Ryan
Wczoraj przywiązałem Chloe na noc. Trudno jednak było tego dokonać - wiła się przy tym, utrudniając cały proces. Dałem jej za dużo swobody, a teraz pragnie więcej, ale nie mogę puszczać ją całkowicie wolno.
- To dla bezpieczeństwa – zapewniłem.
- Jestem bezpieczna! – krzyknęła.
Więcej nie protestowała, gdy nie wziąłem pod uwagę jej słów.
Dzisiejszy poranek należy do innych niż pozostałe.
- Mogłabym przygotować dzisiaj śniadanie – zaproponowała nieśmiało Chloe, gdy otworzyłem drzwi pokoju.
- Co takiego? – zapytałem, sądząc, że się przesłyszałem.
- To, co słyszałeś – odparła z rękoma przywiązanymi do łóżka. Stanąłem w drzwiach, a ta jak zwykle, była już przebudzona, kiedy się w nich pojawiłem. Zastanawia mnie, czy nie może spać, czy zawsze budzi się wcześniej ode mnie. Mimo, że nie ma na sobie makijażu, wygląda zjawiskowo. Jej naturalne piękno broni się nawet w warunkach, w jakich przyszło jej teraz funkcjonować.
- Z jakiej racji? – nie jestem pewny, do czego może zmierzać przygotowany przez nią posiłek.
- Chcę cokolwiek zrobić. Od kilku dni nie robię nic innego niż leżenie. Powoli zaczynam świrować.
- Byłaś na spacerze. Nawet dwóch – pokazałem na palcach, jakby same słowa do niej nie docierały. – Dwóch – powtórzyłem. – Nigdy nikogo nie wyprowadzam na spacery. Nawet psa.
Nie mam psa, ale nie musi o tym wiedzieć.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że traktujesz mnie lepiej niż twój pies?
Nieistniejący pies – poprawiam ją w myślach.
- Cóż...mniej więcej.
- Zwariuję, jeśli czegoś nie zrobię.
- No dobra – przystaję na jej propozycję. Jestem już na przegranej pozycji, jeżeli nie umiem po męsku się jej przeciwstawić. Robi ze mnie swojego pantofla, a to bardzo nie dobrze. Wykorzystując sytuację, postanawiam zaproponować jej dużo lepsze zajęcie. – Jeżeli tak ci się nudzi, to dzisiaj zrobisz pranie.
- Chyba żartujesz. Mam prać twoją bieliznę? – wytrzeszcza oczy, na co uśmiecham się w duchu.
- Nie żartuję. Ostatnio ja to robiłem - tylko bez jej bielizny.
Ten etap, na moje nieszczęście, przegapiłem. Cholera, że też na to nie wpadłem. Pranie byłoby wtedy o niebo przyjemniejsze. Swoją drogą, zaskakuje mnie, z jaką łatwością przychodzi nam każda kolejna rozmowa. Zwykle nie jestem najlepszym kompanem do rozmowy, a oto, dogaduję się doskonale z Chloe. To daje mi do zrozumienia, że jednak potrafię funkcjonować w społeczeństwie i prowadzić relacje międzyludzkie.
Może to nie ja ją oswajam, tylko ona mnie.
- Zgoda – wzdycha ciężko z rezygnacją.
Odwiązuję sznur, a dłonie uwalniają się z mocnego uścisku. Gestem zapraszam ją, by szła przede mną. Kolejna zasada – nigdy nie chodzić przed swoim wrogiem, najlepiej przed nikim.
Przywykłem już do tego mieszkania. To zaskakujące, jak szybko można się oswoić w nowym miejscu. Nie ma tutaj żadnych udogodnień – pralki, ekspresu do kawy czy zmywarki, nawet prądu, a mimo to, cieszy mnie przebywanie tutaj. Pobyt w tym miejscu sprawia, że moje myśli same się porządkują. Zapominam o posiadłości w Carney i tym, kim jestem na co dzień. Gdyby przyszło mi się zamienić z Matteo, byłbym mocno zrozpaczony.
YOU ARE READING
Spicy Hate
RomanceMAFIA · PORWANIE · ENEMIES TO LOVERS Kim jestem bez niej? Już sam nie wiem - wskrzesiła moją martwą duszę i gdyby nagle jej zabrakło, przepadłbym w czarniejszą i głębszą otchłań niż ta, w której znajdowałem się wcześniej. - fr. Ta miłość jest niedoz...