vi

149 6 56
                                    


Zaglądał w boczne uliczki, ale nigdzie nie widział po nim ani śladu. Bestie nie chciały mu odpuścić i zlatywały się do niego, jak komary do światła. Irytacja sprawiła, że stał się mniej uważny. Jeden z czterech przeciwników, którzy go otaczali zdołał dosięgnąć go swoim ostrzem i rozciął mu policzek. Odwrócił się w jego stronę, planując rozprawić się z nim szybko, ale wtedy kątem oka zobaczył kolejne ostrze wymierzone tym razem w jego gardło, spróbował się obrócić, ale potwór, który miał zadać mu śmiertelny cios padł martwy i rozbił się w pył. Blade spojrzał za siebie, ale zanim zdążył kolejne ostrze zostało przystawione do jego szyi, tak blisko, że Blade musiał uważać na swój oddech, żeby się nie naciąć.

Jing Yuan patrzył na niego płonącymi furią złotymi oczami. Pamiętał ten wzrok z wcześniej, przed setkami lat patrzył na niego podobnie, w dniu, w którym Blade i Dan Feng zostali okrzyknięci zdrajcami, a cały ich kraj pogrążył się w chaosie.

Uśmiechnął się widząc tę twarz, co sprawiło, że Jing Yuan chwycił go mocno za materiał kaftana, potrząsając nim. Blade pozwolił, aby miecz wypadł mu z ręki i powoli podniósł ręce do góry w sarkastycznym geście poddania.

— Trochę średnie to powitanie — wymamrotał, odwracając wzrok.

— Nie wiem czego się spodziewałeś — odpowiedział Jing Yuan — kiedy dzieje się coś złego, ty zawsze zdajesz się być na miejscu zdarzenia

Blade spojrzał na niego z uniesionymi brwiami.

— Jestem Łowcą Stellaronu, naprawdę myślałeś, że mnie tutaj nie zobaczysz? To raczej ty jesteś nie na miejscu. Jaką sprawę może mieć tutaj generał Xianzhou Luofu?

— Dobrze wiesz jaką.

Blade wzruszył ramionami, na twarzy Jing Yuana wściekłość biła się ze strachem, który widoczny był w jego błyszczących oczach. Ręce generała trzęsły się nieznacznie, co nie uszło jego uwadze. Naprawdę wydawało mu się, że ma kontrolę nad sytuacją, jak ta? To było śmieszne. Był o krok od obłędu, jego brak opanowania świadczył o tym jeszcze bardziej.

— Ale najpierw — powiedział, nachylając się ku niemu, prosto na ostrze jego glewi, które natychmiast cofnęło się o centymetr, a potem kolejny i kolejny. Stare nawyki umierają powoli, pomyślał z pewną satysfakcją, albo nie umierają wcale — przestańmy udawać, że możesz mi w swoim stanie dyktować jakiekolwiek warunki.

Odepchnął Jing Yuana od siebie i błyskawicznie chwycił z powrotem swój miecz, aby sparować atak, który wymierzył w jego stronę.

— Ty!

Blade rzucił się na niego z serią szybkich ataków, które gdyby Jing Yuan był gorszym szermierzem, byłyby śmiertelne. Zakończył swoją sekwencje wybijając mu broń z ręki, a kiedy ten rzucił się, aby ją podnieść, uderzył go w plecy tępym końcem miecza. Jing Yuan zawył z wściekłości i już wstawał, aby rzucić się na niego z pięściami, rezygnując z broni, Blade nie pozwolił mu na to jednak, łapiąc go za oba nadgarstki i przypinając je do ziemi z potworną siłą.

— Opanuj się, Jing Yuan — powiedział spokojnym głosem — to nie jest w twoim stylu.

Generał oddychał ciężko, próbując wywinąć się z jego uścisku, ale Blade nie pozwolił sobie w tej chwili choć na chwilę odpuścić. Jing Yuan piorunował go swoim błędnym wzrokiem, zamglonym poprzez chorobę, która próbowała przejąć kontrolę nad jego umysłem. Blade obserwował go niewzruszony. Pomimo wszystko, wciąż był od niego silniejszy, jeżeli chodziło o bitwę jeden na jednego. To nigdy się nie zmieniło. Jing Yuan mógł się wyrywać ile chciał, ale on nie miał zamiaru go puścić.

gold [jing yuan blade]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora