Lot

645 16 3
                                    

Mineło 5 godzin a z młodszym braciszkiem było lepiej. Strasznie się o niego martwiłam bo nie chciałam stracić też i jego. Ja z Harrym siedzieliśmy na kanapie, a Georg spał sobie w łóżeczku, ale lekarze musieli poczekać na naszego opiekuna żeby nas wypisał. Nie było co robić, więc zaczełam szukać na instagramie ludzi o moim nazwisku, i znalazłam 3 dosyć ładnych chłopaków, pierwszy miał na imie Dylan i wydawał się ogromny, drugi Shane wydawał się dosyć miły, a trzeci Tony to wersja lustrzana tego drugiego ale bardziej bad. Podczas przeglądania zauważyłam że mój brat się obudził wziełam go na ręce i zaczełam kołysać żeby się nie przestraszył nowego miejsca. Był podłączony do jakiejś kroplowki, udsiadłam z nim na kanapie a kroplóka pojechała za nami. Zaczełam się bawić z małym jakimiś zabawkami ze szpitala ale przerwał nam dżwięk otwieranych drzwi. Do naszego pokoju weszło dwóch elegancko ubranych mężczyzn. Drugi z nich odrazu zaczą do nas mówić.
- Harry, Hailie i Georg Monet?- powiedział ciepło.
-Tak to my- odpowiedział mój brat niepewnie. Chwile póżniej ten pierwszy podszedł do nas.
-Witam, jestem Vincent wasz opiekun-podał nam wszystlim rękę na przywitanie- a tam przy drzwiach stoi William.
- Miło nam, ja jestem Harry a to jest moja siostrzyczka Hailie.- powiedział mój brat, nie przedstawiając Georga bo jak mówiłam nie lubi go zbytnio. Podszedł do nas Will i kucną przed nami.
-A ten młody to Georg?- zapytał Will.
-Tak- powiedziałam. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, automatycznie się wszyscy obruciliśmy.
-Ooo widze że przyszedł już opiekun więc można wypisać małego do domku- powiedział szczęśliwie lekarz- Więc prosze możecie się spakować a ja zaproszę pana żeby podpisał pan papiery.- gdy skończył mówić spoważniał i ruszył w strone gabinetu razem z Vincentem. Ja z Harrym byliśmy spakowani więc trzeba było tylko Georga spakować, ale najpierw było trzeba go przebrać bo coś zaczeło śmierdzieć. To była moja jedyna słabość przy nim.
- Harry prosze przebierzesz bratu pieluche?- byłam gotowa nawet na kolanach go poprosić.
- Nie, to jest twój obowiązek i twój problem.- powiedział mi Harry który nawer nie podniusł wzroku od telefonu.
-Jeśli to nie problem, to ja mogę go przewinąć.- powiedział Will chyba jeszzce nie wiedział co go czeka- wkońcu to mój brat i też będę się nim zajmować.
- Okej, Will to tam masz pieluchy a tu chusteczki-powiedziałam szykując się do wyjścia z pokoju razem z Harrym
bo dobrze wiedzieliśmy jak będzie. Wróciałam do sali po paru długich minutach i zauważyłam szczęśliwego Georga na rękach Willa. Podeszłam bliżej nich i spytałam.
-Potrzylał byś go jeszcze chwile prosze? bym go wtedy szybko spakowała.- spytałam z nadzieją że jeszcze się nim zajmie bo byłam wykończona już tym dniem.
- Nie ma problemu, zaraz będzie Vincent i będziemy już wychodzić.- powiedział Will. Skończyłam już pakować i do pokoju weszła pielęgniarka.
-Dzień dobry, mam dobre wieści.- wypowiedziała szczęśliwie te słowa- mały już może jechać do domku, ale zanim pojedzie trzeba go odłączyć od kroplówki, więc poprosze niech usiądzie pan z małym a ja mu zdejmę kroplówki.
- Przepraszam a mogłabym ja z nim usiąść?- wtrąciłam się do rozmowy ponieważ wolałabym żeby Georg czół się bezpiecznie.
-Niestety nie, dla bezpieczeństwa było by lepiej żeby ktoś go trzymał, żeby przypatkiem nie zarobić diabła.- powiedziała pielęgniarka i Will usiadł z Georgiem na kanapie i przetrzymał mu ręce, jak pani mu wyjeła motylka odrazu zaczą płakać, więc wziełam go do siebie na ręce i zaczełam uspokajać.
W trakcie tej czynności wszedł do pokoju Vince.
-Możemy już jechać do domu, jesteście już gotowi?- spytał.
- Tak, możemy już jechać.- powiedziałam poczym Bracia wzieli moją i Georga walizke. Wsiedliśmy do dużego czarnego auta było wszystko dobrze, tylko nie było fotelika..
- A macie może fotelik?- spytałam
-Jak dolecimy do Pensylwani to tam wszystko kupimy, teraz trzymaj go na kolanach Hailie- powiedział Vincent.
- A wózek? będzie potrzebny na lotnisku.-powiedziałam spanikowana ile to będzie kosztować wszystko.
- To też kupimy jak dolecimy, teraz nie mamy czasu, jak nie będziesz miała już siły to możesz mi go dasz dobrze?.- powiedział Will.
-Dobrze.- odpowiedziałam
Dojechaliśmy na lotnisko i przekazałam małego Willowi, nie miałam już siły. Lot był bardzo spokojny, większość przespałam ale było odziwo luksusowo.
Przyjechaliśmy do Wielkiej Villi późno w nocy. Widziałam tylko jakiś chłopaków na kanapie i jak mój brat do nich dołancza ja wziełam Georga i udaliśmy się z Willem na góre który pokazał mój pokuj, był on piękny, poprostu mój styl. Położyłam śpiącego Geroga na łóżku, a ja poszłam po jakieś koce żeby przypadkiem nie zleciał z łożka jak będę spała. Owinełam go wokół tymi kocami oraz położyłam się na łożki i sama odleciałam w kraine snów..

Rodzina monet--> kompletnie inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz