Co mi jest?

13 1 0
                                    

Obudziłam się. Niestety nie mogę się ruszyć. Rozglądam się po pomieszczeniu w którym obecnie się znajduje. Jest to ten sam pokój w którym mnie umieszczono tylko jedyną rzeczą jaka się zmieniła to oplatające moje ręce i nogi szerokie pasy.
Próbuje z całych sił się wydostać lecz jestem zbyt słaba by rozerwać tak grubą skórę.

Przychylam głowę w stronę drzwi które gwałtownie się otwierają. Widzę te samą kobietę z gabinetu lekarskiego.

-Musieliśmy cię przypiąć, byłaś strasznie pobudzona a potem zemdlałaś- zbliża się coraz bardziej.

Postanowiłam zagrać na zwłokę by w końcu ktoś mnie uwolnił. Mimo że byłam wściekła bo umieszczono mnie tutaj bez mojej zgody to jeszcze nie mogę się ruszyć.

Wzięłam głęboki wdech czując jakbym połykała całe powietrze z tego pomieszczenia.

-Proszę mnie uwolnić, przecież nikomu nie zrobię krzywdy. To był jedynie atak który często się pojawia jak czuje zagrożenie w śród otoczenia- spokojnie odparłam a łza spłynęła mi po policzku.

Dr. Ambrith nachyliła się delikatnie odpinając po kolei małe kramelki.

Czułam na swoim ciele jej oddech.

Kiedy już byłam wolna przybrałam pozycję siedzącą i lekko się odsunęłam zwijając w kłębek. Schowałam głowę w kolanach a moje dłonie je oplatały.

-Ejj... Spokojnie wszystko się ułoży- dłoń Ambrith delikatnie muskała moje ramię.

-Zamknęliście mnie tu wbrew mojej woli. Mój najlepszy przyjaciel jest za granicą i jedynie mogę go zobaczyć przez ekran cholernego telefonu. Odebraliście mi miejsce które było dla mnie wszystkim. Nie mogę nawet wyjść na dwór by odetchnąć świeżym powietrzem. To miejsce to więzienie!- delikatnie podniosłam głos wtulając się jeszcze bardziej w pościel którą właśnie chwyciłam, wpłakując się w już straszliwie mokry puch.

-Postaram się by było ci tu jak najlepiej, niestety nie możemy cię tak szybko wypuścić- mówiła spokojnie jakby miała kontrolę nad całym światem.

Spojrzałam na twarz blondynki, miała ona ciemno piwne oczy i delikatnie zarysowane usta z charakterystyczną linią szczęki.

-Pani nie wie jak to jest czuć się jak wyrzutek- otarłam łzy wpatrując się w małą plakietkę na białym fartuchu przez jakieś trzy sekundy po czym znowu skupiłam się w wielki kłębek rozczarowań.

-Odpocznij, pielęgniarka przyniesie ci obiad po czym zabierze na badania- uwalniając mnie z nie komfortowego dotyku, wstała i wyszła delikatnie zatrzaskując drzwi.

Padłam na łóżko wylewając tonę łez w poduszkę.

Po chwili do pomieszczenia weszła pielęgniarka z niewielkim naczyniem.

Podeszła do małego stolika tuż przy łóżku kładąc posiłek na blacie.

-Jak zjesz zabiorę cię na ważenie i pobieranie krwi- odparła i wyszła.

Spoglądnęłam na talerz i spowrotem przy brałam pozycję skulonego embriona.

30 minut później szłam korytarzem z kobietą w podeszłym wieku.

Weszłam do gabinetu za skinieniem pielęgniarki.

-Stań na wadze- uśmiechnęła się szeroko.

Wykonałam polecenie prostując się.

Spoglądałam na migające numerki które przez jakieś pięć sekund nie potrafiły ukazać prawidłowego pomiaru.

Pielęgniarka na sekundę się odwróciła chwytając niewielką karteczkę i długopis.

Ostatnia/iskra nadzieiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora