Miłość

229 72 14
                                    

Piękne dziewczę śród przepastnych łonek na świat spoglądało
A myśli brodzą w stresowej głowie
Rodzinne długi ciągną w grunt gopsodarstwo
Popaść w niepożądane miłosierdzie
To jedyna z dróg jakie wskazano

Wróciwszy do cienkich, wystających desek
Los szydził z rodziny głośnym echem
Praca ciężka, ni żniw w gospodarstwie
Jamużny złotych na utrzymanie

Tuliła matkę, oplatała zmęczone serce
„Wyjdź za bogacza!” — jedynym wyjściem
Serce nie sługa, a wić je chcieli pieniężnym wieńcem?
Rozpacz pochwyciło krasnolicą za powiekę
„Jestem dorosłym twym dzieckiem!” — i precz z palca matki po tym biegnie

Pod korony przygarnięto skuloną płaczniczkę
W tutejszym naturze gronie męskość się plącze
I przez iskry ciągnących się promyków
Ujrzał szaty czarnych włosów

"Dlaczego dżdżyste deszcze z ślepi twych lecą?"

"Bo złotą monetą raptem resztką!
A rządzą całym okrągłym światem!
Po morza, lodowce i w tej polanie!
A miłość w marach na mogiły posłali!"

"Och, krasna, co śród drzew przyciągasz jasnolicem
Ja w umyśle te same poglądy dzierżę
Lecz niewiele złocistych monet otrzymuje w świecie
Wszak gdy stały się ubytkiem niewielkim
Ja stał się zwykłym niedostatkiem..."

Omcknięta z łez piękno jego ujrzała
Mądrość z cudem skroni przeplatana
Jakby wytwór przyrzeczony z niebiosa
W świetle błogiego słońca

Okowy przerwane w szczerej lubości dobie
Stopy w łonach zieleni jak we widziadle
Błyszczą w pustym krajobrazie
Bo lubość biedna bogatym wyrokiem
Opoką stali się wzajemnie
A to z niemożnych złotych wzięło się zarzewie

Szczęśliw oni jakby byli oświeceni
A ci w pieniądzach zaburzeni
Biada iskry nie-miłości leci!
I już tacy nieszczęśliwi

Tomik Poezji Where stories live. Discover now