Rozdział 35

313 30 3
                                    

Cole

- Co to znaczy, że nic do cholery nie macie?!

Koleś stojący przede mną zrobił przerażony krok do tyłu.

- J-ja n-nie wie-wiem - jąkał się zaczerwieniony.

- Ja też, kurwa nie wiem. To jest kobieta, a nie pieprzony duch! Jak możecie nie być w stanie jej namierzyć! - byłem wkurzony i lepiej dla tego gościa byłoby, gdyby jak najszybciej znikł mi z oczu, bo przysięgam, nie ręczę za swoje czyny.

- Sprawdziliśmy wszystkie kamery monitoringu na około miejsca, w którym delikwentka była ostatnio widziana, ale nic nie znaleźliśmy... - wymamrotał stojący obok niego mężczyzna. Zmierzyłem go ostrym wzrokiem i już miałem mu ostro nagadać, za nazywanie jej „delikwentem", ale poczułem na ramieniu mocną dłoń, która zacisnęła się w ostrzeżeniu.

- Cole. Naprawdę. Robimy, co możemy, żeby ją odnaleźć, ale na to potrzeba czasu - za mną stał Greg.

- Ile czasu potrzebujesz?! Nie ma jej od pieprzonego tygodnia! Od tygodnia nie wiem, gdzie jest, czy jeszcze żyje! Ja nie mam czasu - zniżyłem głos. - I ty - zwróciłem się do Grega- I twoi ludzie mają mi w tym pomóc.

- Cole. Uspokój się. Mi też na niej zależy - jego opanowany głos doprowadzał mnie do szału. - Ale zrozum. Nie jesteśmy stanie przyspieszyć poszukiwań. Bethany nie jest głupia. Jeśli nie możemy jej odnaleźć, to znaczy, że nie chce być odnaleziona.

Dwoma długimi krokami pokonałem dzielącą nas przestrzeń i przybliżyłem twarz bliżej niego.

- Lub jest martwa- wycedziłem przez zaciśniętą szczękę i wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami gabinetu Grega.

***

Kat

- Wyszłyśmy ze Starbucksa i j-ja poszłam w s-swoją stronę, a o-ona w swoją. Nie mam pojęcia, g-gdzie ona jest - wychlipałam. Cała trzęsłam się od płaczu.

- Kochanie - usłyszałam czuły szept przy uchu. Spojrzałam na Nate'a, ale miałam rozmazany obraz przez łzy, które wciąż spływały mi po policzkach. - Spokojnie. Po prostu się uspokój. Całą się trzęsiesz.

- P-przepraszam. N- nie powinam była j-jej zostawiać - wtuliłam twarz w zagłębienie szyi chłopaka i pociągnęłam nosem.

- Kotku, to nie jest twoja wina. Bethany się odnajdzie. Zaufaj mi. Nic jej nie będzie - głos Nathaniela był twardy, ale wyłapałam w nim cień wahania. Rozpłakałam się jeszcze bardziej.

Silne ramiona mocno mnie do siebie przyciągnęły. Zwykle czułam się w nich bezpiecznie, ale teraz mogłam myśleć tylko o tym, że nie wiem, gdzie jest moja najlepsza przyjaciółka. Nie wiem nawet, czy nie jest martwa.

***

Daniel

Rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Wkoło stołu siedzieli najważniejsi przedstawiciele gangu i osoby, które mogłyby pomóc nam znaleźć Beth.

Spojrzałem na ojca. Z pierwszego wrażenia, wyglądał na człowieka opanowanego, który ma wszystko pod kontrolą. Jednak znałem go wystarczająco długo, żeby widzieć, jak bardzo był zdenerwowany. Ręce, w których trzymał papiery, minimalnie się trzęsły, a między brwiami widniała mała zmarszczka. Na co dzień nie pozwalał sobie na oznaki jakichkolwiek emocji, dlatego niektórzy z jego bliskiego otoczenia, patrzyli na niego zdziwieni.

Cole, który siedział kilka krzeseł od niego, wręcz szalał z przerażenia i zmartwienia. Cały czas na kogoś krzyczał, albo nie pozwalał dochodzić do głosu. Wyglądał strasznie. Był nieogolony, miał przekrwione ze zmęczenia oczy, a jego T-shirt był wymięty. Wyglądał jak wrak człowieka. Prawie w ogóle nie spał, podobnie jak Nathaniel. Oboje byli maksymalnie zaangażowani w poszukiwania. Beth bardzo zbliżyła się do Nathaniela. W końcu to jej brat bliźniak. Ze mną nie ma tak dobrego kontaktu, ale nie winię jej a to. Wiem, że potrzebuje czasu, żeby się dostosować do nowej sytuacji, jaką jest dla niej odnalezienie rodziny.

Nagle drzwi się otworzyły i wzrok wszystkich zebranych spoczął na dwóch mężczyznach, którzy od razu skierowali się do Cole'a. Niższy z nich powiedział coś ściszonym głosem, więc nie usłyszałem co.

- Co to znaczy, że nic do cholery nie macie?! - Cole zerwał się z krzesła i niebezpiecznie się do nich zbliżył. Wdał się z nimi w dyskusję, a oni powinni wiedzieć, że Cole jest na skraju załamania nerwowego. Scena nie wyglądała, jakby mieli dobre wieści i zacząłem się obawiać, czy nie wyniknie z tego jakaś większa awantura.

Ojciec wstał jednak i położył dłoń na ramieniu chłopaka w uspakajającym geście. Cole zwrócił się teraz do niego i warknął coś. Jedyne słowa, które zrozumiałem zmroziły mi krew w żyłach:

- Lub jest martwa.

Z tymi słowami Cole wyszedł z gabinetu pozostawiając nas w szoku swoim wybuchem.

Chwilę później Kat zaczęła szlochać i cała się trząść, więc Nate wyprowadził ją na zewnątrz. Spojrzałem na tatę w tym samym momencie w którym on spojrzał na mnie. W jego oczach pojawił się coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem. Troska i bezsilność. Bezsilność, bo nie wiedział, czy jego córka jeszcze żyje.

***

Hej, kochani!

Na wstępie chcę Wam życzyć wesołych świąt i jak najmniej przybytych kilogramków B)

Co do rozdziału, to jest trochę inny i mam nadzieję, że się Wam podoba, bo ja uważam, że wyszedł mi całkiem nieźle :*

Dajcie znać, jak myślicie, co się stało z Bethany :*

Do następnego, Ola x



But slowly, I'm losing faith...Where stories live. Discover now