6. Duchy i szkielety w szafie Barana, cz. I

94 11 31
                                    

Okres przedhalloweenowy był niemal jak okres przedświąteczny, a w zasadzie łączyło je sam fakt, że chwilę po zakończeniu święta zmarłych wszędzie pojawiały się ozdoby bożonarodzeniowe i za Monster Mash wskakiwało Last Christmas lub inna Mariah Carey.

Jednak na chwilę obecną straszyły Barana tylko sztuczne pajęczyny i świecące dynie, a czas jakby zdawał się przyspieszać - kostiumy wiedźm przypominały tylko o powoli i nieubłagalnie kończącym się październiku.

– Hermiona? – Róża zapytała, przykładając do talii długą ciemną szatę.

– Zbyt banalne – Baran przewrócił oczami, zmęczony. Ziewnął. – Idealnie, pasuje do ciebie.

Róża stęknęła w niezadowoleniu.

– To wymyśl coś lepszego! – rzuciła strój na łóżko i zatopiła się w swojej szafie, szukając czegoś nowego.

– Ale ja mówię, że to dobry pomysł! – blondyn zaprotestował. Padł plecami na łóżko. – Mazur?

– Też tak sądzę – machnął dłonią trzymając jabłko, gdy w drugiej trzymał telefon i coś przeglądał.

– Cicho już! – zarządała z szafy, jej głos stłumiony przez stosy ubrań. Marcel przewrócił tylko oczami.

– Mazur, a ty w co się ubierasz? – zapytał Tymon, odwracając głowę w stronę przyjaciela. Ten tylko wzruszył ramionami.

– Kostium jest opcjonalny – odparł, przez co Baran się oburzył.

– O nie, mój drogi – podniósł się na łokciach. – My się przebieramy, to ty też musisz.

Ten rzucił mu tylko kpiące spojrzenie w stylu „chyba cię pojebało”, co zirytowało Barana tylko bardziej.

– Róża! Mazur nie chce się przebierać! – odwrócił się do swojej przyjaciółki, która dalej buszowała w szafie, jakby skarżył się swojej mamie. – Powiedz mu coś!

Dziewczyna wynurzyła się z odmętów, złość wymalowana na jej twarzy.

– Baran, cholera, szukam czegoś! – zrobiła wyrzut blondynowi, po czym spojrzała na Marcela. – A ty się przebierasz, bo jak nie, to...!

– To co? – uniósł brew.

– Nie chcesz wiedzieć! – i zatopiła się znów.

Cały hałas był o jednej z dwóch imprez halloweenowych na którą wybierali się oni wraz z innymi ludźmi z ich szkoły. Jedną z nich było samo chodzenie po domach i zbieranie cukierków, którymi potem wspólnie się obżerali, by zaraz po tym zacząć ich małe kameralne ognisko na działce na obrzeżach miasta. Drugą imprezą, czyli tą, przez którą przyjaciele się stresowali, była domówka u Klaudii - dziewczyny Graby, dzień przed halloween. Miało tam być dużo osób ze szkoły i z poza niej, czyli coś, co niesamowicie przerażało Barana.

Graba jednak błagał, by chociaż ten nie zostawił go samego, bo każdy inny członek drużyny miał jakieś inne plany, przez co zostałby tam w zasadzie sam. Baranowski, będąc dobrą duszyczką, zgodził się, choć konfliktowało to z jego osobistymi wartościami - czyli unikaniem spotkań z ludźmi, których nie znał.

Oczywiście na tym jego bycie „dobrą duszyczką” się kończyło, bo musiał wkręcić w to też swoich przyjaciół. Mazur był Mazurem, a ten lubił po prostu próbować czegoś nowego, za to Róża była zupełnym tego przeciwieństwem i jedynym argumentem, którym dała się przekonać był wyrzut Barana na temat tego, jak bardzo się zbłaźnił parę tygodni temu podczas ich dochodzenia detektywistycznego. Takie upokorzenie przez jakiś czas zasługiwało na wypominanie w ramach własnych korzyści, a Tymon miał zamiar korzystać z tego ile tylko mógł.

wszystko gra • bxbWhere stories live. Discover now