✿-24

5.1K 371 32
                                    

Z każdym dniem było coraz lepiej, przynajmniej dla mnie, bo wydawało mi się, że tata miał poważne problemy z agresją. Kiedy tylko wstał rano czepiał się byle czego, nawet tego, że źle zawiązałam buta i się wywrócę. To był żałosne, ale dostosowałam się do jego wymagań takich jak chodzenie spać o 19:00. Harry przychodził co wieczór i opowiadał mi wszystko co działo się przed wypadkiem. Więc wiedziałam, że chodzenie spać o 19 było idiotyczne. Miałam przecież 19 lat.

Dzisiaj mama pokazywała mi różne zdjęcia i miałam dziwne deja vu, jakbym kiedyś to widziała, czy przeżyłam. Jednak mój mózg nie był jeszcze gotowy, bym całkowicie wróciła do zdrowia, chociaż zaczynał się już następny tydzień. Lekarz mówił, że wystarczy tylko siedem dni lub... miesiąc. Tego obawiałam się najbardziej. Albo, że w ogóle sobie nic nie przypomnę.

Byliśmy w szpitalu, na wizycie kontrolnej i lekarz powiedział, że wszystko idzie pomyślnie. W mojej głowie nie pojawia się nic niepokojącego  i nie musimy się tym martwić. Jednak był jeszcze jeden szkopuł.

- Wyciągali mi szwy. - pożaliłam się do Harrego ze skwaszoną miną. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo to bolało. 

Przez jego twarz migły dziwne emocje. 

- Zdaję Rachelle. - zamyślił się na chwilę. - Jednak ja nie dostałem naklejki dzielnego pacjenta. - chwycił z z komody dwie naklejki i obracał je w dłoniach. W prawdzie dostałam trzy, jedną miałam naklejoną na sobie, a dwie mi zostały.

- Możesz sobie przykleić jeśli chcesz. - oparłam się o biurko przesuwając tyłkiem książkę na bok.

Spojrzał na mnie z rozbawianiem, by następnie wzruszyć ramionami. Odkleił zbędny papier i nalepił sobie na koszulkę.

Kolejne dni mijały spokojnie i powoli. Pomagałam mamie w pracach domowych i nawet pozwoliła mi wyjść z Nadią. Ucieszyłam się, bo naprawdę miałam dość siedzenia w domu. Nie musiałam na nią czekać długo, bo zanim ubrałam buty ona stała już pod moimi drzwiami.

- Hej. - niemal od razu wzięła mnie w ramiona. Zaskoczona oddałam uścisk. - Powiedz, że już mnie pamiętasz.

Odsunęłyśmy się od siebie. 

- Mniej więcej. - mruknęłam. Wszystko pamiętałam mniej więcej, miałam deja vu, jakby to już kiedyś się działo. A może za mocno uderzyłam się w głowę i coś jest nie tak z moim mózgiem tylko lekarze tego nie widzą?

- Mam nadzieję, że w poniedziałek wrócisz ze mną na zajęcia.

Miałam jeszcze sześć dni na wyzdrowienie. Naprawdę chciałam już to mieć za sobą. 

- Pójdziemy się przejść, co ty na to?- uśmiechnęła się do mnie biorąc pod ramię. Nie miałam serca nie zareagować na to uśmiechem.

- Jasne, ale...

- Ma wrócić za godzinę, w innym przypadku wzywam policję. 

Och, a już myślałam, że się nie pojawi.

- Dobrze, przecież nie zamierzam jej porywać. 

- Twój komentarz był zbędny, idźcie już zanim się rozmyślę.

Westchnęłyśmy obydwie i wyszłyśmy z domu. Z dala od ojca. 

*  *  *

- Ale wieje. - naciągnęłam bardziej mój sweterek. Nadia zrobiła to samo i się zaśmiała.

- Chyba wszystko trzyma z twoim ojcem, nawet zimno chce byś już wracała do domu.

Wywróciłam oczami liżąc mojego waniliowego loda. Nadia wzięła truskawkowy, a kiedy lekko go powąchałam, tak z ciekawości już wiedziałam, że nienawidziłam truskawek. Bleee.

- Znasz Harrego, prawda? - zapytałam po chwili.
Skinęła niepewnie głową. 

- Ja naprawdę go lubię, a kiedy chcę zapytać mamę o niego, ona po prostu mnie zbywa i mówi bym się go odczepiła. -  spojrzałam jej w oczy. - Powiesz mi kim dla mnie był?

- Bo on... - zacięła spuszczając wzrok na buty. Denerwowałam się. 

- Co on?

- Umm... on obraca się w nieciekawym towarzystwie, dlatego twoi rodzice nie chcą byś się z nim widywała. 

- Ale dlaczego, przecież jest bardzo miły, gdy do mnie przychodzi.

- Przychodzi do ciebie? - uniosła brwi. Miałam dziwne wrażenie, że chyba źle zrobiłam, że jej o tym wspomniałam.

- Tak, jak co wieczór. - podrapałam się nerwowo po głowie. Nadia lekko zbladła przeczesując swoje włosy. 

- Ty nie pamiętasz tego... - pokręciła głową jakby przypomniała sobie coś strasznego.

- Czego? Właśnie chcę się wszystkiego dowiedzie.

Przełknęła ślinę i nie odpowiedziała na moje pytanie. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się nad jej zachowaniem do tego stopnia, że rozbolała mnie głowa. 

- Co... um... co robicie jak on przychodzi do ciebie? - spojrzała mi w oczy. Mimowolnie moje policzki za szczypały.

- Opowiada mi o wcześniejszym życiu. - wzruszyłam ramionami  poprawiając grzywkę przez rozwiany wiatr. Chyba będę musiała ją podciąć, bo leciała mi na oczy. 

- Tylko? - zapytała nie wierząc mi. 

Zagryzłam nerwowo dolną wargę. Była moją przyjaciółką, więc chyba mogłam jej o tym powiedzieć. Z resztą może o tym wiedziała...

- Całujemy się. Harry jest naprawdę miły i opiekuńczy, dużo mi pomaga. To dzięki niemu przypomniałam sobie tyle rzeczy.

Zbladła do granic możliwości. 

- Ty chyba nie mówisz poważnie. - szepnęła patrząc na mnie jakbym miała trzy głowy. - Pozwoliłaś mu się całować?

- A czemu nie? - zmieszałam się. - Z resztą... on mi się podoba, nie wiem czy było tak przedtem i czy ci to mówiłam. 

Zamilkła, by następnie przyłożyć dłoń do czoła. 

- Cholera jasna, będę musiała z nim pogadać.

- Dlaczego? - przyjęłam obronny ton. 

- On nie powinien się do ciebie nawet zbliżać Rachelle, zrozum to.

- Nie zrozumie dopóki mi tego nie wytłumaczysz. - ciężko było mi słuchać jej gdy nie miałam wyjaśnienia by trzymać się od Harrego z dala. - Pobił mnie czy coś, że aż tak bardzo nie chcecie bym się z nim spotykała?

- Gorzej. - mruknęła jedynie, a ja zesztywniałam.

Co przede mną ukrywali?

- On cię... - przerwało jej odchrząknięcie. Obróciłyśmy głowy do źródła dźwięku i spostrzegłyśmy Harrego. 

Mimowolnie się uśmiechnęłam. 

Breath (second book) H.S✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz