ROZDZIAŁ 6

2K 57 8
                                    


  Od samego rana głowa mnie tak boli, że nie idzie wytrzymać, mimo, że połknęłam już chyba z 10 tabletek przeciwbólowych w ciągu godziny. Położyłam się z myślą, że jakimś magicznym cudem uda mi się zasnąć, ale nic bardziej mylnego, leżałam tak ok. 30 minut, a jedyne co udało mi się zrobić to policzyć ok. 600 owieczek. Stwierdziłam, że nie ma to najmniejszego sensu, więc wzięłam kolejną tabletkę i popiłam ją całkiem sporym łykiem wody. Sprawdziłam czy ktokolwiek do mnie napisał lub dzwonił, ale nikt nic, więc ubrałam się w luźne szare dresy i biały top. Dodałam biżuterię i pomalowałam rzęsy, aby chociaż w jednym procencie wyglądać jak człowiek, a nie jakiś ufoludek z dalekiej planety. Uczesałam swoje włosy i związałam je w wysokiego kucyka, po czym zeszłam na dół do kuchni, korzystając z wczesnej godziny, że Evans jeszcze prawdopodobnie spał. Na śniadanie zrobiłam sobie tosty z avocado, a jako picie sporą dawkę kofeiny, bo wyglądałam jak wrak człowieka. Gdy po 10 minutach zjadłam swoje kanapki i wypiłam kawę, odstawiłam naczynia do zmywarki i postanowiłam zrobić na złość śpiącemu królewiczowi, więc wyciągnęłam z zamrażarki mrożone maliny i mango, po czym włożyłam całkiem sporą ilość owoców do blendera i go odpaliłam, robiąc przy tym niesamowicie wielki hałas. Po kilku minutach moje smoothie było już gotowe, więc wyłączyłam blender i umyłam, aby zrobić jeszcze większy hałas, tak wiem jestem okropną współlokatorką. Blender odłożyłam na właściwe miejsce i usiadłam na jednym ze stołków przy wyspie kuchennej, aby wypić mój napój. Zapomniałam wspomnieć, że już mnie głowa przestała boleć, ale to chyba dlatego, że się czymś zajęłam, ale mniejsze z tym, zanim zdążyłam wziąć pierwszy łyk doszły mnie krzyki prowadzące z góry. Założę się o tysiaka, że to Alex, bo dzisiaj rano znalazłam na blacie w kuchni kartkę od rodziców, ze musieli wcześniej wyjechać i że mają nadzieję, że się nie pozabijamy przez te 2 miesiące, bla bla bla, kto by czytał dalej?

-KTO DO JASNEJ CHOLERY UŻYWA BLENDERA O 6 RANO ?!- Usłyszałam donośny głos chłopaka schodzącego na dół.

-Jak widać nie ma tu nikogo innego niż ja we własnej osobie.- Kochałam mu dogryzać, a to była idealna okazja, więc tylko głupi by nie skorzystał.

-No tak nasza kochana Taylor, a któż inny miałby tak durne pomysły o 6 rano? 

-To był akurat genialny pomysł, więc wypraszam sobie.

-Dobra gadaj gdzie starzy, bo raczej aż tak głębokiego snu to w tym wieku nie mają.- Czasem użyje tego swojego mózgu, ale rzadko, żeby nie było.

-Wyjechali.

-Jak to kurwa wyjechali, przecież mieli jechać dopiero jutro.

-Wiem, nie zdążyłam się przygotować psychicznie na pobyt tutaj z tobą, więc też się wkurzyłam, ale skoro mi nie wierzysz, to proszę bardzo to leżało dzisiaj rano na blacie jak zeszłam sobie zrobić śniadanie.- Dałam chłopakowi kartkę i upiłam łyk mojego smoothie.

-No nie wierzę. Zabiję ich jak wrócą.

-Też o tym myślałam, ale jak sprawdziłam w necie ile grozi lat w pierdlu za morderstwo jednej osoby to mi sie od widziało.- Jak zabójstwo dotyczyło czterech osób to wolałam to przeboleć, sorry.- A tak na marginesie to jest 10, a nie 6 więc się ogarnij lepiej.

-Ale ty wiesz, że tu działa inaczej zegar?

-Myślisz, że ja głupia jestem czy co? Patrzę godzinę według Hawajskiego zegarka.- Łatwo 1-0

-Hawajskiego? Takie słowo w ogóle istnieje?

-Wsumie to sama nie wiem.

-Dobra dawaj tego swojego szejka czy to co jest.

  Zanim zdążyłam złapać szklankę, to była już w dłoni bruneta, więc ja jak to ja podeszłam i chciałam mu to wyrwać, ale chyba czas iść na siłkę, bo moja siła jest tak mała jak moja cierpliwość do tego typa.

-Albo wiesz co, już mi się odechciało, więc możesz sobie wypić. Jakby coś to są tam orzechy, więc smacznego.- Tak wiem, ze nie ma tam orzechów, ale niech się chłopak trochę zestresuje, jeszcze nikt nie umarł od odrobiny stresu, chyba.

-Że co kurwa?! Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś. Kurwa zabije cię Noemi.

-WOW WYPOWIEDZIAŁEŚ MOJE IMIĘ POPRAWNIE. IDĘ ZAZNACZYĆ CZERWONĄ KARTKĘ W KALENDARZU. A tak na serio nie było tam orzechów, wiec nie panikuj, bo wyglądasz jak klaun.- Dusiłam się śmiechem, bo to rzadkość widzieć Alexa w takim stanie.

  Wykrzyczał jeszcze coś pod nosem, ale nie usłyszałam, bo właśnie włożyłam airpodsy do uszu i założyłam buty, po czym wyszłam z domu, aby pobiegać.

  Po godzinie biegania wróciłam do naszego domku, ale w pośpiechu zapomniałam zabrać klucze. Po cichu liczyłam na to, że drzwi są otwarte, ale nic bardziej mylnego. KURWA CZEMU AKURAT JA?!
Próbowałam wołać Alexa, ale ten jedynie się śmiał pod nosem usiłując coś powiedzieć pomiędzy śmiechem, ale coś mu nie wychodziło. Po chwili przypomniał mi się patent na otworzenie zamka za pomocą wsuwki do włosów więc najwyższa pora to przetestować. Wyjęłam z mojej fryzury jedną z wielu wsuwek i zaczęłam szperać w zamku i już po kilku sekundach otworzyłam drzwi i chyba chłopak akurat stał przy drzwiach, bo poleciał w tym samy momencie, w którym otworzyłam drzwi.

  Wybuchłam śmiechem, ale po 2 minutach znalazłam się na podłodze, bo chłopak najwidoczniej mnie pociągnął. PRZYPAŁ. Podniosłam się i posłałam mu groźne spojrzenie, na co tylko zaczął się śmiać. Po kilku sekundach się otrząsnął i wstał, po czym powiedział:

-Jak ty otworzyłaś te drzwi?

-Babskie sposoby.

-Nie chcę chyba wiedzieć jakie.

Pokazałam mu wsuwkę do włosów i weszłam na górę do swojego pokoju, zostawiając go zupełnie samego na dole w przedpokoju.

  Reszta dnia minęła całkiem spokojnie, aż do 21, bo usłyszałam głośnik ustawiony na cały regulator z moją znienawidzoną piosenką. Od razu skierowałam się do pokoju chłopaka, bo kto inny jak nie on.

-JAPIERDOLE MOŻESZ TO ŚCISZYĆ, NIE SŁYSZĘ WŁASNYCH MYŚLI.- Próbowałam prze krzyczeć tę jego sztańską muzykę, na co tylko wzruszył ramionami i powiedział:

-Pamiętasz co zrobiłaś rano? No właśnie karma wraca kochanie. Miłej nocy.

-Zabiję cię kiedyś obiecuję.- Krzyknęłam, po czym trzasnęłam drzwiami i wróciłam do swojego pokoju.

  Zmyłam makeup, po czym się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Po 5 minutach gorącego prysznica, wyszłam i odkryłam się mięciutkim ręcznikiem i zrobiłam dwa dobierane warkocze, aby rano mieć piękne fale. Wykonałam skincare i wyszłam z łazienki, bo zapomniałam bielizny i piżamy. Weszłam szybko do mojej garderoby i zabrałam wszystko czego potrzebowałam, po czym wróciłam do łazienki i się ubrałam.

                                                                                          ***

  Gdy leżałam już  w swoim cieplutkim łóżku muzyka na szczęście ucichła, co oznaczało, że komuś się chyba rozładował głośnik , albo go głowa rozbolała. Nie przejmując się tym wzięłam się za czytanie jednej z wielu moich książek. Dość mocno się wciągnęłam w fabułę, bo zanim się obejrzałam to skończyłam czytać książkę i była już 3 w nocy. Zgasiłam lampkę i zasnęłam po zaledwie 2 sekundach.

.........................................................................................................................................

Hejka! Na początku chciałam was z całego serduszka przeprosić, że tak późno wstawiam ten rozdział, ale naprawdę nie miałam czasu przez te wszystkie kartkówki i sprawdziany, ale już mamy majówkę więc rozdziały postaram się w tym okresie wstawiać codziennie.

Na dzisiaj mamy 1100 słów więc w 7 rozdziale idziemy na rekord i spróbuję napisać ok.2000 słów, zobaczymy czy się uda!

Jeśli chodzi o ten "hawajski czas", to proszę nie bijcie mnie jeśli czas jest normalny czy coś, ale po prostu napisałam tak na potrzebę książki.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i miłego dnia/nocy/popołudnia. Papatki i do zobaczenia niedługo, kocham was.

Together We Can Do Anything, Sunshine Where stories live. Discover now