2. Życie towarzyskie Barana.

124 15 72
                                    

Tymon uwielbiał swój czas wolny. Swój czas wolny. Uwielbiał usiąść, wyciszyć się, zagrać w coś sam lub z kimś, słuchając muzyki na słuchawkach. Zwłaszcza po cięższym tygodniu szkoły nie marzył o niczym innym jak o mentalnym zresetowaniu się na weekend.

Czasami jednak musiał socjalizować się z innymi. Wychodząc fizycznie z domu. Nie było to takie okropne, bo Baran zazwyczaj mącił i marudził przed spotkaniem, a potem świetnie się bawił i mówił sobie, że jest głupi, bo wcześniej nie chciał nawet słyszeć o jakimkolwiek wyjściu.

Więc wyszedł. Szczerze, to nie chciał marnować ostatnich względnie ciepłych wrześniowych dni i wieczorów.

Graba kopnął piaskiem w dziewczynę, przez co ona pisknęła i uderzyła go w ramię, głośno się śmiejąc.

Piątkowa noc, pusty blokowy plac zabaw. Niebo zupełnie straciło wszelkie barwy, pokrywając się mroczną kurtyną na której niczym brokat mieniły się światła tysiąca gwiazd. Blokowisko było nadzwyczaj ciche, a ten spokój przerywali oni - swoimi donośnymi głosami, rozbawieni po pachy z butelkami w dłoni.

Baran nie mówił o sobie, że jest imprezowiczem, bo by skłamał. Nigdy nim nie był, przynajmniej jeśli chodziło o jakieś wyjścia do nieznanych mu osób lub chlanie w klubach. Lubił wyjść ze swoimi bliskimi i choć smak alkoholu nie był jego ulubionym, to dla towarzystwa lub okazji mógł czasem wypić chociaż jedno piwo.

Gdyby nie członkostwo w drużynie, jego krąg znajomych prawdopodobnie zamykałby się na Mazurze i Róży. Ta dwójka była nieodłączną częścią jego najbliższego kręgu od podstawówki. Od jakiegoś czasu jednak zaczął otwierać się do ludzi i spędzać więcej czasu z przykładowo jego kumplami z drużyny, jak chociażby z Grabowskim, który właśnie beknął przerażająco po wypiciu połowy butelki piwa na raz.

– Jesteś obrzydliwy! – krzyknęła dziewczyna, a Graba zaśmiał się pijacko. On nie lubił oszczędzać sobie w kwestii alkoholu, ku jego nieszczęściu, bo Cieślak często powtarzał, że przed ważnymi meczami zabronione im było korzystać z jakichkolwiek używek, bo to psuje koordynację i ogólnie opóźnia cały umysł. Tymon śmiał się tylko, bo wiedział, że gdyby Cieślak dowiedział się o lekach poprawiających skupienie, to trener prawdopodobnie karmiłby ich nimi niemal codziennie jak jakieś szczury laboratoryjne naszprycowane narkotykami.

– Kiedy przyjdzie reszta? – zapytał Sikorka, przyjaciel Grabowskiego, siedząc na huśtawce i machając nogami. Baran z ciekawością i przerażeniem podniósł głowę, odwracając uwagę od konwersacji z Różą, z którą pisał na telefonie.

– Reszta? – zapytał nieco skołowany, bo we wcześniejszych założeniach ich wyjście miało obejmować obecność jedynie Graby, Sikorki i Klaudii, dziewczyny tego pierwszego.

– No ta, Sawicki pisał do Graby czy coś dziś robimy, więc pewnie wpadną – odparł Sikorka. Serce podskoczyło Baranowi do gardła.

Tak mu się właśnie los odpłaca za grzeczne wychodzenie ze znajomymi. On próbuje się uzewnętrzniać, socjalizować wbrew innych - lepszych! - planów, a co dostaje w nagrodę? Nieproszoną wizytę od gościa, na którego ostro i paskudnie leci. Instynktownie zaczął myśleć nad wszelkimi wymówkami, by móc się stąd urwać nieco wcześniej. Zrobił sobie mentalną notatkę, by udawać, że mama do niego dzwoni, albo, że babcia umiera, albo, że kot mu skacze przez okno, mimo że przecież Baran ma psa. Cokolwiek, by się stąd wyrwać i nie musieć się martwić napotkaniem na - według Barana - najatrakcyjniejszego faceta w szkole.

– Mają być za jakoś... – Graba urwał, by czknąć. – ...15 minut.

I chuj bombki strzelił.

wszystko gra • bxbWhere stories live. Discover now