Prolog

3.5K 78 39
                                    

Kiedy poczułam zatrzymujący się samochód głośno westchnęłam po czym przetarłam oczy i wysiadałam z pojazdu. Kiedy otworzyłam drzwi auta moim oczom ukazała się słoneczna Barcelona. Wszędzie były palmy i uśmiechnięci ludzie co sprawiało, że ja też automatycznie się uśmiechnęłam.

Wyszłam z pojazdu i niespodziewanie ktoś mocno mnie przytulił. Chwile byłam zdezorientowana i stałam jak słup soli jednak po chwili przypomniałam sobie, że to mój starszy brat do którego przyjechałam na wakacje.

— Cześć braciszku — Powiedziałam roztrzepując jego ciemne, blond włosy

— Ivy jak ty wyrosłaś — Stwierdził dokładnie mi się przyglądając

— Przecież nie widzieliśmy się jakieś dwa miesiące — Odezwałam się obserwując jak Matt podchodzi do bagażnika taksówki i wyciąga z niego moją walizkę

— Oj tam dla mnie to wieczność — Rzekł sarkastycznie, a ja tylko się uśmiechnęłam

W końcu poszliśmy do mieszkania mojego brata. Nie było jakoś bardzo luksusowo, ale czego można oczekiwać po studencie? Chłopak nie musiał pokazywać mi nawet domu bo znałam go niemal na wylot.

Kiedy Matt wyszedł po coś do sklepu zaczęłam się rozpakowywać. Nie mogłam doczekać się dzisiejszego spotkania z moim przyjacielem. Odkąd stał się sławnym piłkarzem mało kiedy się spotykamy. Na dodatek mieszka bardzo daleko ode mnie, ale teraz mamy całe dwa miesiące kiedy możemy się widywać.

Po powiecie Matta zaczęliśmy robić obiad. Zrobiliśmy spaghetti, a po zjedzeniu go byłam jeszcze bardziej podekscytowana bo nasze spotkanie zbliżało się wielkimi krokami.

Poszłam się ogarnąć i napisałam do Pedriego kiedy będzie, ale brunet wciąż mi nie odpisywał.

Gotowa do wyjścia siedziałam znudzona na łóżku przeglądając instagrama i nagle rozległ się dzwonek do drzwi.

Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam prosto do drzwi wejściowych. Otworzyłam je i niewiele myśląc rzuciłam się brunetowi na szyje. Jednak po chwili zorientowałam się, że ten bruent, którego właśnie obejmowałam nie nazywał się Pedri. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam mojego wroga numer jeden czyli Gaviego.

Szybko się od niego odsunęłam i zaczęłam udawać odruchy wymiotne.

— Nie udawaj idiotko — Powiedział suchym tonem patrząc na mnie z pogardą

— Wypraszam sobie, żebyś mnie tak nazywał zjebie — Spoważniałam i założyłam ręce na piersi

Gavi tylko się zaśmiał po czym pokiwał głową lustrując moje ciało.

— Cycki ci urosły — Stwierdził, a ja szeroko otworzyłam usta

— Zbok — Syknęłam po czym przypomniałam sobie o tym, że byłam umówiona z Pedrim, więc spytałam
— Gdzie twój przyjaciel?

— Kazał mi po ciebie przyjechać, bo jest zajęty — Stwierdził poprawiając swoje włosy

— Zajęty? — Spytałam zaskoczona

— Głucha jesteś? Tak Z a j ę t y — Przeliterował wpatrując się we mnie z wyższością

— Dlaczego przysłał ciebie? Przecież wie, że cię nienawidzę— Syknęłam

— Ooo jak uroczo — Uśmiechnął się Gavi po czym spoważniał i rzekł
— Z wzajemnością

— Odpowiesz mi na pytanie? Czym Pedri jest tak bardzo zajęty, że karze przyjechać po mnie takiemu debilowi jak ty? — Powtórzyłam pytanie

— Kazał mi nic nie mówić — Stwierdził chłopak, a ja tylko przewróciłam oczami

W końcu poszłam z Pablem do taksówki i oboje pojechaliśmy do domu Pedriego. Wyszłam z auta, a Gavi nawet na mnie nie czekał tylko szedł już w stronę wejścia.

Nie miałam ochoty iść koło niego, więc nie przyspieszałam kroku i cały czas podążałam za nim. Pablo wszedł do środka i zostawił otwarte drzwi. Na wejściu usłyszałam odgłosy muzyki wydobywające się ze środka. Chwile później bez zastanowienia weszłam do środka.

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Where stories live. Discover now