Rozdział 2 -Spotkanie z Shijie-

103 9 5
                                    

Rozdział po poprawkach. Fabuła pozostaje taka sama. Zmieniam tylko błędy np. w tytułowaniu, ponieważ niektóre tytuły nie zostały jeszcze nadane naszym bohaterom w przeszłości i nie powinnam ich używać.

-----------------------------------


      Mężczyzna w szatach pogrzebowych kiwnął mi głową i zaczął iść pierwszy, a ja szybko zwróciłem się jeszcze do mojego towarzysza.

   - Wen Ning, wracaj na Kopce Pogrzebowe.

     Branie go ze sobą na bankiet nie przyniesie nic dobrego, a do obrony go już nie potrzebuję, bo jeżeli to Lan Wangji odprowadzi mnie na miejsce, moje bezpieczeństwo jest gwarantowane!

   - Tak, Paniczu Wei. Drugi Paniczu Lan, zostawiam Panicza Wei w twoich rękach.

     Lan Zhan przytaknął mu i we dwoje zaczęliśmy się oddalać w kierunku Wieży Złotego Karpia.

     Odprężyłem się w jego obecności. Poczułem się jakby po bardzo długim wartowaniu, w końcu przyszedł ktoś, by mnie zmienić. Droga była krótka, a więc to uczucie również nie trwało długo, jednakże wciąż... Dziękuje ci, Lan Zhan.

     Ledwo dotarliśmy do siedziby sekty, a już zaczęły się szmery na mój temat.

   - To przecież...

   - Patriarcha Yiling!

   - Sekta Lanling Jin upadła już tak nisko by bratać się z demonicznym kultywatorem?

   - To oczywiście sprawka żony następcy lidera sekty: Panienki Jiang!

   - Czyżby rzeczywiście tego demona i panienkę Jin łączył romans?

     Gadajcie sobie, ile chcecie. Nie przyszedłem tu dzisiaj walczyć o swój honor. Chcę tylko zobaczyć moją Shijie i siostrzeńca. Spojrzałem na Lan Wangji'ego chcąc dać mu znać byśmy przeszli przez ten tłum i poszukali Shijie.

    Zaskoczył mnie brak spokoju na jego twarzy. Wyglądał na ogromnie wkurzonego i obrzydzonego głosami tłumu. Lan Zhan, czyżbyś gniewał się za mnie?

   - Chodźmy Lan Zhan, nie obchodzi mnie, co o mnie mówią.

     Popatrzył na mnie. Czy to możliwe, że widzę w jego spojrzeniu żal? Nie. Możliwe, że tak naprawdę źle go zrozumiałem. Pewnie wnerwia się, że zobowiązał się eskortować tutaj tak obrzydliwą osobę jak ja. To źle wpłynie na jego reputację.

   - Lan Wangji, jeżeli dalsze eskortowanie mnie jest dla ciebie nieprzyjemne, możesz mnie tutaj zostawić. Nie przysporzę kłopotów. Przyszedłem bezbronny.

     Szkoda, że tak bardzo mnie nienawidzisz. Chciałbym wrócić do takich czasów, kiedy walczyliśmy ramię w ramię. Jak podczas walki z morderczym żółwiem Xuanwu. Wtedy, nie patrzyłeś na mnie w tak okropny sposób jak teraz. Odejdź Lan Zhan. To chyba właśnie ten moment, w którym powinienem cię odpuścić. Nic nie uda mi się tobie wyjaśnić.

   - Wei Ying, zostanę.

     Odpowiedź była zupełnie inna, niż się tego spodziewałem. Bardziej desperacka. Jakby bardzo chciał przy mnie zostać, a moje słowa go zasmuciły. Jestem pewny, że nawet moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Powtarzałem tę wypowiedź w głowie, nie mogąc w nią uwierzyć. ,,Zostanę."

   - Paniczu Wei, zaprowadzę panicza do panienki Jin i jej męża, panicza Jin Zixuan'a.

     Niestety, zanim zdążyłem odpowiedzieć coś Lan Zhan'owi przerwał nam jakiś służący sekty Jiang.

Zostańcie ze mną, zostańmy razem /MDZS/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz