Rozdział 8.2

784 46 6
                                    

IG / Twitter / Tiktok : Changretta_watt

Miłego czytania <3

Uwaga! W rozdziale występuje brutalna scena morderstwa!

Siedziałem na pieńku, wyciągając twarz w stronę gwiazd, migoczących beztrosko między koronami drzew. Wzbudzane przez wiatr gałęzie, kołysały się na boki, skrzypiąc i trzaskając. Półokrągły księżyc przebijał się między rzadkimi jeszcze liśćmi i oświetlał część ziemi. Wokół panowała wręcz kojąca cisza. Jedynie szuranie łopatą wraz z pojękiwaniem, zakłócało ten, jakże niezwykły, nocny obraz. Obróciłem w palcach kilka razy czarny motylkowy nóż, przenosząc spojrzenie na Davida, który siorbał przez słomkę swoją ulubioną herbatkę Senchę. Między jego brwiami utworzyła się głęboka bruzda, kiedy tak usilnie wpatrywał się w wyłożone karty, porównując je z dwójką, którą trzymał. Razem z Rayanem i Danem od kilku minut grali w teksańskiego pokera dla zabicia czasu. Nasza ofiara obijała się przy powierzonej czynności.

— Trójka! — Rayan rzucił swoje karty i już sięgał po plik rozłożonych banknotów.

— Nie tak prędko, Miller. — Dan złapał go za przedramię, zaciskając mocno palce, aż pobielały mu knykcie. — Mam dwie pary.

— I co z tego? — prychnął ten pierwszy, dorzucając do tego ignoranckie wzruszenie ramion. — Trójka jest silniejsza.

— Nie jest.

— Caruso, wbij temu idiocie zasady pokera! — warknął Miller, po czym obaj kłócący się mężczyźni, wlepili we mnie swoje wyczekujące spojrzenia. — Trójka jest mocniejsza, tak?

— Jest. — Pokiwałem głową, a następnie trąciłem Collinsa. — A ty, co ugrałeś?

— Wstyd i biedę — odparł kumpel, a po chwili obrócił się twarzą ku mnie i zamrugał niewinnie. — Pożyczysz kilka dolarów na następną rozgrywkę?

Wykrzywiłem twarz w grymasie i sięgnąłem do kieszeni, żeby dać mu forsę. David ochoczo wyrwał z mojej dłoni zielone papierki, wchodząc do nowej rundy. Wciągnąłem przez nos chłodne powietrze, opierając łokcie na kolanach. Ćwiczyłem kolejną sztuczkę nożem, co jakiś czas wpatrując się w ofiarę. Dumałem nad tym, czy szybko pozbawić go życia, czy jednak nieco pomęczyć. W końcu on nie miał litości dla tych wszystkich dziewczyn, czemu więc ja miałbym mu ją okazać? Do wschodu słońca było kilka długich godzin, a ja wcale nie spieszyłem się do pustego mieszkania.

Młody mężczyzna osuwał się na nogach za każdym razem, gdy wygrzebywał coraz więcej ziemi. Jego spuchnięte od płaczu oczy oraz obita morda w żadnym stopniu nie wzbudzały we mnie współczucia. Stalowa lina zacisnęła się szczelniej na szyi, gdy wbił szpadel w kolejną warstwę ziemi. Specjalnie przeciąłem kilka pojedynczych drutów, by wbiły się w skórę niczym kolczatka. Krew, pot i wymiociny na zawsze odebrały nieskazitelną biel jedwabnej, drogiej koszuli. Szmata, którą zakneblowaliśmy mu usta, została nasączona benzyną, a ja co jakiś czas bawiłem się zapalniczką, żeby dodać motywacji pracusiowi. Machałem nią tuż przed jego nosem, grożąc podpaleniem.

— No dalej — mruknąłem szyderczym tonem. — Czyżby bolały cię ręce?

Przerażone spojrzenie chłoptasia spotkało się z szalonym wyrazem swojego oprawcy. Przekrwione, rozszerzone do granic możliwości oczy, cieszyły tę sadystyczną część Adriana Caruso. Obróciłem parę razy zabawką w palcach, aby ostatecznie poderwać się z miejsca. Nudziłem się. Złapałem blondyna za kudły i szarpnąłem jego ciałem ku sobie, dociskając jednocześnie obrożę. Krew popłynęła wzdłuż ciała.

Ⅰ. [+𝟏𝟖] 𝐋𝐚𝐭𝐭𝐞 𝐢 𝐌𝐚𝐫𝐥𝐛𝐨𝐫𝐨Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt