23. Ja ci dam Krainę Czarów i porwanie Papeta

142 3 1
                                    


Poszłam do swojego domku, prawie powstrzymując odruch wymiotny na opowieść Jacka. Mówiła dokładnie na temat horroru związanego z brudem, a tym samym z robakami w miastach we Francji. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zaczyna mi opowiadać coś, co nie miało miejsca, by po prostu mnie wystraszyć i obrzydzić. Udało mu się, a ja starałam się sobie nie wyobrażać zaropiałych ran pokrytymi jajami much, wraz z pełzającymi szczypawicami. Wzięłam głęboki oddech, bo chciałam uspokoić myśli przed snem. Umyłam się jeszcze, nie wiem jakim cudem łazienka normalnie działała. Ten dom, był jak normalny dom. Jedyną różnicą było to, że chłopak mógł w każdej chwili otworzyć dach i mnie wyciągnąć. Miałam już w planach, by w tym stosie znaleźć kropelkę, i skleić to tak, by już nie miał możliwości naruszania mojej prywatności.

W końcu położyłam się w moim wielkim łóżku, w którym miałam możliwość wybrania poszewek, które mi się podobały. Powoli już zamykałam oczy, ale wtem pojawiła się jedna myśl. Jego pytanie... '' Jak dałaś radę się mi oprzeć?'' Prawie natychmiast wstałam z łóżka i w samej piżamie wyszłam z domku, aby w tej górze poszukać kartki i długopisu, albo czegokolwiek. Na szczęście jeszcze nie zgasił światła, a ja mogłam w tym grzebać. Znalazłam w tym stosie praktycznie wszystko, ale nie to, co chciałam. Nawet zbroję! Jednak się nie poddawałam. Wtem do moich uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi, co mi przerwało i się rozejrzałam po pokoju.

- Czego szukasz w środku nocy? - Zapytał mnie chłopak w samym ręczniku. Zlustrowałam go od góry do dołu, a potem wzrokiem wróciłam do góry. Boże, ratunku. Zaraz dosłownie popełnię... sudoku.

- Jednej rzeczy, nie przeszkadzaj sobie. - Machnęłam ręką, modląc się, że w końcu to coś znajdę. - Ratunku. - Wyszeptałam do siebie, czemu akurat teraz? Zrobiłam się cała czerwona, bo to nie przystoi się patrzyć na chłopaka przed ślubem, to właśnie mi powtarzała pijana zakonnica, która nie ogarniała do jakiej płci mówi.

- Aktualnie to ty przeszkadzasz mi. - Mruknął poirytowany, co wcale nie pomagało w tej sytuacji z opanowaniem mojego stresu. Muszę się więc posunąć do rzeczy niekonwencjonalnych.

- Umyłeś zęby!? - Zapytałam obracając się do niego.

- Jeszcze nie, ale...

- To idź, a jak wrócisz, to mnie tu nie będzie! - Prawie krzyczałam, czując, że jak się ode mnie odsunie to umrę z żenady, gdy zauważy, że moja twarz mnie wprost piecze.

- Czemu iść? - Mruknął bardzo spokojnie, wyczarowując sobie szczotkę i zaczął je myć przy mnie. Dlaczego chcesz mnie na każdym kroku wkurzyć? Dlaczego? Pytałam w myślach, ale starałam się mu nie dać wygrać i dalej szukałam. - Byłoby ci prościej, gdybyś powiedziała czego chcesz. - Wzruszył ramionami, siadając przy tym biurku.

- Byłoby prościej, gdybyś mi dał spokojnie czegoś poszukać. - Przewróciłam oczami.

- Byłoby prościej, gdybyś się poddała, bo jak to znajdziesz, to i tak to zobaczę.

- Byłoby prościej cię zrozumieć, gdybyś nie miał ust w pianie. - Zaśmiał się na to, zasłaniając usta dłonią, aby na mnie nie napluć.

- Dobra, wygrałaś. Dam ci chwile, a potem wrócę, więc masz minutę, by to znaleźć, albo się poddać. - Wtem wstał, a ja zaczęłam gorączkowo szukać jakiegokolwiek kawałka papieru i czegokolwiek do pisania, czy ja proszę o tak wiele? Jednak w końcu znalazłam to co chciałam. Piękny pamiętnik z długopisem z pływającym w środku brokatem, który na stówę świeci w czasie pisania.

Jednak wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Pobiegłam do domku, zostawiłam rzeczy przed wejściem i wróciłam do góry. Skrzyżowałam ręce na piersi, chciałam zobaczyć jego minę, gdy mu powiem, że przegrał. W końcu wrócił i zasiadł przed biurkiem. - Co tak siedzisz? - Dzięki Bogu, już miał piżamę.

Sprawiedliwość w Kaftanie BezpieczeństwaWhere stories live. Discover now