Powiedzieć, że było niedobrze, to jakby nie powiedzieć nic.
Siedziałam w jedynej niezajętej przez nikogo ławce, czekając aż profesor skończy przedstawiać program nauczania, gdy wpadł do klasy on - zadyszany, spóźniony dobre dziesięć minut, wysoki miłośnik piercingu i podwójnego espresso.
Najwidoczniej zabawny pan z kawiarni był z mojego rocznika. I z mojego kierunku. Pierwszy dzień nowej szkoły, a ja już mam dość. Tyle dobrego, że pan degenerat nie postanowił mnie na powitanie pobić.
Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie stanął centralnie nade mną, wypalając dziurę w czubku głowy.
Uśmiechnęłam się najbardziej uroczo, jak się dało, szeptem pytając w czym tkwi problem.
W odpowiedzi otrzymałam zmrużone oczy i:
- To moja ławka.
I wszystko byłoby w porządku - ustąpiłabym mu i przesiadła się do innej, gdyby nie fakt, że nie mógł mówić prawdy.
Oboje byliśmy na pierwszym roku.
- Nie sądzę - odpowiedziałam.
Uniósł brew. Kolczyk radośnie podskoczył. Z jakiegoś powodu skojarzył mi się ze sługusami złoczyńców, którzy w bajkach Disneya nieudolnie naśladowali swojego władcę.
- A ja właśnie sądzę.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale twarz tamtego człowieka miała niesamowity potencjał do memów. Krzywił się w sposób, jakiego nie widziałam u nikogo innego. A przystojne rysy i gburowate zachowanie, tylko potęgowało poczucie, jakby stał przede mną człowiek mem.
Chciałam się zaśmiać, ale wiedziałam, że nie wypada.
Poza tym, wolałam oszczędzić sobie złamanego nosa, choć wstrząs mózgu przywitałabym z otwartymi ramionami. Albo długotrwałą utratę przytomności. Może, gdyby to ciało zapadło w śpiączkę, wreszcie wróciłaby do domu?
Wzięłam głęboki wdech, starając się opanować rozbawienie, uśmiechnęłam się do niego i z powrotem zwróciłam uwagę na profesora.
Degenerat mógł się kotłować ile chciał, ale ostatecznie pozostawało mu tylko usiąść w innej ławce.
Profesor Williams wyglądał na zaniepokojonego. Prosił chłopaka, by zajął inne miejsce i się uspokoił, jednocześnie starając się mnie nakłonić, żebym mu odstąpiła. Grał na dwa froty i raczej nie wzbudzało to do niego szacunku.
Dziewczyna z ławki przede mną, odwróciła się i zagadnęła śmiało:
- Hej. Layla, tak?
Miała mocny makijaż, połyskujące czarne loki i olśniewającą urodę.
- Zgadza się. Leslie? - zapytałam, niepewna imienia.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Wyglądała, jakby przed chwilą urwała się z jakiejś super-prestiżowej sesji zdjęciowej. Była chyba najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałam.
CZYTASZ
Za jakie grzechy?
Teen FictionMoże i nie byłam najlepsza z rachunku prawdopodobieństwa, ale na pewno w tym przypadku działał na moją korzyść. Przeniesienie do świata gry - brzmi jak scenariusz z isekaia, a nie coś, co mogłoby kiedykolwiek tak NAPRAWDĘ się wydarzyć. A jednak... ...