Rozdział 6

776 17 1
                                    

Ryan

Spędzamy na wyspie trzeci dzień, a ja nie wiem jak mają się sprawy z Maverickiem. Chloe do tej pory nie zadała pytania dlaczego się tutaj znajduje, ale podejrzewam, że wie z czym to ma związek. Tak samo jak i ja musi liczyć się z niebezpieczeństwem na każdym kroku.

Zgodnie z planem, dzisiaj ma przylecieć Erick, by dowieźć nam jedzenie. Została nam końcówka czerstwego, nienadającego się do spożycia chleba, pomidor na którym pojawiła się pleśń i kilka płatków ryżowych. Nie sądziłem, że brak lodówki potrafi doprowadzić do takich ograniczeń w przechowywaniu jedzenia. Jesteśmy zmuszeni do spożywania suchych rzeczy, które szybko się nie zepsują, a takich jest niewiele. Jeżeli więc Erick o nas zapomnie, umrzemy tutaj z głodu.

Swoją drogą dziwię się, że Greg pozwala mi tutaj siedzieć, gdy w siedzibie jest zapewne dużo pracy. Jeżeli oczywiście „pracą" można nazwać strzelanie do ludzi, liczenie brudnych pieniędzy i planowanie następnych przestępstw. Ma w sumie drugiego syna. Nasz ojciec jest typem osoby, która martwiłaby się bardziej o interesy niż nasze życie. Czy mnie to rusza? Przywykłem, że tak wygląda nasza rodzina. Nie będziemy śpiewać kolęd ani wręczać sobie prezentów w święta Bożego Narodzenia. Nie będziemy siebie wspierali w trudnych momentach, bo dla nas nigdy nie są one określane jako „trudne". Nie zasiądziemy nigdy do normalnego obiadu i nie będziemy grać w rodzinne planszówki.

Umiejętność nieokazywania emocji ułatwia funkcjonowanie w socjopatycznej rodzinie, ale dojście do równowagi psychicznej jest zdecydowanie długą i ciężką drogą.

Moją głowę prześladują siniaki na ciele Chloe. Czy dziewczyna jest rzeczywiście oczkiem w głowie Mavericka jeżeli ją bije? A może to wcale nie on? Może to jej chłopak? To, że nie uprawiała z nikim seksu nie świadczy o tym, że jest singielką. Być może ceni sobie czystość. Myśl o tym, że ktoś inny mógłby jej dotykać, przyprawia mnie o dreszcze. Nie, żeby mnie to w jakikolwiek sposób ruszało. Po prostu... nie wygląda na dziewczynę, która jest w związku.

Dzisiejsze śniadanie pozwoliłem Chloe zjeść samodzielnie. Nie wiem, czy drugiego człowieka można się uczyć, ale właśnie tak się czuję - jakbym małymi krokami odkrywał kolejne jej zakamarki. Dziewczyna została w swoim pokoju, jeżeli mogę tak nazwać to obskurne pomieszczenie. Nadal nie jestem w stanie jej na tyle ufać, by rozwiązać jej sznury.

Nie dziwię się, że ze mną nie rozmawia, poza epizodami, w których rzuca mi pogardliwe odpowiedzi. Nie oczekuję od niej wiele, bo nie jestem osobą, od której można oczekiwać przyjaźni.

Z samego rana postanowiłem wziąć kąpiel w morzu. Lodowata woda muskała moje ciało, powodując gęsią skórkę. Pierwszy raz robiłem to na łonie natury i muszę przyznać, że całkiem mi się podobało. Wsłuchiwałem się w absolutną ciszę panującą dookoła i napawałem się spokojem. Pierwszego dnia sądziłem, że będzie mnie drażnić, ale dzisiaj uświadomiłem sobie, że jest dla mnie błogosławieństwem – działa kojąco i terapeutycznie. Żałuję, że w codziennym życiu nie mam takiej swobody, by chociaż wyjechać gdzieś na weekend. Miewam krótkie momenty, kiedy chciałbym żyć jak reszta ludzi. Bez stresu, niepotrzebnych zabójstw i całego szajsu, który mnie otacza, a później uderza we mnie rzeczywistość, w której nie ma innego wyboru na życie niż to, które przyszło mi dźwigać.

Mija długa chwila, nim postanawiam wrócić do środka. Woda mnie orzeźwiła - spędziłem w niej trochę czasu, ale nie wiem, jak długo to trwało. Nie posiadamy tutaj zegarka, a poza tym, to nie ma najmniejszego znaczenia.

W mojej głowie bezustannie odtwarza się twarz Chloe. Być może dlatego, że to jedyna osoba, jaką widzę od kilku dni. Nie poznaję siebie, bo nie jestem już Ryanem, który nic nie czuje, a to śmieszne, bo minęły dopiero trzy dni odkąd tutaj jestem. Kontrolę nade mną przejmuje kobieta, która się ze mną drażni. Jeżeli mieliby przyznać komuś tytuł na najbardziej pojebanego faceta roku, byłbym nim ja.

Spicy HateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz