vii

143 8 117
                                    

Yanqing otworzył powoli oczy, krzywiąc się od bólu, jaki towarzyszył tej prostej akcji. Głowa bolała go, jakby zaraz miała mu pęknąć. Chciał się podnieść, ale jego ciało zwyczajnie nie miało siły się ruszyć.

Zamrugał parę razy, świat wciąż był rozmazany i jakby lekko się kręcił. Widział otaczającą go zieleń i róż, który pamiętał, jako kolor kwiatów pokrywający pnie drzew w lesie. Był na planecie Jiro-XCV. Ostatnie co pamiętał to biel marmuru w mieście i morze wrogów.

Walczył z nimi u boku Sushang, ale z czasem ich szanse na przetrwanie zaczęły niknąć. Yanqing przeklinał w myślach swoje wyczerpanie. Powinien być dwa razy szybszy, nie męczyć się tak prędko. Wszystko przez to piekielne gorąco i okropne sny.

W jego głowie panował kompletny bałagan, znowu leżał na plecach. Co takiego się stało, że tak wylądował? Nie powinien być już martwy? Gdzie była—

— Sushang? — spróbował ją zawołać, przez wyschnięte gardło.

Obrócił głowę w bok i zobaczył ją opartą o drzewo z szeroko otwartą buzią. Słychać było lekkie pochrapywanie. Jej widok sprawił, że panika ustąpiła, mógł odetchnąć z ulgą.

Byli cali i w większości zdrowi, ale jak to możliwe?

Przypomniał sobie tę postać, która nagle pojawiła się podczas walki i wycelowała w niego swój miecz. Yanqinga serce zabiło szybciej, przypominając sobie tego szaleńca i jego udział w kryzysie, który dotknął Luofu.

Na początku widział go, jako więźnia, potem nagle chodził wolno i bił się z jednym z pasażerów Ekspresu, który z kolei okazał się reinkarnacją Imbibitora Lunae. Nie zrozumiał z tego za dużo.

Jedyne co wiedział na pewno to to, że Blade był irytujący i gadał, jak potłuczony,

Przez to poczuł potrzebę zaatakowania go, kiedy tylko go zobaczył. Mimo, że generał Jing Yuan stanowczo powiedział mu, że nie powinien tego więcej robić, kiedy Yanqing opowiedział mu o ostatniej z nim walce. Nie rozumiał tego. Czy generał myślał, że Yanqing przegra? Ostatnim razem prawie wygrał!

— Co ma znaczyć „prawie"? Poza tym, nie w tym rzecz, Yanqing, tego człowieka nie da się pokonać — powiedział mu generał, mierzwiąc mu włosy, jakby był dzieciakiem, na co Yanqing się skrzywił — Chyba zauważyłeś, że jest...

— Opętany? Marą? — zdziwił się, drapiąc Mimi pod brodą i uśmiechając się, kiedy zamruczała — Nie wygląda. Czy opętani marą nie tracą świadomości? W sensie, nie to, że jest normalny, ale... ma jakieś... myśli...? Chyba...

Jing Yuan roześmiał się słysząc jego niepewną opinię.

— Jego sytuacja jest wyjątkowa — wytłumaczył — jego ciało jest, jak to należące do opętanych marą, ale jego umysł wciąż funkcjonuje, jego pamięć również... wygląda na nietkniętą klątwą.

— Jak to się stało?

— To dość długa i ponura historia, myślę, że to jeszcze nie czas, abyś ją poznał.

Yanqing spojrzał na generała błagalnie.

— Proszę?

Jing Yuan pokręcił głową.

— Jeżeli chcesz usłyszeć jakąś bajkę na dobranoc mam wiele lepszych historii — powiedział, śmiejąc się, kiedy Yanqing zrobił kwaśną minę i ścisnął mocniej pierzynę.

— Nie chce bajki na dobranoc! Jestem prawie dorosły... mam już piętnaście lat.

— Czternaście.

gold [jing yuan blade]Where stories live. Discover now