Rozdział 28

348 9 0
                                    

Ryan

Praktycznie nie przespałem ostatnich nocy. Ciężko mi było zmrużyć oczy i skupić się na myśleniu, nie zamartwiając się o tą dziewczynę. Nieźle mi namieszała w głowie, a teraz muszę się postarać, by o niej zapomnieć. Nie za bardzo mi się to udaje - na okrągło zastanawiam się, czy dobrze postąpiłem.

Pędzę do domu dziadka. Muszę ochłonąć, zebrać myśli, ale bardziej po to, aby poczuć obecność Chloe. Jej już tam nie ma, ale jestem pewien, że w powietrzu wciąż unosi się jej zapach. Trwanie w miejscu, w którym nasza dwójka spędziła tyle wspólnych chwile jest równocześnie wybawiające jak i pogrążające. Co mi to da? Wspominanie tej kobiety nie jest najlepszym rozwiązaniem. Może doprowadzić mnie do rozpaczy, ale i tak nie zamierzam się wycofać. Przynajmniej świadomość tego wszystkiego, czym byliśmy, jest dla mnie ukojeniem.

Parkuję pod domem, a kiedy podnoszę wzrok na budynek ociekający nostalgią, moje serce pęka. Pragnę jej i tak bardzo chcę, żeby była moja i tylko moja. Nikogo więcej. Tylko nasza dwójka, nawet tutaj. Cholera, w każdej części świata. W głębi serca wiem, że co by się nie działo, liczy się tylko to, jak razem się wypełniamy i fakt, że jesteśmy dla siebie stworzeni. To jest inny rodzaj satysfakcji z życia. Nie jestem jednak pewny, czy po ostatnich wydarzeniach, ona tak samo na mnie patrzy. Do tamtej pory starałem się wierzyć, że nie tylko ja zwariowałem.

Zbieram siły, by wyjść z samochodu. Trzaskam drzwiami trochę za mocno - wszystko teraz robię z podwójną siłą, jakbym winił świat za odejście Chloe.

Trwam w miejscu, zastanawiając się, czy naprawdę chcę wchodzić do środka. Biorę głęboki, ciężki oddech. Rozglądam się, a wtedy dostrzegam okno. To, które rozbiła Chloe, i które następnie przymocowałem deskami. Już ich nie ma. Przynajmniej nie wszystkich. Wyciągam z tylnej kieszeni pistolet i dyskretnie podchodzę do drzwi. Odblokowywanie zamków w chwili, gdy ktoś może być w środku, nie jest najlepszym pomysłem, ale nie zamierzam kaleczyć się wchodzeniem przez rozbite okno. Powinienem wskoczyć do domu niespodziewanie i gwałtownie, a nie robić to tak, aby ktoś zdążył przygotować się na atak.

Do mojej głowy wpada myśl, że być może to Chloe, ale wyrzucam ją z głowy tak szybko, jak się pojawiła. Czemu niby miałaby wracać? Nie mogę robić sobie bezpodstawnie nadziei, ale też nie mogę się jej pozbyć – tylko ona trzyma mnie przy życiu. Prawda jest jednak jedna. Chloe dała mi do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Nie miała by powodów, by tutaj wracać. W jej oczach jestem potworem. Boi się mnie.

Kiedy słyszę trzask odblokowanych zamków, pcham drzwi do przodu. Wyciągam przed siebie ręce, w których trzymam pistolet. Na palcach, najciszej jak mogę, prześwietlam kolejne pomieszczenia. Jeżeli ktoś jest w środku, to albo nieźle się ukrywa, albo czyha na mnie za rogiem. Nasłuchuję każdego drgania. A jeżeli Maverick jakimś cudem dowiedział się, że była tu Chloe? Albo jeszcze gorzej – Greg? Ale nie sądzę, by on wchodził przez okno. Powiedziałby mi przecież. W domu jest cicho jak makiem zasiał. Wchodzę do kuchni, a wtedy dostrzegam postać leżącą na podłodze. Ta osoba jest mi dobrze znana.

- Kurwa – syczę, podbiegając do kruchego ciała.

Chloe leży odwrócona twarzą do podłogi. Przekręcam ją, a ona wydaje z siebie jęk niezadowolenia. Minęły dwa dni, a teraz wygląda, jakby zupełnie była kimś innym. Ma splątane, tłuste włosy, jej twarz jest pokryta ziemią. Wygląda na wypaloną i jest nieprzytomna. Przykucam i biorę ją na ręce, podnosząc z podłogi. Ona ani drgnie.

Delikatnie kładę ją na sofie. Przypominają mi się chwile, które wspólnie tutaj spędziliśmy, ale odpędzam te myśli. To nie najlepszy czas na wspomnienia. Podbiegam do zlewu i wypełniam szklankę wodą z kranu. Robię to pospiesznie, a woda rozchlapuje się na blat. Wracam do Chloe i unoszę jej głowę. Lekko ją trącam, próbując przywołać do stanu przytomności, by choć trochę się napiła.

Spicy HateWhere stories live. Discover now