera i to na jego oczach, życie bywa niesprawiedliwe.

– Wybacz mi kochany, wybacz że nie byłem gdy tego potrzebowałeś... – wyszeptał przykładając czoło do dłoni którą wcześniej ucałował. Spojrzał w prawo, musi przynieś kolejne kwiaty, te już uschły.

Ponownie jego wzrok poszedł na mężczyznę, był blady jak śnieg, jego usta były w kolorze truskawki, a piękne blond loki rozsypywały się po poduszce i czole, był taki piękny w tej swojej niewinności. Mimo tego wszystkiego ostatnie słowa jakie słyszał od niego były "nawet jeżeli mnie zabijesz będę cię kochał!"

Do dziś pamiętał tą złość i to rozgoryczenie jakie było w młodym mężczyźnie, gdy dowiedział się o zdradzie jakiej dokonał starszy z nich dwoje. Blond anioł nigdy się nie posunął do tego, ale ten drugi... Zniszczył wszystko po prostu wszystko co mógł i to był ból dla mężczyzny.

Potem awantura i pstryk nagle telefon, pośpiech i szpital tak od pół roku czarnowłosy odwiedza swojego męża który jest w śpiączce.

Wszystko jest nie tak jak miało być mieli być razem na zawsze umrzeć razem, a nie osobno, oj świadomość że tracimy coś cennego jest bardzo boląca. To rana która nigdy się nie zasklepi, ona nigdy nie zostanie wyleczona.

Zawsze on nowa będzie boleć i ranić coraz bardziej chociaż można przywykną ć do tego bólu. Nic się na to nie poradzi.

– Proszę się pożegnać zaraz będziemy odłączać pacjenta – mruknął oschły mężczyzna po 50-siątce i wyszedł z pokoju, a on zastanawiał się jakim prawem ktoś kto odbiera życie może być tak obojętny.

W końcu każdy ma prawo żyć do cholery jasnej, czy bogaty czy biedny, czy normalny czy schorowany. Każdy ma takie samo prawo. A lekarze czy inni tego typu co pracują z ludźmi po wielu latach wypalają się zawodowo chociaż nie powinni w końcu każdy przypadek jest inny. Każdy jest inny. Nie ma dwóch takich samych osób.

Westchnął ciężko i podniósł się trzymając dłoń ukochanego.

– To koniec najdroższy... – wyszeptał całując czoło mężczyzny – będę Ci wierny obiecuje... I zawsze będę cię kochał..

Lekarze podeszli i jednym ruchem odłączyli wszystkie urządzenia, byli bez duszni. Bez żadnych po hamowań po prostu to zrobili.

Czarnowłosy zapłakał głośno padając na kolana, to był koniec pięknej miłości. Pięknego życia. To wszystko co budowali przez lata skończyło się z dnia na dzień kurwa!

Płakał, krzyczał, dowierzał. Wyzywał, przepychał się. Ale nic mu nie zostało poza akceptacją tego co już się stało.

Jego jedna i prawdziwa miłość nie żyje.

Park Jimin którego kochał odszedł i nigdy nie wróci.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No więc mamy mały przeskok w czasie, ale spokojnie w następnym rozdziale już wszystko wróci do normy, mam nadzieję że rozdział sie spodobał. Jak tak to mnie to cieszy niesamowicie. Miłego wieczoru życzę lub dnia ❤️❤️

Zanim odejdę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz