iii

94 9 38
                                    

Wszyscy na Jiro-XCV zostali zabici, a to miasto, w którym się znajdowali było ostatnią ostoją ludzkości, która żyła nie zarażona klątwą.

Władze miasta wzniosły wysokie mury i zakazały komukolwiek poza nie wychodzić, kiedy reszta świata, oszalała i zmieniona nie do poznania przez zarazę, została wymordowana przez Sojusz Xianzhou.

Walka, która ogarnęła resztę planety, trzęsła ziemią, po której stąpali jego rodzice, a niebo wciąż grzmiało.

Nie widział nigdy ich twarzy, nawet fantazje senne nie potrafiły odtworzyć ich wyglądu. Widział tylko dzień, w którym oddział Xianzhou wdarł się poza mury nieskażonego miasta i usłyszał krzyki, okrutne dźwięki ostrzy wchodzących w ciało.

Mieszkańcy miasta próbowali się bronić, jednak nie byli niczym w porównaniu z filarami potęgi Xianzhou. Piorun rozdarł niebo w pół, a oddziały rozpierzchły się w obawie przed objawionym przed nimi Lordem Piorunów.

Później już była tylko cisza, słyszał
wykrzyczany rozkaz: „Nie zostawić nikogo żywego, zniszczyć świątynie Urodzaju."

Ktoś wszedł do domu, prawdopodobnie słysząc płacz dziecka, niosący się echem po opustoszałych ulicach.

Zobaczył twarz generała, wyglądał tak samo, ale jednocześnie inaczej. Jego złote oczy błyszczały, otwarte szeroko, jakby w przerażeniu, a twarz była blada niczym kartka papieru.

Za nim weszła jeszcze jedna osoba. Miała szare włosy, Yanqing rozpoznał w niej Marszałka Xianzhou, Fu Huę. Jej wyraz twarzy był bardziej stonowany.

Oboje stanęli nad kołyską i spojrzeli na siebie bez słowa.  Dziecko nie przestawało płakać. Generał wyciągnął dłoń w jego stronę, a potem powoli ją cofnął.

— Naprawdę wszystkich? — zapytał zrezygnowanym tonem — Nikt w tym mieście nie był zarażony.

— Kwestia czasu — powiedziała krótko Fu Hua.

— Ale to jeszcze dziecko — powiedział, patrząc na niepokojąco czerwoną maleńką twarzyczkę — Nie możemy nic zrobić?

— Lan kazał zabić wszystkich — powiedziała powoli — Co do nogi.

Jing Yuan zmarszczył brwi i nie ruszył się ani na krok. Fu Hua patrzyła na niego przez długi moment.

— Jeżeli nie możesz tego zrobić to...

— Nie. Ty też tego nie zrobisz.

— Jing Yuan.

Odwrócił się w jej stronę, a ona wskazała, aby podszedł, następnie nachyliła się w jego stronę, i zaczęła szeptać.

Część napięcia zniknęła, postawa generała lekko się rozluźniła.

— Czekaj na znak — powiedziała, zanim wyszła.

Jing Yuan uśmiechnął się niewyraźnie i pokiwał głową.

Sojusz Xianzhou opuścił planetę Jiro-XCV, misja została okrzyknięta sukcesem. Świat, w którym istniała spustoszona planeta dołączył do licznych zwycięstw Sojuszu, który ruszył dalej za prowadzących ich Eonem.

Jing Yuan został, zajmując się małym dzieckiem, któremu, jako jedynemu w całym świecie, udało się ocaleć. Mijały miesiące, aż któregoś dnia, na planecie wylądowała mała gwiezdna żaglówka, z której wysiadła niska różowa postać.

Yanqing rozpoznał w niej Mistrzyni Wróżbiarstwa Fu Xuan.

— Fu Xuan, miło cię widzieć — Jing Yuan wyszedł jej na powitanie, trzymając na rękach śpiącego niemowlaka.

gold [jing yuan blade]Where stories live. Discover now