Rozdział 23 - Chuliganom czasem (zazwyczaj) brakuje taktu.

48 8 29
                                    

Byłam w dupie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Byłam w dupie.

Nie mogłam wrócić do domu, bo zaraz zaczęłyby się pytania, na które naprawdę nie chciałam wtedy odpowiadać. Kim był ten chłopak? Dlaczego nie nocuję u Leslie? Czy ja przypadkiem się nie przeziębiłam?

Ale nie mogłam też zostawić ich na lodzie. Dlatego dziesiąty raz podchodziłam do dzwonka mieszkania Claude'a.

Matt i Luke patrzyli na mnie oczętami poobijanych szczeniąt. Nie miałam serca ich teraz zostawiać. Może i lepiej byłoby dla nich wrócić do domu, zanim stary Robberts zadzwoni po gliny, ale przecież powiedzieliby mi, gdyby tak uważali.

– Naprawdę przepraszam za kłopot – powtórzył po raz dziesiąty Luke.

– Przepraszam, Layla – dodał zapłakany Matt.

Schowałam twarz w dłonie, kucając naprzeciwko drzwi.

Powinnam zadzwonić, czy nie powinnam?

Moje przemyślenia przerwał krzyk ze środka:

– Jak to zniknęła?! – rozpoznałam głos Candace.

– Po prostu zniknęła! – odkrzyknął. – Nie odpisuje, nie odbiera. Zniknęła!

Znajdował się dosłownie za drzwiami. Candace chyba szła w jego stronę:

– Może spotkała kogoś znajomego?

– Ta, pewnie tych dwóch bandziorów!

Wstałam, robiąc dwa kroki do tyłu. Chyba chodziło o mnie. I chyba powinnam wiać.

– Chłopaki, musimy...

Przerwał mi zgrzyt zamka. Drzwi świsnęły mi przed nosem.

– Cholera – wycedziłam przez zęby.

Na twarz ubrałam swój najpiękniejszy uśmiech:

– Cześć, Claude. Dzień doby, pani Lane – powiedziałam, patrząc na jego zaniepokojoną twarz. – Zechcielibyście może zaprosić mnie i moich przyjaciół na filiżankę herbaty? – zapytałam, odsłaniając chłopców.

Luke uprzejmie skinął głową, a Matt przyjaźnie pomachał.

Claude nic nie mówił, więc zaczęłam się trochę niepokoić. Wpatrywał się we mnie, jakby zobaczył ducha. Mrugał bardzo powoli, jakby starał się przyjąć do wiadomości, co się właśnie wydarzyło. I wyglądał przy tym absolutnie komicznie.

– Dziecko, co ci się stało?! – Przeraziła się pani Lane. – I mów mi Candace – powtórzyła jak zawsze. – Wyglądasz jakby ktoś cię gonił przez pół miasta.

Dopiero wtedy Claude zaczął kontaktować. Ale zamiast – jak człowiek cokolwiek powiedzieć, zamknął mnie w szczelnym uścisku.

– Oho – Candace przyłożyła dłoń do ust.

Za jakie grzechy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz