05

213 31 4
                                    

Nowy rozdział! Juhu!

No i nareszcie zacznie się coś dziać! Nie wiem tylko czy dawać malutkie Harry pov, ale chyba nie, bo jakoś tak nie wiem... Zobaczy się zresztą. XD

I co, jak tam po pierwszym dniu szkoły?

Miłej nocy i miłego dnia! ♥


———



Kolejne dni Louis poświęcił na leczenie.

Ponieważ nie miał aż tak dużo zajęć w ciągu dnia, nie musiał się śpieszyć. Chociaż zwykle i tak nie robił większości rzeczy w biegu, znajdując odpowiedni rytm dnia dla siebie. Ale teraz codzienne sprzątanie mógł rozłożyć na kilka godzin, bo nie czekało na niego przygotowanie porannego śniadania dla Harry'ego, a także i obiadu. Prania było mniej, bo Styles uwielbiał się przebierać, a on choć czasami narzekał, nigdy nic z tym ostatecznie nie robił. Sam nie musiał jeść jakoś bardzo wykwitnie, co nie znaczyło, że żywił się zupkami w proszku. Po prostu chciał, aby brunet delektował się wzrokowo i smakowo, dlatego szykował wszystko porządnie a nie na pół gwizdka. Teraz nie nakładał sobie niczego na talerz, na przykład jedząc ryż z warzywami i kurczakiem prosto z garnka, w którym gotował wcześniej ryż. Przy Stylesie zawsze nakładał go do mniejszej miseczki, a dopiero później na talerz, aby na środku powstawał ładny kształt przypominający kopułę. Jego posiłki miały być ładne i smaczne tylko po to, żeby móc zobaczyć uśmiech na ukochanej twarzy.

Normalnie oglądał raczej, jak to jego ludzie odbierali za niego przeróżne sprawunki, ponieważ Louis raczej do tej pory korzystał z pralni chemicznej i niskiego szczebla pionków. Skoro miał takie możliwości, to dlaczego miał robić coś sam? Od sprzątania również miał ekipę, która idealnie ścierała plamy krwi z każdej powierzchni, a nawet i pozbywała się zabitych delikwentów za odpowiednią opłatą. Jedzenie zaś jadał w drogich restauracjach albo pokrętnie zamawiał zestaw z fast-fooda, jeżeli miał tylko na to ochotę. Był królem, był niczym bóg, który decydował o tak wielu rzeczach. O życiu, śmierci oraz o pieniądzach. Jedyne co robił to układał... Pliki pieniędzy, strunowe worki i woreczki z narkotykami. Był bardzo zajętym człowiekiem, niezależnie od tego, jakie życie prowadził.

Poza tym, jeżeli chcieć skupić się na jego chorobie, to głównie leżał w łóżku, walcząc to z bólem głowy, to z kaszlem, a to z katarem i obolałym nosem, który raz za razem smarował nawilżającym kremem. Rzadziej wychodził z domu, ponieważ nie wybierał się na codzienne zakupy. Wystarczyło, aby miał zapas herbaty i coś do jedzenia. Nie martwił się o pyszne desery ani o wybór odpowiedniego smaku jogurtu. Jak prawie nigdy od czasu ślubu oglądał telewizor, wściekając się, że nadal płacili za nic, ale robili to, ponieważ Harry uwielbiał głupie talk-show i inne podobne programy, na które Tomlinson jedynie wzdychał. Ale wolał już głupie filmy albo dokumenty o czymkolwiek niż siedzenie w ciszy. Cisza, kiedy nie miał nic innego zrobienia, wydawała mu się być mimo wszystko całkiem przytłaczająca. Czytanie również nie brzmiało najlepiej, kiedy nie potrafił się na niczym skupić i co chwila musiał odkładać tom, żeby móc się wysmarkać. Wtedy zupełnie tracił chęci do czytania i zagłębienia się w historię na nowo.

Dopiero po czterech dniach poczuł się na tyle dobrze, żeby wyjść z łóżka bez poczucia, że kosztowało go to więcej wysiłku niż było to warte. Puścił wtedy nie jeden, ale dwa automaty, pomył podłogi (dwukrotnie) oraz zaczął powoli szykować listę zakupów na powrót Harry'ego. Jego życie po krótkiej, chorobowej przerwie wracało już na codzienne, normalne tory, które znał najlepiej. I na których czuł się najlepiej, ponieważ zajmowanie głowy sprawami codziennymi pozwalało mu na odetchnięcie od demonów, które czaiły się na niego w cieniu.

House husbandWhere stories live. Discover now