✿-02

6.1K 437 13
                                    

Całą noc nie zmrużyłam oka. Rzucałam się jak nigdy, a myśli które kłębiły się cały czas w mojej głowie po prostu mnie zabijały. Na jednym sms' ie od Samanthy się nie skończyło. Wyzywał mnie od najgorszych, ale w głębi zgadzałam się z nią. Mogłam przecież domyślić się, że Harry ma jakiś cel w uczeniu mnie, a że ostatnim razem zabrał mnie na imprezę i wykorzystał to powinnam się tego spodziewać.

Nadal nie mogłam uwierzyć w fakt, że tak po prostu to zrobił. Nadal na swoim ciele miałam znaki po jego "napaści".

Zagryzłam mocniej wargę czując metaliczny posmak krwi.

Zrobił to u mnie, w moim łóżku.

Dlatego teraz spałam w pokoju gościnnym, nie mogłam znieść faktu, że te ściany pamiętały więcej niż sama ja.

Była godzina 7:00. Z przyzwyczajenia już miałam wstać by szykować się do szkoły, ale zapomniałam, że dziś pierwszy dzień wakacji. Jedyny plus tego wszystkiego był taki, że wyjeżdżałam do babci. Jeszcze wczoraj spakowałam byle jak moje ubrania, gotowa by choć na trochę zostawić moje idiotyczne życie. Mózg nie dawał mi spokoju i cały czas powtarzał moment, w którym stałam w wejściu na halę i patrzyłam jak jestem pośmiewiskiem wszystkich.

- Może chcesz jeszcze zdjęcia? Jest kilka bardzo, ale to bardzo dobrych. - powiedział Louis patrząc na mnie z uśmiechem psychopaty. Chciało mi się płakać, a kiedy popatrzyłam na Harrego, on odwrócił głowę.

Starłam oznaki płaczu z policzków i rozciągnęłam się delikatnie. Podeszłam do torby i wyciągnęłam z niej moje dresy i bluzę. Tak jak miałam w zwyczaju chodzić. Bez kąpieli ubrałam się i spięłam włosy. Czekałam aż twarz dojdzie do swojego koloru, ale z oczami nie mogłam nic zrobić. Były dziwne, straciły ten intensywny brąz co zaledwie kilka dni temu.

Jebać to wszystko.

Powoli wyszłam z pokoju targając a sobą moją walizkę. Mama z tatą już siedzieli przy stole. Miałam się cofnąć i z powrotem wrócić do pokoju, ale mnie zauważyła.

- Dzień dobry. - mruknęła patrząc na mnie uważnie.

Wymusiłam uśmiech, chociaż w środku chciałam płakać.

- Dobry. - westchnęłam siadając naprzeciw niej. Zrobiłam sobie kanapkę, chociaż nie chciałam jej jeść. Nie miałam apetytu, byleby tylko dać jej do zrozumienia, że nie chcę z nią o niczym rozmawiać.

- Możesz nam wyjaśniać, dlaczego tak się zachowywałaś wczoraj? Nie wspominając, że nie powiadomiłaś nas, że idziesz do Nadii.

Odłożyłam kromkę chleba na talerz. Słysząc głos ojca zaczęło mnie skręcać i miałam nadzieję, że nie zacznie tematu.

Nadzieja matką głupich, nie ma co.

- Nie chcę o tym rozmawiać.

Oblizałam suche wargi, a następnie mocno zagryzłam dolną. Chciałam już być u babci, ona jedyna nigdy na mnie nie naciskała i nie zadawała zbędnych pytań.

- Rozmawialiśmy wczoraj z ojcem - zaczęła matka patrząc na mnie uważnie - i doszliśmy do wniosku, że za bardzo trzymamy cię w klatce. Jeśli nie chcesz, nie mów, że to przez zerwanie kontaktów z Harrym jesteś taka przybita, ale wiedz, że pozwalamy ci na spotykanie się z nim. Oceniłam go pochopnie, ale nadal informuj nas co zamierzasz zrobić, okej?

W moim gardle uformowała się wielka gula. Patrzyłam przez chwilę na rodzicielkę nie mogąc uwierzyć w to co wydostało się z jej ust. Mój oddech przyśpieszył, kiedy znowu wspomnienia nawiedziły moją głowę.

- Zapomniałam kosmetyczki. - mruknęłam szybko i jak najprędzej odeszłam od stołu. Teraz, kiedy nie było trzeba, nawróciła się i powiedziała mi, że mogę spotykać się z Harrym. Sęk w ty, że teraz ja tego nie chciałam.

Przez chwilę siedziałam na pralce rozmyślając nad samą sobą. Nic mi się nie chciało, pragnęłam jedynie zatopić się w łóżku i zasnąć, obudzić się już kilometry stąd.

Westchnęłam przeczesując już swoje tłuste włosy. Otworzyłam drzwi i wyjęłam z komody jakąś starą kosmetyczkę. Napchałam w nią nieużywane już rzeczy i wyszłam z pokoju. Uśmiechnęłam się sztucznie do matki, kiedy zeszłam na dół. Jej wzrok był dziwny i dobrze wiedziałam co sobie myśli. 

- Tata już w samochodzie? - zapytałam niby zwyczajnie. W duchu błagałam ją o pozytywną odpowiedź. Im szybciej stąd pojadę tym lepiej.

- Tak. - podeszła do mnie, a następnie zaczęła poprawiać mojego niechlujnego koka. - Co ty tu masz?

Zmroziło mnie, kiedy dotknęła zimnymi palcami mojego siniaka na szyi. Od razu wyrwałam się i poprawiłam swoją bluzę.

- Rachelle, co to do chol....

- Nic mamo, chyba powinniśmy już jechać. Do zobaczenia.

- Rachelle wracaj.

Zacisnęłam mocniej szczękę chwytając klamkę od drzwi. Nie chciałam teraz rozdrapywać i tak świeżej jak dla mnie sprawy. 

Tato zajmował już miejsce kierowcy, a kiedy wsiadłam na swoje miejsce on nie zrobił nic. Powinien odpalić samochód i jechać bo babcia spodziewała się nas zapewne o 10:00. Była już 9:38, więc nie było szansy by dojechać na czas. 

Oblizałam suche wargi i mogłam poczuć ten smak niedobrego alkoholu tak jak tego dnia. Jednak to tylko mój rozum płatał mi figle, ale i tak przeszedł mnie dreszcz. Przysięgłam sobie, że już z nikim pokroju Harrego nie wyjdę na imprezę. W ogóle nie pójdę na nią, nawet gdyby Nadia szła.

Zapięłam swój pas i poprawiłam swoją bluzę niechcący zahaczając o piekące miejsca na szyi. Wyłożyłam wygodniej nogi próbując zignorować natarczywy ból głowy.

- To on ci coś zrobił, mam rację?

Podniosłam głowę spoglądając na ojca. Jego wzrok utkwiony był przed sobą, a kiedy też tam popatrzyłam zauważyłam Harrego.

Zmroziło mnie.

Po prostu mył samochód.

Dlaczego tak bardzo zabolał mnie fakt, że za zachowywał się jakby nic się nie stało?

- Odpowiedz. - jego ton był głęboki. Mimowolnie zadrżałam i zamrugałam szybciej. Brakowało jeszcze tego bym się rozpłakała.

- Jedźmy już. - odwróciłam głowę w boczną szybę zagryzając mocno wargę.

Tato nic nie powiedział. Odpalił samochód i mi naprawdę ulżyło. Mogłam powiedzieć, że jakiś kamień spadł z serca, do czasu, aż nie zaparkował na podjeździe Harrego.

Cholera jasna.

Breath (second book) H.S✅Where stories live. Discover now