"Rozbite szkło"

409 53 85
                                    


*time skip o dwa dni do 29 lutego bekołz aj kan*

Wilbur właśnie kończył pakować wszystkie swoje rzeczy, gdy usłyszał otwieranie się drzwi do mieszkania. oczywiście był to nie kto inny niż Alex, jednak dało się usłyszeć kroki więcej niż jednej osoby, zdejmowanie butów i jakieś szuranie. Brunet zignorował to na razie, pakując ostatnie rzeczy w spokoju.

Nagle jednak usłyszał tłuczenie szkła. Podniósł się do pozycji stojącej, słysząc syknięcie bólu z kuchni i jakąś konwersacje. Szybko otworzył drzwi, prawie wbiegając do kuchni.

-Co tu się- Jego oczom ukazał się Alex siedzący na podłodze, na kolanach, z zakrwawioną ręką i rozbitym szkłem dookoła i panikujący George.- Co tu się stało?- Dokończył pytanie, nie wiedząc do końca co robić.

-Alex spytał się czy chce się napić kawy lub herbaty, powiedziałem że wystarczy woda, sięgnął po szklankę, która jakoś wyślizgnęła mu się z ręki i zbiła, a jak chciał pozbierać szkło chyba coś mu się wbiło.- Powiedział zmartwiony George.

-Ehh serio jak dzieci. George jakbym mógł cię prosić, poszedłbyś po szufelkę i zmiotkę z łazienki? Ja opatrze mu tą rękę.- George kiwnął na tak i ruszył po rzeczy, o które go poproszono. Alex wstał z podłogi, idąc z krwawiącą ręką w kierunku zlewu.- Ej ej ej, nie. Stój, na podłodze wszędzie jest szkło, jeszcze w nogę sobie wbijesz, a tego nie płucze się wodą tylko się dezynfekuje. Siadaj tu i pokaż mi to.- Alex posłusznie usiadł na blacie wyspy, wyciągając dłoń do przodu.

-okej, nie jest aż tak źle, nic nie jest wbite, tylko się przeciąłeś, już martwiłem się, że serio będę musiał ci wyjmować szkło z ręki.- Powiedział, sięgając do jednej z szafek i wyjmując jakiś koszyk pełen bandaży, plastrów, jakiś żeli i tego typu. 

-Aww martwiłeś się o mnie? - Zaśmiał się czarnowłosy.

-Wilbur się o kogoś martwi? Od kiedy to możliwe? Widziałem go jak się martwi tylko raz w życiu jak usłyszał, że coś poważnego stało się Tommy'emu.- Zachichotał George, który w rękach trzymał szufelkę wraz ze zmiotką.- Ja już to zamiotę.

-Nie martwię się o ciebie, nawet tak nie powiedziałem. Powiedziałem, że martwiłem się o to, że będę musiał ci wyjmować szkło z ręki. Brzydziłoby mnie to.

-Mhm, wmawiaj sobie. A tak przy okazji kto to Tommy? Jak się o niego martwisz to jakiś twój chłopak czy coś?- Zapytał Quackity, gdy Wilbur grzebał w koszyku. George od razu wybuchł śmiechem a Wilbur spojrzał się na niego jakby powiedział że jest wyższy od niego.- Powiedziałem coś nie tak? To twój były? Sorki jak coś- Nie dane było mu dokończyć, bo George walnął ręką w blat, zataczając się już ze śmiechu.

-Tommy to mój młodszy brat.- Powiedział spokojnie Wilbur, chociaż tak naprawdę był tym rozbawiony.- A co zazdrosny?

-Ej! To moja rola!

-Jaka rola?

-Takie teksty, tylko ja tu wale podtekstami.- Wilbur odpowiedział na to tylko "ok" i napsikał coś na wacik.- Co to? Mam nadzieje, że nie woda utleniona, bo to dziadostwo szczypie i nie dam ci się tknąć w takim wypadku.

-Octonisept czy coś takiego, i nie to nie woda utleniona i nie będzie cię szczypać dzieciaku. Powiedz mi, zastrzyków też się boisz? Albo pobierania krwi?- Zaśmiał się uszczypliwie.

-Raz zemdlał na widok igły.- Powiedział George.

-George!- Wrzasnął Alex.- Jak mogłeś mnie wydać, myślałem że jesteśmy przyjaciółmi.- Powiedział oburzony, gdy Wilbur chichotał pod nosem, oczyszczając delikatnie ranę chłopaka.

-My? Nie, dla mnie jesteś tylko jakimś typem który funduje mi żarcie.

-Kupiłem ci raz obiad ostatnio i teraz jestem twoim sugar daddy czy coś?

-Jeszcze jak.

-Ja tu jestem, pogadajcie sobie o waszych dziwnych relacjach innym razem może, bo ty się z nim kłócisz i co chwila się ruszasz, musisz siedzieć w miejscu.- Powiedział Wilbur.

-Zazdrosny?- George uniósł brew. 

-O co?

-O to, że Alex to mój sugar daddy? Nie no spokojnie, nie masz co się o to martwić, jest cały twój za dwie dychy. Deal?

-EJ!

-No co? Biznes to biznes.- Wzruszył ramionami George, wyrzucając szkło z szufelki do śmietnika.

-Ale ty jesteś. A idź sobie.

-Okej.- George udał się do drzwi.- Jednak masz go za darmo Will, bierz go sobie i rób z nim co chcesz!

-Dziękuję za ten niepotrzebny prezent! Na pewno dobrze go spożytkuje!- Odpowiedział mu Will, gdy ten wychodził właśnie z mieszkania, a drzwi się zamknęły tuz za nim.

-Aha, czyli teraz jestem przedmiote- Auć, to boli, uważaj trochę.- Spojrzał na chłopaka, który bandażował mu właśnie dłoń.

-Oj przepraszam mój panie. Czy bandaż jest za ciasno dla księżniczki? Już poprawiam, ucałować dłoń moja wysokość?- Powiedział z przekąsem.

-Nie jestem księżniczką po pierwsze, a po drugie tak, jest za ciasno.

-Oj dobra, poprawiam, nie trzeba tak nie miło.- Powiedział, poluźniając trochę bandaż i zawiązując go tak by się nie zsunął ani nie rozwiązał.- Gotowe.

-Dziękuje mój wierny poddany, a teraz idę się pakować.- Zeskoczył z blatu i wyminął bruneta, udając się do swojego pokoju.



-----------------------------

766 słów

"Nauczę cie czegoś" ||Quackbur|| Aleksffs [W Trakcie Pisania]Where stories live. Discover now