2🤍

314 7 4
                                    

Rozdział 2

- Cześć Mark!

- Masz szczęście, że klient się spóźni.- burknął.- W szafie masz nowy strój, przebierz sie i trochę ogarnij.

- Muszę z tobą porozmawiać.. odchodzę.

- Słucham? Poświęciłem dwa lata na Twój rozwój, jesteś najlepszą tancerka w klubie, klienci są tobą zachwyceni! Dzisiaj przyjeżdża do nas najważniesza osoba w twojej karierze, to jest boss, rozumiesz? Nie możesz mnie zawieść, pozatym tatuś nie byłby zadowolony z córki szmaty, prawda?

To jedyna tajemnica jaką mam przed rodzicami, nie ma czym się chwalić. Zarabiam całkiem dobrze, na dodatek nie mecze się, przychodzę kilka razy w tygodniu, na dwie trzy godziny. To tyle!
Mama od małego prowadzała mnie na lekcje tańca, byłam zgrabna i wysoka, wychodziło mi dużo lepiej niż pozostałym koleżankom, dlatego całkiem nieźle sobie radzę.
Wiadomo, ludzie postrzegają dziewczyny tańczące w klubie za dziwki, ale nie ma prawa mnie szantażować, jest to conajmniej nie na miejscu.

- Chris! Wreszcie jesteś, nie mogłem się już doczekać.- machał do mężczyzny.

- Korki.- powiedział lekceważąco.

Podał mężczyźnie dłoń na przywitanie, na co ten niechętnie odwzajemnił gest.

- Mari, przynieś Chrisowi szampana, napewno jest zmęczony drogą, no już już lecisz maleńka.- krzyknął.

"Maleńka?"- pomyślałam. Co jest z nim nie tak? Muszę się przyjrzeć temu całemu Chrisowi, "najważniesza osoba w mojej karierze", dobre żarty.
Ubrana w krótką, czarną sukienkę przyniosłam mężczyzną po kieliszku szampana. Czułam na sobie wzrok wujka i nieznajomego, lecz jego wzrok był obojętny.. pusty.

- Chris, poznaj Mari.. jest dobra w tym co robi, nie pożałujesz.- kontynuował Mark.

- Dzięki, nie skorzystam.- burknął.

Mimo, że go nie znałam, byłam wdzieczna, że odmówił. Chce z tym skończyć, na początku się wahałam, ale dzisiejsze zachowanie Marka jeszcze bardziej mnie przekonuje do opuszczenia tej branży.

Stałam oparta o stolik i wsłuchiwałam się w rozmowę mężczyzn.. Mark chce mieć dobra pozycje u nieznajomego, sprzedając tym mnie? Co w niego wstąpiło, nie znałam go od tej strony. Jest inny.

- Wyluzujesz się.- namawiał nieznajomego, widać było, że mężczyzna traci cierpliwość, chyba nie lubi natrętnych typów. Mark musiał mieć to co chciał, wszystko musi iść po jego myśli, nie może być inaczej.

- W porządku, niech będzie.- mruknął.

- Świetnie!- krzyknął z radości Mark.

Wziął mnie na bok. - Idź z nim do pokoju VIP, zgadzaj się na wszystko co będzie chciał. Daj z siebie wszystko.- szepnął.
- A-ale Mark..
- Cicho, cicho.
Podążałam korytarzem, mężczyzna szedł za mną. Zatrzymałam się przed drzwiami, otworzyłam je kartą, weszłam do środka i udałam się do łazienki, chciałam się przygotować do tańca.

"Wreszcie będę mogła przyjrzeć się Chrisowi."- pomyślałam.

Wyszłam.. byłam w samej bieliźnie, Mark przygotował dla mnie czerwoną koronkę, czułam się dziwnie.. jeszcze bardziej zdziwił mnie widok Chrisa siedzącego na łóżku, coprawda był odwrócony do mnie tyłem, ale widziałam jak zmienia magazynek w pistolecie. Wystraszyłam się, nie wiedziałam o co chodzi.

- Ee, co Pan robi?- zapytałam skołowana.

- Chris, jestem Chris.

Podeszłam do niego bliżej aby się przyjrzeć, miał idealnie prostą linie żuchwy, ciemne zadbane włosy, brązowe, prawie czarne oczy i wyróżniający go duży nos.

- Nic ci nie zrobie, ale ubierz się.- burknął.

- Ale miałam..

- Ubierz się.- przerwał mi z lekko podniesionym tonem głosu.

Udałam się do łazienki i nałożyłam wcześniejszą sukienkę, usiadłam na drugim końcu łóżka i czekałam. Na co? Nie wiem.
Chris ewidentnie był zajęty, wyszedł na korytarz i z kimś rozmawial. Nie mogł odmówić spotkania? Tracę czas.

- Ile ci płacą?- zapytał wchodząc do pokoju

- Słucham?- nie rozumiałam pytania, kto mi płaci? Mark?

- Ile dostajesz za taniec?

- Klient nasz pan, płaci ile chce.- odparłam.

Rzucił pieniądze na stolik i wyszedł. To tyle? Serio?
Zabrałam pieniądze ze stolika, zauważyłam pusty magazynek. Zostawił go celowo?

- Chris! Poczekaj!- krzyczałam, był na drugim końcu korytarza, zapach jego perfum ciągnął się cały czas.
Odwrócił się, nie był zadowolony. Pewnie myślał, że kolejna osoba zawraca mu głowę. - Zostawiłeś.

- Dzięki.- rzucił.

Żadnego uśmiechu. Zupełnie nic.
"Dziwny typ"- pomyślałam.

Udałam się w stronę wyjścia, minęłam Marka. Nie mogłam tego zostawić.

- Co to miało być, jak ty się do mnie zwracałeś?- zapytałam zdenerwowana.

- Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz kochanie.- zaśmiał się.

- Nie chce mi się dalej ciągnąć tej szopki, szukaj nowej kochanicy, ja nią napewno nie będę. Zwalniam się.

- Jeszcze zobaczymy.- zaśmiał się.

Wyszłam z klubu, udałam się w stronę samochodu, wsiadłam, odpaliłam silnik i dostałam SMS-A.

mama
: Jutro, w południe przyjadę po ciebie. Pojedziemy na obiad, może poszukamy sukni dla ciebie?

: niech będzie.

Nie miałam ochoty na kłótnie, nie wygram.
Niech będzie jak chcą. Wcale nie musze mieszkać z moim mężem, prawda? Zostanę u siebie w kawalerce. Nic się nie zmieni.

▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎▪︎
Słowa: 769
Rozdział dłuższy, mam nadzieję, że wyszło spoko.
20.07.2023

Oswojenie zła [zakończone]Where stories live. Discover now