04

244 26 1
                                    

jej, kolejny i to nie po 4 miesiącach XD

 grejt sakces

no, to od kolejnego rozdziału wreszcie będzie coś ciekawego XD

miłej nocy! (albo miłego dnia)


———


Miesiąc minął im jak szalony. Nic dziwnego, skoro zawsze było coś do zrobienia, zawsze coś wisiało na głowie, a weekendy spędzane razem miały jeszcze szybsze tempo. Harry'emu zdawało się, że te godziny, które spędzał głownie na odpoczynku pędziły. Był nawet święcie przekonany, że w dni wolne doba trwała krócej niż te dwadzieścia cztery godziny. Bo przecież dopiero co przychodził w piątek z pracy, a kiedy tylko mrugnął już była siódma rano w poniedziałek i musiał wstawać. Coś było z tym czasem poważnie nie tak, jednak za nic nie potrafił tego udowodnić. A przecież wydawało się, że ich życie nie mogło takie być ze stabilną pracą, planem dnia oraz brakiem poważnych zobowiązań. Nawet nie mieli się czym martwić. Nie mieli nad głową żadnych kredytów i innych finansowych zobowiązań poza najzwyklejszymi w świecie rachunkami, w domu wszystko było okej, bo ani nie zalewali ich sąsiedzi, ani nic się nie psuło. No po prostu wszystko było dobrze, a przecież nie raz stres powodował, że gubiło się we własnych myślach, nie zauważając upływu czasu.

Ale, o dziwo, ten miesiąc był również dla nich zupełną zmianą na tak wielu poziomach.

Po pierwsze, z perspektywy Tomlinsona chyba najważniejszą kwestią było to, że z powodu dziwnego braku pracowników, Harry pracował i pracował, prawie codziennie zostając przynajmniej godzinę dłużej w pracy albo z rana wychodził nieco wcześniej. Oczywiście Louis mówił mu, żeby sobie odpuścił, ponieważ zdrowie nie było warte zaharowania się, nawet jeśli miał typowo pracę biurową. Ale on był uparty, ponieważ chciał awansu oraz lepszej pozycji. Harry za to siedział cicho, ponieważ w tygodniu bywał drażliwy, szczególnie rano i naprawdę nie chciał dogryźć swojemu partnerowi, że przecież co on mógł wiedzieć o prawdziwej pracy. Jednak nie zrobił tego ani razu, najczęściej później kajając siebie samego już w metrze, mówiąc sobie, że przecież Louis chciał dobrze. Nie próbował zamknąć go przecież w domu czy coś. Jedynie nie chciał, aby się nie przepracowywał. Tomlinson rozumiał postępowanie bruneta, ale w tym samym czasie i nie rozumiał. W swojej poprzedniej pracy — ponieważ co by o niej nie mówić, to była to praca, w której obracał naprawdę ogromnymi sumami jakby były to marne pensy — awanse wyglądały troszeczkę inaczej i może patrzyłby na wszystko z innej strony, gdyby nie zaczynał jako szef syna mafii tylko żółtodziób z ulicy. Tacy wcale nie mieli łatwo. A on miał. Cóż, okej, nie miał, ale na pewno było łatwiej niż w wypadku kogoś takiego.

Pomijając jednak wątpliwe wspomnienia, to Louis w takiej sytuacji jedyne czego chciał, to zadbać o komfort swojego męża. Może jeszcze bardziej niż wcześniej, ponieważ brunet był zagrzebany w tym wszystkim, więc starał się mu również nie przeszkadzać. Dbał o obiady, pamiętał, aby każdego dnia pamiętać o czymś słodkim i w nocy tulił go tak długo, jak Harry tylko chciał, nawet jeśli robiło mu się nieznośnie gorąco albo ręka mrowiła go już tak, że miał wrażenie, jakby miała sama odpaść. To, że kiedy szedł jeszcze do łazienki tuż po tym jak Styles zasypiał i krzywił się, czując ból w kończynie, było wyłącznie jego własną tajemnicą. Pakując śniadania, zostawiał nawet karteczki z kilkoma miłymi słowami, mając nadzieję, że rozweseli to jego dzień. Nawet nie marudził, kiedy w te nieco wolniejsze weekendy Harry naciskał na komedie romantyczne, których Tomlinson szczerze nie znosił. Miał wrażenie, że one wszystkie były takie same. Tak samo nudne i z bardzo podobną fabułą.

House husbandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz