♚ I'm tired and angry, but somebody should be

90 7 50
                                    

16.05.2039

Kapitan Stern patrzy to na zdjęcia martwego agenta federalnego na swoim komputerze, to na porucznika siedzącego na krześle przed sobą. Jej twarz wydaje się na pierwszy rzut oka absolutnie nieprzenikniona, ale Elijah zna ją na tyle dobrze, że po jej minimalnym skrzywieniu się, gdy wszedł do jej gabinetu, wie, że nie ma co się spodziewać, że czeka ich ciepła, przyjacielska rozmowa.

- Dzwoniłaś do Biura? - pyta ją wprost, a Amanda sięga po swoją złotą filiżankę z kawą i odsuwa się od biurka, by oprzeć się wygodniej na krześle.

- Nie, nie, nie, Elijah. To ja zadaję pytania, a ty mówisz. Więc teraz masz swoje pięć minut, by wyjaśnić mi, co tam się odpierdala w tym waszym śledztwie, że mamy kolejnego trupa, a twoja podejrzana pisze ci kartki miłosne.

- Nie mam dla ciebie konkretów, Amando. Mam jedynie to, czego absolutnie szczerze nie znosisz, czyli moje teorie przedstawione w długich, kwiecistych monologach, które sprawiają, że trudno ze mną wytrzymać w jednym pomieszczeniu - mówi Elijah i rozgląda się po jej gabinecie z kpiącym uśmiechem. - Zwłaszcza tak małym pomieszczeniu...

- Zaryzykuję - syczy cierpko kapitan, a Kamski uśmiecha się jeszcze szerzej. Na kilka sekund, zanim też oprze się znacznie wygodniej w fotelu i weźmie głęboki wdech, który faktycznie zwiastuje nadchodzący monolog.

- Po pierwsze to zabójstwo senatora Collinsa, które Anderson prowadził z Osiemset: nie znaleźli sprawcy, ale mieli trop, który wskazywał na to, że Collins robił całkiem spore przelewy na konto Andrew Clermonta. Jakie powiązania mieli ze sobą, już się raczej nie dowiemy, ale mamy pewność, że obaj zostali zabici przez kogoś, kto nie pozostawia po sobie żadnych śladów... - Kamski przerywa na chwilę i parska chłodnym śmiechem. - To znaczy żadnych śladów poza tymi, które sam chce nam zostawić. Jak okruszki, po których mamy iść. Zabójca, a raczej zabójczyni, ma się za cwaną i wie, że ma nad nami przewagę. Wie, kto na nią poluje i dlatego pisze do mnie liściki, bo ma się za nieuchwytną. A to może się okazać jej największą wadą, ta pewność siebie.

- Zabójczyni. Czyli trzymamy się twojej szalonej teorii o androidce?

- To już chyba przestała być teoria, Amando - wtrąca Kamski z bezczelnym uśmiechem.

- Trafił swój na swego, widzę. Oboje jesteście przekonani o swojej nieomylności.

- Androidka techniczna, która z nami współpracuje...

- Maya - poprawia go Amanda, robiąc to tylko po to, by go zirytować i oboje są tego w pełni świadomi, bo wymieniają krótki, cierpki uśmiech.

- Tak. Ona. Znalazła w pokoju hotelowym ślady jakiejś substancji, której skład chemiczny odpowiada Tyrium.

- Więc czemu nie ma zaznaczonego w raporcie, że to było Tyrium?

- Bo Tyrium to zastrzeżona przez CyberLife substancja. Ta, którą znaleźliśmy, odpowiada Tyrium, ale Tyrium nie jest. Jest rzadsza, różni się kilkoma składnikami i...

- Czyli to nie Tyrium. Czyli to nie potwierdza, że to był android.

- To nie może być nic innego. Może to android, który nie został stworzony w CyberLife - stwierdza gniewnie Elijah, a Stern kręci głową i upija kolejny łyk kawy. - Jak Anderson w końcu dogada się z bratem, to spytamy Gavina Reeda o potwierdzenie mojej teorii. Osobiście. Bo jego firma pewnie każe nam spierdalać, gdy znów się do nich zgłosimy.

- Zapewne.

- Lepiej skupmy się na mojej kolejnej teorii. To znaczy ofiarach. Collins i Clermont byli ze sobą powiązani, a po pobieżnym przejrzeniu telefonu Harrelsona wiemy, że ten próbował kontaktować się z Clermontem w dniu, w którym znaleźliśmy jego ciało. I tu pojawia się pytanie, dlaczego agent FBI z Waszyngtonu kontaktuje się z zaginionym od jakiegoś czasu naukowcem CyberLife z Detroit.

play with fire • D:BH reverse AUWhere stories live. Discover now