xlii. found.

5.8K 532 17
                                    

jeśli ktoś nie widzi całości rozdziału proponuję zjechać na sam dół i odświeżyć. powinno się pojawić wszystko. ;) wattpad miewa wkurzające humory.



To, co działo się miedzy nimi było niezwykłe. Osoba trzecia, przyglądająca się ich relacji, z pewnością nie potrafiłaby zrozumieć, czego tak naprawdę chcą. Oni sami nie byli tego pewni. Kłótnie, narkotyki, hektolitry alkoholu. Nieodłączna część ich wspólnego życia. Bliskość, czułość, czasem nawet słodkie, wzniosłe słowa. To zdecydowanie było tym, co tak mocno i tak pewnie trzymało ich przy sobie. Bo często popadali w skrajności. Dzika zachłanność i słodkie pocałunki. Wspólne wciąganie białego proszku i wspólne spacery po plaży. Awantury i chwile ciszy, w których nie wysuwali się ze swych ramion. Nie przyznawali się przed samymi sobą, ale byli razem. Bo jak inaczej można było nazwać ich zachowanie? Dzielili dom, dzielili łóżko, dzielili swój czas. Dzielili swe emocje, uczucia, zachowania. Wzloty i upadki. Choć Louis tak bardzo się bronił, był słaby. Słaby wobec uczucia, jakie rozpierało jego serce, gdy patrzył w błyszczące, orzechowe oczy dziewczyny. I zmieniał się. Choć walczył, choć nie przyznawał się nawet przed samym sobą.

Czyż to nie zabawne? Piękna i Bestia, bardzo powoli zamieniali się rolami, które odgrywali w całym tym przedstawieniu, zwanym życiem.

Jak to możliwe, że drugi, z pozoru zwykły człowiek, może mieć na nas tak wielki wpływ?


Błękitna, męska koszula w delikatną, ledwo widoczną kratę, okalała jej filigranowe ciało. Sięgając do połowy jej ud, subtelnie ukazywała liczne, kolorowe malunki na jej skórze. Za długie, niedbale podwinięte rękawy i kilka rozpiętych guzików, ukazujących białą koronkę stanika. Co chwilę pochylała się nad brązowym pudłem, wypełnionym przeróżnymi bibelotami. Prezent od Harry'ego. Kilka porcelanowych kotków z jego kolekcji, na szczęście. Kilka bliżej niezidentyfikowanych figurek i obrazków nieznanych malarzy. Oczywiście każda rzecz była niepowtarzalna, każda z zupełnie innej bajki. Tak jak wszystko w domu i szafie zielonookiego.

Poruszała subtelnie biodrami, nucąc coś pod nosem. Układała ostrożnie każdą, pojedynczą rzecz. W pewnym momencie poczuła, że nie jest w pokoju sama. Uśmiechnęła się lekko, gdy długie ręce objęły jej biodra. Ciepło jego gorącego torsu przedostawało się przez cienki materiał błękitnej koszuli i pieściło przyjemnie jej plecy. Ułożył usta na karku ciemnowłosej dziewczyny i składał na jej skórze leniwe, długie pocałunki. Rozkoszując się każdym skrawkiem jej delikatnej skóry. Przysunął się jeszcze bliżej. Splótł swe palce, nie wypuszczając Ever z objęcia.

- Ślicznie wyglądasz w mojej koszuli. - Wyszeptał, opierając podbródek na jej ramieniu i obserwując poczynania dziewczyny.

- Dzięki bajerancie. - Uśmiechnęła się szerzej, ustawiła na półce figurkę przedstawiającą palmę i powoli odwróciła się w stronę niebieskookiego. Spoglądał na nią z góry. Jego biodra oplatał biały ręcznik, a z ramion spływały jeszcze pojedyncze krople wody. Musnęła palcem jego tors, kreśląc na nowo czarne literki.

I to było piękne. To zapierało dech w piersiach. Sposób w jaki na siebie działali. Emocje, jakie w sobie wywoływali. Piękna i Bestia zatopieni w swoich spojrzeniach. Spojrzeniach pełnych zadowolenia i spełnienia. Jednak, które z nich - właśnie w tamtym momencie - było Piękną? Które było Bestią?


*

Postanowiła odwiedzić zielonookiego właściciela kolekcji porcelanowych kotów. Stęskniła się za nim, choć minęło jedynie kilka dni. Musiała również wziąć przepis na jego popisowe ciasteczka, planując wieczorną niespodziankę dla Louis'a.

Z małą torebką, mieszczącą dosłownie kilka rzeczy, w tym mały rewolwer, który dostała od niebieskookiego, przemierzała wesoło małe uliczki Barcelony. Nie spodziewając się najgorszego, które miało czekać na nią tuż za rogiem.

Zdziwiła się, widząc czarnego Lexusa, nieopodal domu Harry'ego. Tamta okolica miała to do siebie, iż jej mieszkańcy nie należeli do tych z wyższej klasy. Nikogo nie było stać na tak dobry samochód. Mimo wszystko, wzruszyła ramionami i skierowała się do drewnianych drzwi, uroczego domku. Zmarszczyła brwi, widząc lekko uchyloną powierzchnie. Poprawiła torebkę na ramieniu i przyśpieszyła kroku. Pchnęła lekko ciężkie drzwi i po cichu weszła do środku. Cisza. Całkowita cisza. I to już sprawiło, że zaczęła mieć złe przeczucia. Harry nigdy nie siedział po cichu.

Niepewnym krokiem pokonała salon, rozglądając się ze zdenerwowaniem. Wszystko było zdewastowane. Meble, obrazy. Porozbijane figurki, wszystko walało się na podłodze. Przygryzła wargę, by w tym samym momencie usłyszeć dziwny trzask dochodzący z kuchni. Przyśpieszyła kroku. Jej serce zabiło szybciej, nieprzyjemne dreszcze ogarnęły jej skórę. Odrzuciła torebkę i upadła na kolana.

- Harry! - Krzyknęła, łamiącym głosem, chwytając leżącego na podłodze młodego mężczyznę. Z trudem wsunęła jego pobitą, zakrwawioną głowę na odsłonięte uda. Gdy przesuwała wzrok na całą jego postać, czuła jak wielka szpila przeszywa jej serce. Próbował się poruszyć, próbował wstać i coś powiedzieć. był tak mocno pobity, że nie był w stanie się odezwać. Nawet kiwnąć palcem.

- Co za skurwiele ci to zrobili. - Mówiła cicho, wycierając cieknącą krew z jego twarzy.

- Uciekaj. - Jego ledwo słyszalny szept, zmroził jej ciało na kilka sekund.

- Co? Nie ma mowy. Nie zostawię cię tak. - Potrząsnęła głową i przechyliła się do tyłu, chwytając za torebkę.

- Ever, kurwa... - Dodał nieco mocniejszym głosem. Jak gdyby w jednej sekundzie dostał kopa energii i podniósł się powoli, opierając na łokciach. - Uciekaj stąd. Ja sobie poradzę. - Mówił bardzo powoli, aczkolwiek poważnie.

- Nie zostawię cię tutaj. Zadzwonię po karetkę, po Lou...

- Proszę. - Przerwał ciemnowłosej, przeszywając ją wyblakłą zielenią oczu.

- Ale flamingo.. - Jęknęła ze strachem, widząc jak kolejna stróżka krwi spływa po jego czole.

- Poradzę sobie. To nie pierwszy raz. Kwiatuszku, błagam. - Zniżył głos, wyciągając z trudem rękę i muskając długimi palcami jej dłoń. - Uciekaj do Louis'a. Musicie się gdzieś ukryć. Znaleźli was.


Wybiegła z domu zielonookiego, zarzucając w pośpiechu torebkę. Oglądała się dyskretnie na wszystkie strony. czarny Lexus wciąż stał w jednym i tym samym miejscu. Starając się go nie zauważać, szybkim krokiem skierowała się na najbardziej wypełnioną ludźmi uliczkę miasta.

Odpalenie silnika, ruszenie z piskiem opon. Wszystko działo się tak cholernie szybko. A ona była już zgubiona.






Perilous • bad tomlinson  ✔Where stories live. Discover now