Rozdział 3 - koreański Londyn

60 11 1
                                    

Powiedzieć, że było niedobrze, to jakby nie powiedzieć nic

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Powiedzieć, że było niedobrze, to jakby nie powiedzieć nic. 

Siedziałam w jedynej niezajętej przez nikogo ławce, czekając aż profesor skończy przedstawiać program nauczania, gdy wpadł do klasy on - zadyszany, spóźniony dobre dziesięć minut, wysoki miłośnik piercingu i podwójnego espresso.

Najwidoczniej zabawny pan z kawiarni był z mojego rocznika. I z mojego kierunku. Pierwszy dzień nowej szkoły, a ja już mam dość. Tyle dobrego, że pan degenerat nie postanowił mnie na powitanie pobić.

Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie stanął centralnie nade mną, wypalając dziurę w czubku głowy.

Uśmiechnęłam się najbardziej uroczo, jak się dało, szeptem pytając w czym tkwi problem.

W odpowiedzi otrzymałam zmrużone oczy i:

- To moja ławka.

I wszystko byłoby w porządku - ustąpiłabym mu i przesiadła się do innej, gdyby nie fakt, że nie mógł mówić prawdy.

Oboje byliśmy na pierwszym roku.

- Nie sądzę - odpowiedziałam.

Uniósł brew. Kolczyk radośnie podskoczył. Z jakiegoś powodu skojarzył mi się ze sługusami złoczyńców, którzy w bajkach Disneya nieudolnie naśladowali swojego władcę.

- A ja właśnie sądzę.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale twarz tamtego człowieka miała niesamowity potencjał do memów. Krzywił się w sposób, jakiego nie widziałam u nikogo innego. A przystojne rysy i gburowate zachowanie, tylko potęgowało poczucie, jakby stał przede mną człowiek mem.

Chciałam się zaśmiać, ale wiedziałam, że nie wypada.

Poza tym, wolałam oszczędzić sobie złamanego nosa, choć wstrząs mózgu przywitałabym z otwartymi ramionami. Albo długotrwałą utratę przytomności. Może, gdyby to ciało zapadło w śpiączkę, wreszcie wróciłaby do domu?

Wzięłam głęboki wdech, starając się opanować rozbawienie, uśmiechnęłam się do niego i z powrotem zwróciłam uwagę na profesora.

Degenerat mógł się kotłować ile chciał, ale ostatecznie pozostawało mu tylko usiąść w innej ławce.

Profesor Williams wyglądał na zaniepokojonego. Prosił chłopaka, by zajął inne miejsce i się uspokoił, jednocześnie starając się mnie nakłonić, żebym mu odstąpiła. Grał na dwa froty i raczej nie wzbudzało to do niego szacunku.

Dziewczyna z ławki przede mną, odwróciła się i zagadnęła śmiało:

- Hej. Layla, tak?

Miała mocny makijaż, połyskujące czarne loki i olśniewającą urodę.

- Zgadza się. Leslie? - zapytałam, niepewna imienia.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Wyglądała, jakby przed chwilą urwała się z jakiejś super-prestiżowej sesji zdjęciowej. Była chyba najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałam.

Za jakie grzechy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz