Rozdział 21

1K 91 8
                                    

Leżeliśmy na łóżku Cole'a. Ja leżałam z głową na jego klatce piersiowej, a on bawił się moimi włosami. Do niczego między nami nie doszło. Całowaliśmy się. Sporo. Dopiero kiedy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie.
- Cole, powiesz mi wszystko? - zapytałam cicho. on przez chwilę nie odpowiadał, aż w końcu usłyszałam cichutkie
- Co tylko chcesz wiedzieć. - Poczułam, że wziął drżący oddech. Bał się prawdy tak samo jak ja, ale oboje doskonale wiedzieliśmy, że nie mogę być w niewiedzy. To jest dla mnie jeszcze bardziej niebezpieczne.
- Kim są ci ludzie?
- Faceci, którzy ci grozili, to killerzy w jednym z gangów. - popatrzył na mnie czujnie, ale moja twarz nie zdradzała żadnych emocji. Przez ostatnich kilka lat, wyćwiczyłam to aż za dobrze. - Z tego co mi wiadomo, mieli rozkaz porwania cię. Dla okupu. Chcieli ode mnie wyciągnąć kasę, którą jestem im winien. To było kilka lat temu. Miałem wtedy wiele problemów. Śmierć rodziców. Zerwanie z dziewczyną... to mnie przerosło. Zaciągnąłem długi. Wpadłem w nieciekawe towarzystwo.
- Jaka jest twoja rola w tym wszystkim? - powiedział, że jest im winny kasę, ale miałam przeczucie, że to coś więcej.
- Już mówiłem. Jestem im winny kasę. - powiedział do pewnym siebie głosem. Pewnie, gdybym nie była wyuczona, jak rozróżniać prawdę od kłamstwa, uwierzyłabym. Niestety, na jego nieszczęście, mama zapisała mnie na zajęcia, na których uczyli nas takich rzeczy. Jego zdradziło to, że unikał mojego spojrzenia. Patrzył wszędzie, tylko nie w moje oczy.
Kłamał.
- A teraz może dla odmiany powiesz mi prawdę? - mój głos był zimny, ale nienawidzę, jak ludzie myślą, że można mnie tak łatwo okłamać. Naiwni.
- Mówię ci prawdę. - nie wytrzymałam. Zerwałam się z łóżka, nie zważając na to, że jestem w samym staniku.
- Do cholery, na kogo ja wyglądam? Na tępą lalę?! Przecież widzę, że kłamiesz mi w żywe oczy!
- Beth... Nie mogę ci więcej powiedzieć. Przykro mi.
Przykro mu. Kłamał mi w żywe oczy i mówił mi jeszcze, że mu przykro. Nie wierzyłam mu.
Wstałam i ruszyłam do drzwi. Gdy byłam w połowie drogi, poczułam jak Cole złapał mnie za dłoń i zatrzymał.
- Proszę.
- O co ty mnie prosisz?! - krzyknęłam - miałeś mi powiedzieć prawdę! A ty kłamiesz mi prosto w twarz!
Trzymał mnie za prawą rękę, więc lewą uderzyłam go pięścią w twarz. Zachwiał się, nie spodziewając się tego ruchu z mojej strony. Poluzował uścisk na moim nadgarstku. Skorzystałam z tego i wyrwałam rękę. Wyszłam za drzwi i zatrzasnęłam je głośno. Ruszyłam w stronę łazienki. Zamknęłam się w niej na klucz i osununęłam się po drzwiach.
***
Cole
Uderzyła mnie w twarz. Należało mi się. Zachwiałem się i poluzowałem uścisk na jej dłoni. Miałem mroczki przed oczami i tylko usłyszałem trzask zamykanych drzwi.
Miałem jej powiedzieć prawdę. Ale jak ja to mam zrobić, skoro to ją zniszczy? Jest z dala od tego wszystkiego i dobrze.
Jak mam jej powiedzieć, kto jest jej ojcem. Jakich ma braci. Czym się zajmują.
Boję się.
Boję się, że ją zranię.
Boję się, że zdradzę jej zaufanie. Ale to już chyba zrobiłem.
Wziąłem się w garść i wstałem z podłogi. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć. Musiała znać prawdę. Wyszedłem z pokoju i poszedłem za echem jej szlochu, na którego dźwięk, moje serce rozpadało się na malutkie cząsteczki.
Wszedłem do łazienki, skąd dobiegał szloch. Beth stała opierając czoło o lustro. Płakała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją.
Przez chwilę próbowała się wyrwać, ale mocno ją trzymałem. Poczułem, że gdy się już uspokoiła wtuliła się w moją pierś.
- Dlaczego wszyscy mnie okłamują? Najpierw matka nje mówiła mi prawdy, teraz ty! Mam tego dosyć!
Przytuliłem ją jeszcze mocniej do siebie.
Gdy wreszcie przestała szlochać, zapytałem
- O co chodziło z twoją mamą?
Beth westchnęła. Odsunęła się ode mnie i usiadła na brzegu wanny.
- Widziałeś, że znam samoobronę. Mama zapisała mnie na lekcje, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. Lubiłam to. Lubiłam świadomość, że potrafię się obronić. Wyróżniałam się od innych. Bardzo. Niektórzy nawet się mnie bali. Nigdy nie pytałam mamy, dlaczego. Teraz tego żałuję. Żyłam w przekonaniu, że jest po prostu troskliwa. Teraz wiem, jak bardzo się myliłam. Wiesz, o co chodzi, a nie chcesz mi tego wyjaśnić. To jest nie fair.
Milczałem przez chwilę. Muszę jej to powiedzieć.
- Co się stało z twoim ojcem?
- Mama mówiła, że odszedł. Byłam wtedy bardzo mała. Czemu pytasz?
- Beth. Nie powinienem ci tego mówić, jest to niebezpieczne, ale masz rację. To jest nie fair i jesteś mniej bezpieczna w tej niewiedzy. - wziąłem głęboki oddech i powiedziałem - Wiem, gdzie jest twój ojciec. - jej oczy przypominały spodki od filiżanki. - I masz dwóch braci. Młodszych.
Wpatrywała się we mnie przerażona.
- J-jak to? T-to niemożliwe... - jąkała się. Była w szoku. - gdzie oni są?
- W tym mieście. Kilka kilometrów stąd.
- Chcę ich poznać.
Patrzyła na mnie błagalnie. Nie może!
- Lepiej nie. Twój tata ma na pieńku z pewnymi ludźmi. Są niebezpieczni.
- Kim jest mój ojciec? - patrzyła na mnie, a w jej oczach widziałem niezrozumienie.
- Jest szefem gangu... - powiedziałem cicho
***
- Jest szefem gangu... - powiedział cicho Cole.
CO?! Nie, to niemożliwe. Takie rzeczy są tylko w filmach. Gang?!
- Gang?! - pisnęłam spanikowana
- Tak, posłuchaj... - zaczął Cole, ale nie słuchałam go. Przeszłam obok niego i wyszłam z łazienki.
Poszłam do jego pokoju i wzięłam swoją koszulkę, którą na siebie założyłam. Weszłam do salonu i wzięłam z półki torbę i telefon. Ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Sięgnęłam do klamki, ale w naciśnięciu jej przeszkodziła mi ręka Cole'a.
- Zostań. - patrzył na mnie błagalnie.
- Nie mogę. Przepraszam. - dusiłam się w tym pomieszczeniu. Musiałam odetchnąć powietrzem.
- Obiecałaś, że mnie nie opuścisz. - szepnął.
- Nie opuszczam - zaprzeczyłam pewnie. Nie mogłabym go opuścić - Wrócę.
- Na pewno? - w jego oczach widniał lęk. Lęk przed straceniem mnie.
- Na pewno. Muszę po prostu to wszystko przemyśleć. - stanęłam na palcach i musnęłam ustami jego usta.
Otworzyłam drzwi i wyszłam z mieszkania.
***
Hej, mychy!
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Głupi wattpad mi go usunął :"(

Dziękuję za 10k!
Jesteście niesamowici! Kocham Was mocno! :333

Od razu mówię, że nie wiem, kiedy pojawi dię następny rozdział :/ we wtorek wyjeżdżam i na pewno nie będę miała czasu na pisanie :'c

Jeszcze jedno i OBIECUJĘ ostatnie ogłoszenie parafialne.
Ostatnio jest bardzo mało komentarzy :c dla Was to tylko chwilka, a mi dostarcza motywacji do dalszego pisania :) cieszę się  z każdego komentarza, z każdej gwiazdki i wyświetlenia!

Kocham Was i do następnego!



But slowly, I'm losing faith...Where stories live. Discover now