03

262 38 6
                                    

Wiem, że nie było nic od kwietnia, ale ajm sorry :<<<<<

Teraz wracam w chwale i sławie! Znaczy w sumie to nie, ale kij XD

Dzisiaj trochę krócej, ale od przyszłego rozdziału coś się tam zacznie (a ja najbardziej czekam na 05 bo to chyba będzie mój fav jak nie zdupię XD)

Miłej nocy!


———


Louis dotrzymywał swojego słowa ponad wszystko.

Nie miało to znaczenia czy było ono zapisane, czy wypowiedziane słownie. Jeżeli coś obiecywał, spełniał to do samego końca. Ponieważ to oznaczało, że najczęściej ktoś kończył, mając u niego dług. A długi można było spłacać na bardzo wiele sposób, co uwielbiał wykorzystywać. Co prawda do tej pory jego zobowiązania dotyczyły niekoniecznie legalnych i jeszcze mniej koniecznie moralnych spraw, jednak zasada wciąż obowiązywała. Robił to jeszcze za czasów, kiedy był w mafii. Wtedy trzymał się swoich obietnic może nawet bardziej, kiedy chodziło o grube pliki pieniędzy oraz władzę nad półświatkiem w kraju. To był okres, kiedy stawiał naprawdę wiele na szali, więc robił wszystko, aby nie obudzić się pewnego dnia z gnatem wbitym w plecy. Oczywiście, to nie tak, że był głupim naiwniakiem, który dawał się wykorzystywać innym. Inaczej już dawno by nie żył. Jeżeli wywęszył, że ktoś, z kim zawierał układ był wobec niego nieszczery, wtedy z łatwością znajdował lukę we własnej obietnicy, aby się z niej nie wywiązać. Nie lubił bycia oszukiwanym, więc bardzo szybko nauczył innych, aby nie rozdrażniać go w tej jednej kwestii.

Teraz nie musiał składać tak wielu obietnic, od odejścia w cień były dla niego ważne tylko dwie, no w sumie to trzy. Że nie wróci do poprzedniego życia oraz że będzie Harry'emu wierny i pozostanie przy nim aż do śmierci. Albo chociaż do momentu, do którego brunet będzie chciał go w swoim życiu. Nie liczył swoich postanowień, że będzie wstawał rano czy tym podobnych. To były pomniejsze cele, które wiązały się z nową drogą, więc traktował je jedynie jako przestrogę albo przypomnienie. Jedni chodzili i trenowali swoje ciało na siłowni, więc on w podobny sposób hartował swojego ducha.

Ale były też drobne, nagłe obietnice, choć te spełniał z największą radością. Chociażby takie jak związane z wyborem deseru na kolejny dzień albo wieczorne wyjście do kina czy do restauracji. I właśnie te były dla niego specjalne. Bo zawsze wiązały się z jego ukochanym, któremu z rzadka potrafił powiedzieć nie.

Dlatego właśnie dwa dni później, na kilka minut przed siedemnastą, bo to właśnie o tej godzinie Harry kończył pracę, stał przed szklanym budynkiem. Nie zerkał na zegarek, choć co kilka minut pozwalał sobie spojrzeć na telefon. Zawsze mógł zdarzyć się nagły wypadek w biurze, który spowodowałby, że Styles musiałby zostać godzinę dłużej. Wtedy poczekałby na niego w pobliskiej kawiarni. Żadna wiadomość jednak nie nadchodziła.

Opierał się o samochód, naprawdę nie wiedząc, jak udało mu się zaparkować tak blisko, szczególnie o takiej godzinie. Może jednak było w tym coś, że głupi miał zawsze szczęście, nawet jeżeli mógł uważać się jedynie za głupiego z miłości. Bo przecież dla nikogo innego nie poświęciłby swojego życia właśnie w taki sposób. Poprawił marynarkę i czekał. To nie był pierwszy raz, jak czekał na swojego męża, więc wiedział, że coś mogło przeciągnąć się o kilka minut. Nawet on już wiedział, że koniec pracy o punkt siedemnastej był jedynie umowny. A to z kimś by się zagadał, a to poszedłby jeszcze do ubikacji, żeby nie zdążyć i musieć czekać na kolejną windę. Louis wiedział o tym doskonale, dlatego ani trochę się nie martwił. W tym czasie nadal zerkał na telefon, choć czuł lekkie świerzbienie w dłoniach, które zwykle towarzyszyło mu, gdy chciał sięgnąć po papierosa. Te jednak zostały w domu, w dolnej szafce w kuchni. Poza tym wiedział, że później nasłuchałby się, gdy chciałby musnąć Harry'ego, a ten wyczułby, że znów palił. Dlatego właśnie najczęściej pozwalał sobie na to z rana, gdy zarówno on jak i mieszkanie zdążyło wywietrzeć w pełni.

House husbandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz