✿-19

5.2K 398 13
                                    

Byłam zdziwiona, kiedy Eryc tak po prostu rozłączył połączenie. Nie miałam mu tego za złe, wprost przeciwnie, jednak zmieszałam się lekko, kiedy popatrzył na mnie tymi swoimi oczami.

- Wy się spotykacie? - zapytał wmurowany, tak samo jak ja. Telefon od Harrego był tak bardzo niespodziewany.

- Nie to nie tak. - zmarszczyłam brwi siadając na łóżku. Naprawdę czułam się źle rozmawiając o tym z nim, z resztą dlaczego musiałam mu o wszystkim mówić? Nawet z Nadią się tym nie dzieliłam, a byłyśmy przyjaciółkami. - On po prostu... my... w sensie znamy się jeszcze z liceum.

- To nie oznacza, że miał do ciebie mówić skarbie.

- On tak do wszystkich mówi. - skłamałam. Miałam nadzieję, że nie widać tego po mnie. 

- Do wszystkich? - zaśmiał się, a ja poczułam gęsią skórkę. Był zły, a ja nie cierpiałam rozmawiać z kimś kto ma zły humor. 

- Dlaczego tak się zachowujesz?

Wstał i przebiegł palcami po włosach. Wydawało mi się, że myślał nad odpowiedzią. Nie miałam tak wielkiej odwagi jak wcześniej by zapytać o tę bluzę. Również nie chciałam zepsuć naszych relacji, bo w końcu był jedynym mężczyzną, na którym mogłam polegać.

- To naprawdę nic wielkiego, wródźmy proszę do oglądania filmu. - zachęciłam i uśmiechnęłam się delikatnie. Poczułam jakby ktoś mi dał w twarz, kiedy nie uzyskałam tego samego gestu.

- On cię zgwałcił Rachelle i ty nazywasz to nic wielkiego?

Zamarłam.
Najnormalniej w świecie przestałam oddychać, a serce zatrzymało się.
Skąd wiedział?

Przetarł twarz dłonią, by z westchnieniem przykucnąć obok mnie. Odsunęłam się, kiedy chciał mnie dotknąć. Poczułam jak moja warga drży. Co jeśli o tym wie więcej osób niż tylko Eryc? Dlaczego to wszystko musi się tak za mną ciągnąć?  

- Ja przepraszam Rachelle, nie chciałem tego powiedzieć. - próbował naprawić swój błąd przytuleniem, ale odepchnęłam go i wstałam. Nie chciałam już z nim spędzać czasu, nie miałam pojęcia dlaczego poczułam się ranna po jego słowach, przecież nic mi nie zrobił, a jedynie ostrzegał.
Zabrałam swoje rzeczy i tak po prostu wyszłam.

Noc zleciała mi na płakaniu. Tak po prostu. Nie było Nadii, więc mogłam sobie na to pozwolić. Liczyłam się z tym, że jutro moje oczy będą popuchnięte, jednak nie miałam w sobie tyle siły by przestać. Przestać rozpamiętywać tamte chwile. Jednak jak mogłam to zrobić, skoro do końca się z tym nie pogodziłam? Nie byłam już dziewicą i nie pamiętałam nic z tego zajścia. Może to i nawet lepiej, ale czułam się jak jakaś szmata, którą można wykorzystać, a potem wyrzucić, byleby przydała się na chwilę.

*  *  *

< Następny dzień >

Byłam zdziwiona, kiedy mój budzik nie zadzwonił i w ekstremalnym tempie ubierałam się na zajęcia. Kiedy wychodziłam moja twarz i włosy to był istny chaos. Nie zdziwiłabym się gdyby ktoś na uczelni przestraszył się mnie. Miałam zdzwonić do Markusa i przeprosić go za ostatnie zajście, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy. Chciałam jedynie przeżyć dzisiejszy dzień, a wieczorem odetchnęłabym z ulgą. Miałam jednak nadzieję, że nikt nie zauważy tych wielkich, sinych worków pod moimi oczami...
Mimo wszystko napisałam wiadomość do Harrego i prośbie spotkania. Oczywiście nie chciałam go jakoś przepraszać czy całować, miałam mu dać do zrozumienia, że ma wyjść z mojego życia raz na zawsze.

Nie mogłam powiedzieć, że ludzie nie patrzyli na mnie jak na idiotkę, w trakcie, jak i po skończeniu zajęć. Nie brałam jednak tego do siebie. Ja zapewne też patrzyłabym innym wzrokiem na dziewczynę, która wgląda jak miotła do zamiatania. 

