Rozdział 21 - Stara prukwa i młodzi degeneraci.

51 8 100
                                    

I teraz siedzieliśmy sobie w szóstkę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

I teraz siedzieliśmy sobie w szóstkę.

Ja, Vincent, babcia Rosalind, chłopak z którym próbowała mnie spiknąć i... dwójka moich „romantycznych partnerów". Leslie, która udaje moją dziewczynę i Claude, który zupełnie nieplanowanie wtrynił się do całego przestawienia.

– Obawiam się, że nie rozumiem – stwierdziła Rosalind, gdy Leslie na siłę wepchała krzesło pomiędzy mnie, a Vincenta.

– Czego tu nie rozumieć? – zapytała z promiennym uśmiechem. – Jestem dziewczyną Layli, a Claude jest jej chłopakiem. Teoretycznie Claude jest też moim chłopakiem, a ja jego dziewczyną, ale bardziej nazwałabym to relacją friends with benefits... Jakoś ciężko mi czuć do niego cokolwiek więcej. A próbowałam, Bóg mi świadkiem!

– Nie mieszaj do tego Boga, dziewczyno – zaznaczyła już nieco słabiej.

– Ależ ja go mieszać nie muszę. Sam się w wmieszał, stawiając Laylę a mojej drodze – jej oczy zaświeciły. – Takie anioły nie pojawiają się bez jego interwencji.

Nie byłam w stanie powstrzymać prychnięcia.

– Więc jesteście ze sobą we trójkę? – upewnił się Noah.

I przysięgam na wszystko, co mi drogie, że wyglądał na szczerze zafascynowanego!

– Tak i nie planujemy żadnych rozszerzeń – Pogroziła mu palcem. – Nie podzielę się z Laylą już z nikim więcej. Moje serce by tego nie wytrzymało – Wtuliła się w mój bok. – Już i tak ledwo wytrzymuje tego nieznośnego brzydala.

– Brzydala? – Claude wtulił się w mój drugi bok. – Czyżbyś wątpiła w gust Layli?

– W kwestii chłopaków nigdy w niego nie wątpiłam. Zawsze miała koszmarny.

– Ciekawe, że to samo zauważyłem, ale w kwestii jej gustu do dziewczyn – odpowiedział złośliwie.

– Mów sobie co chcesz. To i tak bez znaczenia, bo w ogólnym rozrachunku to ja spędzam z nią więcej czasu. I to do mnie zadzwoniła. Nie do ciebie.

Nie miałam bladego pojęcia, co się działo.

Po mojej lewej siedział Claude – trzymał mnie za rękę i przytulał mi się do boku, a po prawej Leslie, która robiła dokładnie to samo. I się o coś kłócili – to akurat nie było nic niezwykłego, bo kłócili się praktycznie cały czas, ale -- do cholery; o co oni się tak właściwie kłócili tym razem?!

I czy przypadkiem oboje nie powinni przenieść się na aktorski?! Bo grali wybitnie.

– Pewnie miała twój numer na wierzchu – odpowiedział niewzruszony. – W nieodebranych połączeniach wręcz się od ciebie roi.

– Lepiej być w nieodebranych, niż w spamie.

Jakaś parka ze stolika obok przestała rozmawiać i byłam prawie pewna, że podsłuchują. Czy to była pierwsza sztuka, którą wystawiałam?! I to na pierwszym roku studiów! Mama byłaby dumna...

Za jakie grzechy?Where stories live. Discover now