v

84 6 59
                                    


 Jing Yuan obudził się tego dnia nadzwyczaj wcześnie, biorąc pod uwagę, że pracę miał zacząć dopiero po południu. Obudziła go ciężka łapa Mimi, która szturchała go po twarzy, odcinając tym samym dopływ powietrza.

Spróbował odwrócić się i zignorować zwierzę, ale tym jedynie sprowokował ją, aby władowała się na jego łóżko. Znowu klepała go po policzku, a druga ciężka łapa wbijała się boleśnie w jego bok.

Jing Yuan westchnął i powoli otworzył oczy, mrugając parę razy w półmroku. Nie mogło być jeszcze siódmej. Przeturlał się do małego stolika nocnego i odłączył telefon od ładowania. Była dopiero szósta rano.

Mimi siedziała na łóżku obok niego, czekając cierpliwie, teraz kiedy już widziała, że się zbudził.

— Co się stało? Yanqing wyrzucił cię z pokoju?

Mimi zamrugała leniwie. Jing Yuan położył się na plecach i patrzył przez chwilę w sufit. Jeżeli teraz wstanie, to już nie pójdzie spać.

Po wczorajszym spotkaniu w pracy, ciągnącym się, aż do nocy, Jing Yuan naprawdę potrzebował snu. Dzisiaj znowu musi poprowadzić masę spotkań i wypełnić stosy dokumentów, nie mówiąc już o odprawie misji zwiadowczej na Jiro-XCV, która także zajmie wieki.

Czeka go kolejna późna kolacja w biurze, z równie zmęczoną Yukong i niewzruszoną niczym Fu Xuan, która pewnie, jak zawsze będzie chciała rozmawiać o planach na kolejny dzień i nikt nie będzie miał siły jej przerwać.

Kryzys na Luofu był sprawą zbyt świeżą, aby mógł się wymigać od roboty, jak to często miał w zwyczaju. Papierologia ciągnęła się tygodniami. Nie mógł zaufać nikomu ze swoich podwładnych z raportami, było zbyt dużo informacji, które musiał ukryć i przekręcić.

Już nie mógł się doczekać swojej upragnionej emerytury.

Raport o ucieczce nie dwóch, ale trzech wysokiej rangi przestępców na pewno położy się cieniem na jego reputacji, ale opisywanie w szczegółach swojej wyimaginowanej niekompetencji było dość zabawne, musiał przyznać.

Nie wiedział, kiedy zamknął na powrót oczy, zmęczony perspektywą pracy, zanim dzień się zdążył porządnie zacząć. Śniło mu się nawet coś.

Mimi wyraźnie się to nie podobało, ponieważ znowu dostał łapą po twarzy, tym razem trochę mocniej. Jego nadzieje na to, że się wyśpi zostały ostatecznie zniszczone, kiedy nagle lew wpakował mu się na brzuch, wybijając tym samym powietrze z jego płuc i budząc go przy tym efektywnie.

— Okej, okej — powiedział, odrobinę poirytowany — już wstaje.

Przeciągnął się i przetarł oczy, spoglądając z urazą na Mimi, która wydawała się niezwykle zadowolona z siebie.

Kiedy usiadł i oparł stopy o podłogę, lew zeskoczył z jego łóżka i ruszył w kierunku drzwi, obracając się w jego kierunku, jakby chciał powiedzieć, aby się pospieszył.

Jing Yuan ziewnął przeciągłe i posłał swojemu wygodnemu posłaniu i ciepłej pościeli ostatnie pożegnalne spojrzenie.

Wyszedł do kuchni i pierwsze co zrobił to napełnił ogromną miskę Mimi, a następnie nastawił wodę na herbatę.

Lew polizał trochę jedzenie, ale wydawał się niezainteresowany. Jing Yuan uniósł brwi.

— Nie jesteś głodna?

Lew spojrzał na niego bystro i wyszedł na korytarz, udając się w kierunku pokoju Yanqinga. Jing Yuan westchnął przeciągłe i ukrył twarz w dłoniach, opierając się o stół. Zegar nad lodówka wydawał się z niego drwić.

gold [jing yuan blade]Where stories live. Discover now