Nadii jeszcze nie było, kiedy wróciłam do pokoju. Nie widziałam jej od wczorajszego popołudnia i miałam nadzieję, że spędziła miło czas. Przynajmniej ona.

Westchnęłam postanawiając przebrać się z sukienki na zwykłą bluzkę i spodenki. Nie miałam zamiaru bardziej maskować swojej twarzy, bo oprócz odpoczynku nie pomogłoby jej nic.

Do teraz nie uzyskałam odpowiedzi od Harrego i szczerze wątpiłam, by przyszedł, jednak zaryzykowałam i już po chwili powolnym krokiem ruszyłam z akademika do kawiarni. Droga zajęła mi bardzo króciutko i byłam z tego lekko niezadowolony, z racji że zbytnio nie przygotowałam się co mam mu powiedzieć. Jednak kiedy przekroczyłam próg lokalu, zauważyłam go siedzącego na swoim stałym miejscu. Przełknęłam ślinę i podeszłam do stolika. Podniósł na mnie wzrok, popijając kawę w filiżance.

- Czymże sobie zasłużyłem na spotkanie z tobą z własnej woli? - uśmiechną się a ja zagryzłam język by nie trzepnąć go w ten rozczochrany łeb. 
Usiadłam w milczeniu i wyłożyłam ręce na stolik.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie i radzę zapamiętać. - warczałam cicho. Jęknęłam w duchu, kiedy poczułam ból głowy, to było nieuniknione. Wczoraj go nie miałam po tym płaczu, więc musiał być dzisiaj...

- Uuu... ostro.

Westchnęłam zirytowana.

- Jeżeli jeszcze raz przyjdziesz do mnie, albo chociaż zadzwonisz zawiadomię policję. - zagroziłam śmiertelnie poważnym tonem. Naprawdę wszystko zaczęło mnie przerastać i nie dawałam sobie z tym rady. Harry tylko dokładał mi problemów. 
Przez chwilę siedział z kamienną twarzą patrząc na mnie uważnie, ale kiedy wybuchł głośnym śmiechem zrobiło mi się straszliwie głupio. Oparłam głowę o dłoń, by ludzie, którzy teraz patrzyli na nas jak na idiotów nie rozpoznali mnie.

- I z czego się śmiejesz? - powiedziałam, kiedy jeszcze cicho się śmiał. - Naprawdę tak zrobię i dostaniesz zakaz zbliżania się. 

- Okej. - mrukną jakby sam do siebie wycierając kąciki oczu. Wstał zostawiając filiżankę na talerzyku i chwycił mnie za rękę. Byłam zdziwiona, kiedy wyprowadził mnie z budynku i ciągną do parku. 

- Zostaw mnie. - wyrwałam dłoń z jego ogromnej łapy. Zatrzymał się patrząc na mnie jeszcze rozbawionym spojrzeniem.

- Mogę się założyć, że ten pomysł podsunęła ci Nadia, mam rację? - przechylił głowę na bok.

- Nie twoja sprawa. - burknęłam. - Chcę jedynie byś zostawił mnie w pokoju, czy to tak wiele?

- Tak, bo ja nie chcę zostawić cię w spokoju.

- To masz problem. - powiedziałam trochę za głośno. Kobieta idąca obok nas popatrzyła na mnie spod byka. Przeprosiłam ją spojrzeniem i wróciłam do tych rozbawionych tęczówek Harrego. - Nie życzę sobie, abyś w jakikolwiek sposób się ze mną komunikował, zrozumiałeś?

- Jesteś zmęczona Rachelle. - ułożył dłoń na moim policzku, przekrzywiając głowę bardziej w bok. Od razu się wyrwałam.

- Harry nie słuchasz.

- I nie będę słuchał tych durnot. Nie zamierzam cię zostawić czy ci się to podoba czy nie.

- Ale dlaczego? - jęknęłam płaczliwie, chcąc mu przyłożyć. Miałam nadzieję, że załatwię jakoś tą sprawę.

- Bo mi się podobasz Rachelle i nie spocznę, póki nie usłyszę od ciebie tych samych słów.
Moje serce zwolniło.

- To powodzenia życzę. - wysiliłam się na prychnięcie. 
Dostrzegłam Eryca. Zbliżał się do nas, więc musiałam jak najszybciej zakończyć tą konwersację. Jednak kiedy przekręciłam głowę do Harrego, natknęłam się na jego rozgrzane wargi.


Breath (second book) H.S✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz