Pomocy

13 2 0
                                    

Spacerowałam po pobliskim lesie więc bardzo się nie oddaliłam od szkoły.

Wyruszyłam w głąb lasku kierując się w stronę starego mostu który został zamknięty już pare lat temu po tym jak coraz więcej nastolatków popełniało tam samobójstwa, z tąd nazwa "Most samobójców". Nie przychodzi tam nikt od dłuższego czasu. Na początku te okolice były pod ścisłą obserwacją funkcjonariuszy. Lecz od jakiegoś czasu stało się kompletnie niewidoczne dla mieszkańców tak jakby każdy o nim zapomniał.

Krąży plotka , że kiedy ostatnia z ofiara popełniła tam samobójstwo i magicznie zniknęła podczas gdy jeden z policjantów odciął linę i położył nieboszczyka na środku mostu udał się na jego początek by poinformować dalsze służby. Niestety kiedy policjant się odwrócił ciała już nie było. Postanowił przejść przez most lecz kiedy przyjechał kolejny radiowóz ślad po chłopaku jak i funkcjonariuszu poprostu zaginął. A na miejscu zanaleziono tylko kawałek sznurka i dokumentację polcjanta. Od tamtej pory most został  przeklęty a każdy kto postanowi przez niego przejść czeka srogi wyrok śmierci.

A że strach ludzi jest tak silny w ich oczach to miejsce całkiem przestało istnieć. Nikt już o nim nie pamięta i nie opowiada.

Dokładnie nie wiadomo czy to prawda, ale skoro ja tam jestem i to nie pierwszy raz odkąd odkryłam ten zakątek. To chyba stało się to zwykłym mitem w moich oczach.

Kiedy dotarłam na miejsce usiadłam na samym środku.

Miałam tam urządzony malutki kącik z poduszek które zabierałam z domu za każdym razem jak czułam się naprawdę źle. Układałam je w wzór gwiazdy i się na niej kładłam wpatrując się w piękne korony drzew.

Kocham to miejsce, jest takie spokojne a myśląc o tym że wiele osób odebrało sobie tu życie mnie uspokaja. Nie wiem dlaczego i może jest to chore ale tak jest. Myśląc o tym że tyle ludzi wybrało właśnie to miejsce jest dla mnie bardzo fascynujące. Staram się pojąć co wtedy czuli.

Mój zamysł przerwał dzwonek telefonu.

Szybko się zerwałam i niechcący jedna z poduszek odfrunęła i spadła na sam dół.

Chwyciłam telefon i ujrzałam połączenie.

"Mama"

Nie mogło to wróżyć niczym dobrym.

Odebrałam biorąc przy tym głęboki wdech.

___________________________________________

-Halo

-Ashley! Gdzie ty do cholery jesteś! Co ty odpierdalasz?! -Aż prawie upuściłam telefon

-Ale o co chodzi?- Zapytałam lekko zachwianym głosem, serce waliło mi jak młot.

-Wszystko wiem! dzwoniła do mnie instruktorka! Co ty robisz! dlaczego się kurwa tniesz! Ty jesteś mądra?! Wracaj natychmiast do domu! Ja już sobie z ojcem o tym porozmawiam! Zobaczysz!

W tamtym momencie już nic nie słyszałam prócz szybkiego oddechu i kołatania własnego serca. Zaczełam dławić się własnymi łzami.

Spojrzałam na ekran telefonu, rozłączyła się.

___________________________________________

Siedziałam bez ruchu przez jakieś 20 minut.

Nie wiedziałam co mam robić.

Wybuchłam płaczem i wyciągnęłam spod etui telefonu małe ostrze.

Podwinęłam rękaw i zrobiłam pierwsze nacięcie.

Potem kolejne i kolejne i jeszcze jedno.

W końcu przestałam liczyć.

__________________________________________

Kiedy mój cały nadgarstek był we krwi i nie widziałam miejsca na kolejne na cięcia podwinęłam kolejny.

Straciłam rachuwe i nie mogłam przestać a moja biała skóra przenika zabójczym blaskiem ciemnej czerwieni.

-Kurwa! Nienawidzę cię!! Nie!!Na!! Wi!!! Dze!! Nienawidzę!!- dusiłam się łzami nie mogłam się opanować.

Spoglądnęłam w dół, moje ręce wyglądały strasznie jakby ktoś grał na nich w kółko i krzyżyk z jakieś setki razy.

Poduszki na których siedziałam były przemoknięte krwią.

Spojrzałam na dłoń w której trzymałam zakrawioną żyletkę.

-Pierdol sie!- wy krzyczałam na cały głos i wyrzuciłam żyletke gdzieś przed siebie.

Cała się trzęsłam, bałam się wracać do domu. Nie miałam już siły, chciałam umrzeć.

Wtedy już wiedziałam co oni czuli bynajmniej tak myślałam.

Próbowałam się podnieść ,niestety nie miałam na tyle sił.

-A niech by to szlak! -Ledwo z siebie wydusiłam.

Złapałam w dłonie telefon przedtem wycierając je o czyste miejsca poduszek.

Wykręciłam numer telefonu do Nathana.

Niestety usłyszałam jedynie "Brak środków na wykonywanie połączeń"

Włączyłam messenger i wcisnęłam w pierwszy wyświetlony dymek chat,  chciałam poprostu poczuć się bezpiecznie a w obecnym momencie bałam się samej siebie.

Ledwo ruszyłam palcami, ekran był cały zamazany przez smugi roztartej krwi.

Po pięciu minutach walki z ciałem zorientowałam się że nie mam zasięgu.
Po raz kolejny dostałam ataku paniki, nie mogłam oddychać wtedy telefon wyleciał mi z dłoni a ja ledwo utrzymywałam przytomność.

Upadłam na resztę poduszek lekko wydając z siebie ciche "Pomocy"...

Ostatnia/iskra nadzieiWhere stories live. Discover now